Rat Race Tour