Rivers Like Veins – Architektura Przemijania
(3 maja 2024, napisał: Prezes)

Minęło ledwie kilka lat od ich powstania, a Rivers like Veins już zdążył wyrobić sobie w podziemiu solidną markę. Najpierw demówka i split ze Stworz, później dwa albumy i już mamy band na naszym poletku rozpoznawalny, oczywiście w tej swojej, dość hermetycznej niszy. Trzeci album „Architektura Przemijania”, który od paru miesięcy kręci się już w moim odtwarzaczu udowadnia tylko, że krakowianie zupełnie zasłużenie dorobili się statusu oryginalnego i ciekawego zespołu. Powiedzieć o nich bowiem, że jest to zwykły pagan, albo atmosferyczny black metal byłoby mocnym uproszczeniem i to krzywdzącym. Na trzecim albumie RLV znajdziemy bowiem utwory oparte w dużej mierze o klasyczną, lodowatą black metalową strukturę, oferujące jednak znacznie, znacznie więcej. Ilość świetnych, uderzających melancholią i smutkiem melodii jest tu porażająca, nie są to jednak proste odpustowe melodyjki, lecz złożone kompozycje, które pozwalają słuchaczowi odpłynąć gdzieś w odległe w czasie i przestrzeni miejsca. Znakomicie skomponowane linie gitar, wielowymiarowe, nakładające się na siebie, jednak nie tworzące wrażenia nieprzebytej ściany, idealnie zgrywają się z delikatnymi klawiszowymi tłami. Wszystko to w połączeniu z chrapliwymi, mało zrozumiałymi wokalami tworzy znakomitą całość, nad którą unosi się niepowtarzalny, melancholijno-dekadencki klimat, który robi tu niesamowitą robotę. Wszystko byłoby więc świetnie gdyby nie jedna dość istotna rzecz – brzmienie tego materiału absolutnie mi nie leży. Wszelkie gitarowe smaczki, poukrywane gość gęsto trzeba wręcz łowić uchem, bębny miały pewnie wyjść „żywo i naturalnie”, a wyszły po prostu beczkowato, natomiast skrzekliwe wokale zyskałyby na pewno gdyby były bardziej wyraziste i zrozumiałe. Nawet w momentach, gdy kobiecy głos deklamuje coś spokojnie i po polsku, nie bardzo można zrozumieć sens pojedynczych słów. Ja rozumiem, że taka jest specyfika tego gatunku i to po prostu nie mogło być wypieszczone i wygładzone brzmienie, ale tutaj moim zdaniem, przez ten miks album sporo stracił. Kiedyś przecież nagrywało się przeróżne brzmieniowe koszmarki, bo lepszych warunków nie było, ale także by poukrywać różne techniczne i kompozycyjne niedoskonałości muzyków, w tym przypadku jednak tu przecież nie ma czego ukrywać! Wręcz przeciwnie dużo świetnych motywów jest gdzieś głęboko schowanych i trzeba dopiero wielu przesłuchań by się do nich dokopać.
Tak czy inaczej polecam ten materiał, bo naprawdę warto się z nim zapoznać, trzeba tylko poświęcić mu sporo czasu. Mi się to udało i dziś uważam ten materiał za bardzo dobry, jednak mam wrażenie, że z innym brzmieniem miałby jeszcze większą siłę rażenia… a może nie? Tego się już nie dowiemy.
Wyd. Werewolf Promotion, 2023
Lista utworów:
1. Nasadija
2. Owiana skargą
3. Przy granicach zdarzeń
4. Pokryte popiołem krawędzie czasu
5. Eter cieni
6. Architektura przemjania
7. Sansara
Ocena: 8/10
