Königreichssaal – De Atevs

(19 października 2022, napisał: Prezes)


Königreichssaal – De Atevs

Ten wywiad robiony był „na raty”. Już jakoś w zeszłym roku, przy okazji debiutu, chciałem zadać kilka pytań De Atevs’owi, który odpowiada za Königreichssaal. Jak to jednak zwykle bywa nasza rozmowa „przeciągała się”, aż w końcu okazało się, że za pasem jest już kolejne wydawnictwo, więc o nie też warto było zahaczyć… Nie przedłużam więc już więcej tylko zapraszam do czytania, a tych którzy jeszcze nie znają muzyki tego tworu zachęcam do sprawdzenia, moim zdaniem warto. 

 

 

CZĘŚĆ I

 

Witaj De Atevs, jeśli pozwolisz będę się do Ciebie zwracał tym właśnie pseudonimem… Na początek powiedz mi czy należysz do Świadków Jehowy? Wytłumacz też proszę czytelnikom, skąd to moje trochę dziwne pytanie.

 

Witam wszystkich czytelników. Oczywiście nie należę do Świadków Jehowy, wbrew pozorom nie tak łatwo nim zostać. Trzeba sporo cudzych drzwi obstukać z lakieru i farby, żeby ten którego katocholik nazywa Panem, a kociak Jehową otworzył ramiona w geście przyjęcia. Twoje puszczone oczko w pytaniu oczywiście wskazuje nasze źródło inspiracji dla naszej nazwy, a mianowicie Salę Królestwa Świadków Jehowy po niemiecku Konigreichsssaal. Powodem wyboru było brzmienie i ohydny majestat płynący zeń.

 

Zdjęcie WhatsApp 2022-10-18 o 21.26.19

 

Königreichssaal to twór dość mocno tajemniczy. Powstał nie wiadomo gdzie, nie wiadomo kiedy i został założony nie wiadomo przez kogo, bo poza kilkoma zdjęciami i imionami/pseudonimami trzech ludzi we wkładce, nic o was nie wiemy… Mógłbyś rzucić nieco światła na te kwestie, a jeśli nie to po co ta otoczka tajemniczości?

 

Konigreichsssaal powstał w Lewinie Brzeskim na koniec 2018 roku z inicjatywy naszego bębniarza Jakuba. Poza moją osobą jest jeszcze nasz „tato” Artur. W obecnym składzie rzępolimy od 2019r. Przez ten czas zdążyliśmy nagrać płytę. Nie ma w tym żadnej stymulowanej tajemnicy w podlaskim stylu. Jedyne co za tym tkwi to obrzydzenie do epatowania na każdym możliwym polu. Jesteśmy na tyle świeżym zespołem, że wolałbym udowodnić jakąkolwiek wartość wpierw muzycznie. Wizerunek i rozpoznawalność schodzi tu na drugi plan.

 

Zespół pojawia się praktycznie znikąd i od razu wydaje debiut dla zagranicznej wytwórni. Samym labelem zajmiemy się nieco później, powiedz mi tylko czy od początku planowałeś startnąć z grubej rury, nie było chęci by wypuścić jakieś demko czy EPkę, by Wasza nazwa stała się trochę bardziej rozpoznawalna w podziemiu?

 

Koledzy kiedy wyrzucam jakieś pomysły twierdzą, że nie ma w tym żadnej logiki i celowo zacząłem odpowiedź na to pytanie w ten sposób, bo może nie potrafię logicznie myśleć, a może właśnie staram się podchodzić do wielu spraw niekonwencjonalnie i trochę na opak i w tym przypadku po prostu uznaliśmy, że nagramy album pełnią mocy, którą mieliśmy w danym momencie. Dodatkowo warto wspomnieć, że realizując Witnessing the Dearth w żaden sposób nie kalkulowaliśmy recepcji tego materiału. Nadrzędnym celem było samozadowolenie. Na uspokojenie dodam, że w naszej dyskografii pojawią się kolejne wydawnictwa bowiem nagraliśmy właśnie krótkie EP, które – znając realia – ukaże się końcówką roku lub na początku przyszłego, więc na pewno nie pozostaniemy zespołem jednego wydawnictwa.

 

Konigreichssaal2

 

Jak możemy przeczytać we wnętrzu płyty to Ty jesteś kompozytorem muzyki i autorem tekstów. Czy Königreichssaal jest zatem Twoim osobistym projektem, czy jednak jest to żyjący zespół? Pozostali panowie to tylko odtwórcy, czy jednak mają jakiś wpływ na grane przez was dźwięki? Powiedz o nich dwa słowa. Z tego co widzę na promującym ten materiał zdjęciu ‘Papa Artur’ (zakładam że to ten w środku) jest od pozostałych „nieco” starszy…

 

Königreichssaal jest regularnym garażowym zespołem. Odbywamy próby przynajmniej raz w tygodniu. Co do muzyki i tekstów – zgadza się jestem ich autorem. Nie wynika to jednak z moich autokratycznych zapędów, a wyłącznie z faktu, że jedyny z naszej trójki jestem w stanie to ogarnąć. W momencie kiedy odpisuje na ten wywiad być może zaangażujemy drugiego gitarzystę i czas pokaże jaki będzie jego wpływ na naszą grę i komponowanie. Nie ukrywam, że chętnie przyszedłbym na próbę kiedy nic nie muszę, dostaję gotowe pomysły i mam czyste papcie, ale co do tego istotne jest zrozumienie idei, która powinna płynąć z naszej muzyki. W tej właśnie kwestii doskonale rozumiemy się z naszym perkusistą w kwestii aranżacji, które należą do całego zespołu i jest to wspólna praca, której model nie odbiega od innych zespołów. Ot przychodzę z pomysłem i lepimy z gówna czekoladę. Tato Artur jest nieco starszy, choć jak wieszczą w coachingowej agendzie „wiek to tylko cyfra”. Tak na poważnie nie ma to żadnego znaczenia ile ma lat, a ile zaangażowania daje od siebie i jak rzetelnym jest człowiekiem.

 

„Witnessing the Dearth” ukazało się nakładem stosunkowo młodej wytwórni Cult of Parthenope, która ponoć stacjonuje w Londynie. Jak doszło do tej współpracy? Z tego co widzę gość, który stoi za tym labelem podchodzi do sprawy bardzo poważnie. Jakość wydania fizycznych nośników, grafiki, promocja, wszystko stoi na wysokim poziomie. Wytwórnia nawet prowadzi w Waszym imieniu profil na fejsie… rozumiem, że jesteście zadowoleni z niego?

 

Z posiadania fejsa nie jesteśmy zadowoleni, bo cały ten soszjaling doprowadza mnie do torsji. Ktoś może zaraz zarzucić, że przecież macie również profil na Instagram, ale może znajdę choć trochę zrozumienia, że służy on jedynie, żeby oblukać co lepsze świnki, a nasza aktywność jest praktycznie znikoma. Co do meritum pytania to zaiste jesteśmy bardzo zadowoleni z pracy Gulliano, który na pewno z Londynu prowadzi swoją wytwórnię. Jak doszło do współpracy ? Kiedy wszystkie rodzime wytwórnie dały lub nie dały nam znać, że kładą na to lachę poczęliśmy szukać wytwórni na Zachodzie. Prowadzący od razu ujął nas swoją wiarę w nasz debiut i odpłacił się niesamowitym zaangażowaniem realizując wydawnictwo z ogromnym pietyzmem, inwestując w naszą muzykę sporo pracy i pieniędzy. Zapewne gdybyśmy grali koncerty to mielibyśmy ciekawe opcje przed sobą, ponieważ zanim otworzył wytwórnie zajmował się on organizacją koncertów. Poza tym jego praca na polu promocji może powodować jedynie uśmiech zadowolenia.

 

Zdjęcie WhatsApp 2022-10-18 o 21.26.191

 

Teraz może pogadamy trochę o samej muzyce Konigreichsssaal … Z jednej strony jest ona dość prosta i wpadająca w ucho, jednak momentami aranżacyjnie zaskakuje. Jest tu sporo rzeczy, które połączyć chyba nie było łatwo, a jednak całość sprawia wrażenie spójnego monolitu (zapewne także dzięki mocnemu, wyrazistemu brzmieniu). Na mnie osobiście największe wrażenie zrobiły wszystkie te transowe riffy, świetnie wyważone, bardzo motoryczne, a chwilami nawet chwytliwe. Chyba nie jest łatwo stworzyć kompozycje, które są znacząco dłuższe niż ten 3-4 minutowy standard, zawierają sporo powtórzeń, ale jednocześnie nie są monotonne?

 

Dziękuję, że zwróciłeś na aspekty kompozycyjne, poczytuję to jako komplement. Jednocześnie w całym Twoim pytaniu jest zawarta esencja wszystkich naszych założeń i planowań dotyczących kształtu naszej muzyki. Po pierwsze skala jej trudności nie mogła być wysoka przez nasze dość przeciętne umiejętności instrumentalne, ale co chyba ważniejsze, również przez chęć zrobienia muzyki prostej, aczkolwiek nie prostackiej. Tu przechodzimy do tych może niecodziennych niuansów i zagrywek, które miały powodować o tym, że Witnessing the Dearth nie będzie kolejnym rozwiązaniem kopiuj/wklej jakich dziś mnogość. Same gitary również miały wpisać się z jednej strony w kanon prostych metalowych zagrywek, absolutnie bez udziwnień i fajerwerków. Z drugiej strony trzeba było znaleźć klucz by w tym transie, monotonii i powtarzalności odszukać płynność i taką zwykłą ideę, żeby riff pozostał w głowie słuchacza. W tym miejscu mogą i często pojawiają się schody, ponieważ naturalnym wydawało mi się, że powiedzmy, gdy cały trzon muzyczny nie ma jeszcze odpowiedniej struktury i biegu i trzeba nadbudować to kolejnym motywem, aż całość nabierze spójnego charakteru. A monolit właśnie, to najmocniejszy punkt tego albumu, bo powinien on być słuchany od początku do końca, choć wiem jaka to mrzonka w tych czasach.

 

Zakładam, że chociaż pobieżnie śledzisz to co się wypisuje w prasie i internetach na temat tego albumu i widziałeś już kilkukrotnie porównania Konigreichsssaal do twórczości pewnego małopolskiego muzyka, który skrywa się pod inicjałem M.? Słychać to nie tyle w samej muzyce, co również w produkcji tego materiału i charakterze niektórych partii wokalnych. Jak odniósłbyś się do tego?

 

Moim skromnym zdaniem Mikołaj Żentara jest jedną z najbardziej wpływowych postaci całej sceny minionej dekady, człowiekiem którym współtworzył znakomite albumy. Albumy takie jak Enemy of Man lub Excersises in Futility wpisały się w moje osobiste rankingi ulubionych płyt, które drążyły się w mojej głowie od ponad 20 lat. Odpowiadając na pytanie czy inspirowaliśmy jego twórczością ? Tak, zespołem Kriegsmaschine. Jest to słyszalne w kilku fragmentach muzycznych. Co do wokali jest to zwyczajne dzieło przypadku, że mamy względnie podobny głos. Co do brzmienia jest to zasługa Haldora Grunberga, który nadał naszemu albumowi nieco industrialnego połysku tworząc tym samym powinowactwo z Enemy of Man. Poza KSM mniejszy lub większy, jednak świadomy wpływ na tworzenie naszego debiutu mieli między innymi: Kat, Amenra, grecki Horrified, Opeth, Taake, Urfaust, Immolation, Ulcerate, Neurosis, Mord’a’stigmata, Scelsi, Musorgski, Peste Noire, Asgaard, PanThyMonium, Emperor, Celtic Frost, Sarcofago, Septic Flesh, My Dying Bride czy Deathspell Omega. Wyraźnie natomiast muszę zdementować wszelkie inspiracje Mgłą. Celowo wręcz unikałem jak najmniejszej ilości tremolowych riffów, opartych na przystępnej melodyce, a promocyjne porównania to jedynie wymysł promotora.

 

Konigreichssaal3

 

Jednym z większych atutów tego materiału jest moim zdaniem jego chory, poschizowany klimat i te mocne, różnorodne wokale. Taki „Force Majeure” na przykład brzmi bardziej jak jakaś teatralna etiuda, niż regularny utwór metalowy, a robić takie rzeczy dobrze, żeby nie brzmiały karykaturalnie chyba nie jest łatwo? Skąd pomysł na tego typu kompozycje?

 

Po pierwsze z potrzeby zróżnicowania muzyki, po drugie z chęci nadania jej większej głębi, po trzecie jako próba wprowadzenia elementu, jak to określił jeden dziennikarz, „medytacji niepokoju” lub elementów strachu, bólu i przerażania. Samo założenie o zrobieniu muzyki chorej i dusznej towarzyszyło nam na bieżąco, a na próbach powtarzana jak mantra było, że z tego musi wyjść album pojebany, ale popierdolony. Czasem bywa tak, że utwór pozornie spokojny i lekki niesie ze sobą większy ładunek emocji, niż muzyczne tornado. Zgadzam się, że wykonując podobny zabieg można szybko popaść w śmieszność, wierzę, że tą pułapkę ominęliśmy, choć świadomy jestem, że dla wielu takie próby są nudne jak flaki z olejem.

 

Wspomniałeś wcześniej o gotowej EPce, możesz powiedzieć coś więcej na jej temat? Czy muzycznie będzie nawiązywać jakoś do debiutu, czy wydawcą znów będzie Cult of Parthenope?

 

Album będzie nosił tytuł Loewen. Jestem ciekaw jego odbioru ponieważ muzyka będzie inna niż na debiucie. W założeniu postawiliśmy na większą fabularyzację w formie i inny storytelling w treści, wierząc jednocześnie, że wciąż będzie słyszalne, że to ten sam zespół, który potrafi ubrać inną maskę. Płytę raczej na pewno wyda Cult of Parthenope, prawdopodobnie wiosną.

 

Rozumiem, że skoro chcecie powiększyć skład o drugiego gitarzystę (lub już powiększyliście?) to zamierzacie również zacząć udzielać się koncertowo, czy tak? Myślę, że w otoczeniu dobrych świateł i kupy dymu na scenie Wasza muzyka mogłaby sprawdzić się bardzo dobrze…

 

Takie było założenie, ale jako, że odpisuje na ten wywiad etapami dziś mogę powiedzieć, że drugiego gitarzysty nie mamy. Pozostajemy żałosnym tercetem, skupiamy się na kolejnym długograju, aczkolwiek ten album wymagać będzie od nas większego zaangażowania i nie wiem, czy uda nam się dopiąć całość do końca roku 2022.

 

 

CZĘŚĆ II

 

Wspomniana EPka jest już dostępna… muzycznie faktycznie jest nieco odmienna od waszego debiutu, choć nadal czuć ten sam, specyficzny klimat. Moim zdaniem jest tu więcej tradycyjnych, doomowych motywów niż wściekłego black metalu, rozumiem, że to przesunięcie ciężkości w kierunku ponurych dźwięków było celowe?

 

Czuję pewne rozdarcie wobec tego pytania. W mojej ocenie muzyka tutaj zawarta jest bardziej fabularna, powiedziałbym nawet, że filmowa. Riffy są bardziej nośne, tempo też jest podkręcone o kilka wartości w górę względem debiutu. Zatem, jak najbardziej celowo zmieniliśmy muzyczną formę i treść, stosując jednocześnie kilka powtarzalnych zabiegów, które mogą dać poczucie, że to ten sam zespół, który ubrał inną czapkę wpierdolkę. Z drugiej strony zdecydowana uniwersalność muzyki i liryki została wyjebana na zbity ryj przez introspekcyjną, mocno osobistą wizję, a także, chyba jeszcze większą dramaturgię w wykonaniu wokali, co daje ponownie poczucie beznadziei i kroczenia donikąd. Więc tak sobie idziemy.

 

konigreichssaal-loewen

 

W Waszej muzyce czuć ducha lat 90., kiedy wszystko było prostsze i bardziej bezpośrednie. Nawiązania do tamtych czasów czuć nie tylko w dźwiękach, ale także w specyficznym klimacie całości, mam rację?

 

Zdecydowanie tak. Dla mnie mogą nie istnieć Bathory, Venom czy Slayer, za to nie wyobrażam swojego życia gdybym nie poznał się z Burzum, Samael, Rotting Christ czy Emperor. Oczywiście ci drudzy bez pierwszych by nie istnieli i mam tego świadomość, ale jedynym zespołem ejtisowym, który zamiata wszystkich był KAT. Przygodę z metalem, rozpocząłem w 1999 roku od sztandarowych płyt lat 90 słuchając ich jeszcze na kasetach. To jest autentyczna odpowiedź jak widzę metal oraz jak rezonuje w moje głowie, co przekładamy na muzykę. Kuba też słucha w dużej mierze muzyki z tamtych czasów. Zresztą to była jego inicjatywa, żeby naszą muzykę wyprostować, a to mi bardzo odpowiadało, bo nie chcę byśmy byli zespołem przewidywalnym. Oczekujcie nieoczekiwanego.

 

„Loewen” to też inna niż w przypadku debiutu produkcja. Ten materiał brzmi bardziej surowo i jest chyba mniej przystępny dla przeciętnego słuchacza niż „Witnessing The Dearth”. Czy był to zamierzony efekt, czy po prostu „tak wyszło”?

 

Nie, tak nie wyszło, tak miało być. Kiedy otrzymaliśmy pierwszy próbny miks od Haldora zwaliło mnie z nóg, ale negatywnie. Dobrał do tego nowoczesne brzmienie z całym pakietem tożsamych dla obecnych czasów standardów. Na szczęście jest to na tyle rzetelny i profesjonalny realizator, że drugie podejście nie wymagało żadnych dopowiedzeń i korekt. Brud, szum i niedoskonałość takie ideały przyświecały nam przy pracy i wyobrażaniach na temat Loewen. Materiał zarejestrowaliśmy „na setkę” w jednej z piwnic, oczywiście w Lewinie Brzeskim, przy pomocy jednego zestawu mikrofonów perkusyjnych oraz klasycznego SM57 dla gitar i wokali, bas z linii. Pracą zajął się człowiek od reklamy i wizualizacji, a więc osoba niedoświadczona, nagrywając nas na nie mającym najlepszej reputacji sprzęcie Behringera. I o to chodziło i o to chodzi nam w metalu, żeby nie był zbyt piękny, czytelny i przystępny, ale odpychający, szorstki, pierwotny i tym samym niepowtarzalny. Mam osobistą awersje do tego jak dziś podawany i sprzedawany jest metalowy kociołek. Napompowany, błyszczący, czytelny, a podprogowo dbający o to, by być sprzedajnym i koniunkturalnym, czyli z zachowaniem odwrotnych wartości, jakie towarzyszyło metalowemu wynaturzeniu u zarania.

 

Zdjęcie WhatsApp 2022-10-18 o 21.26.192

 

Materiał wydaliście własnym sumptem, skąd ta decyzja? Cult of Parthenope nie było zainteresowane dalszą współpracą z wami?

 

Cult of Parthenope nie był zainteresowany, a że cierpliwość to nie jest moja mocna strona po jednym odrzucie ze strony rodzimej wytwórni padła decyzja o samowydaniu. Tu miejsce na publiczne pokłony dla naszego basisty, który wyłożył prywatne, ciężko zarobione pieniądze na tłoczenie płyt i merch, za co osobiście jestem mu niezwykle wdzięczny. Niemniej ekonomia jest nieubłagana, a chcemy i będziemy ciągnąć ten wózek dalej, więc drogi czytelniku zamiast litra kup naszą EP.

 

Na koniec przedstaw mi tutaj plany Königreichssaal na najbliższe miesiące… Spróbujecie jednak poszerzyć skład i zagrać jakąś sztukę, czy bardziej skupiacie się na tworzeniu kolejnego materiału?

 

W Listopadzie i Grudniu będziemy regularnie piłować materiał na drugi LP, który nazywać się będzie Psalemen’o’delirium. Wstępnie mamy zaplanowana sesję na styczeń. Po nagraniu instrumentów będę otwierał kanały w swojej głowie, żeby napisać sensownie brzmiące historie, które fonetycznie będą gadać z muzyką. Zatem mozemy się spodziewać nowego wydawnictwa latem, może jesienią.
Co do składu… Biernie szukamy, czasem wrzucę ogłoszenie na rockmetal.pl niemniej nie generujemy wewnętrznego ciśnienia, żeby się rozbudować. Jest to poniekąd presja wywierana przez pytania z zewnątrz, ale nie widzimy specjalnego sensu w tej idei. Cieszy mnie i chyba nas rola twórcy, a nie odtwórcy. To daje znaczne poczucie satysfakcji. W swoim życiu zagrałem jak nastolatek jakieś 5 koncertów i wszystkie były ogromnym rozczarowaniem. Nie widze powodów, żeby zmienić swoje życie, żeby nasz ewentualny performance miał ręce i nogi. Po prostu nie chce mi się grać codziennie i mam to wszystko dalej w dupie.

divider

polecamy

Exul – Path To The Unknown Faust – Cisza Po Tobie Stillborn – Cultura de la muerte
divider

imprezy

Exodus, pionierzy thrash metalu, powracają do Polski! 06/04/2024 Ariadne’s Thread, Slave Keeper, The Masquerade, Kruh 25/05/2024 KREW OGIEŃ ŚMIERĆ: Stillborn, Ragehammer, Hellfuck, Chaingun Trve Metal Camp vol. 4 22/03/2024 – Dom Zły & Clairvoyance & Moriah Woods Aftermath Tour – Banisher, Truism CZARNA WIELKANOC vol.1 THE ACT OF FRUSTRATION TOUR Injure Grind Attack Stillborn, HellFuck, Ragehammer w maju Left To Die i Incantation na jedynym koncercie w Polsce! MASTER gwiazdą finałów polskiego Bloodstock! Wolves In The Throne Room, Gaerea oraz Mortiferum zagrają w Polsce Tribute To Seattle 2024 Unholy Blood Fest vol. 3 Sepultura po raz ostatni w Polsce!
divider

patronujemy

Trzecia płyta ATERRA Narodowy spis zespołów – Artur Sobiela, Tomasz Sikora Premiera albumu „Szczodre Gody” Velesar NEAGHI – Whispers of Wings Taranis „Obscurity” ROCK N’SFERA 5 ATERRA – AV CULTIST ‚Chants of Sublimation’ Trichomes – Omnipresent Creation
divider

współpracujemy

Sklep Stronghold Musick Magazine nr 31 VooDoo Club MORBID CHAPEL RECORDS Wydawnictwo Muzyczne Pscho Hellthrasher Productions SelfMadeGod Godz Ov War
divider

koncerty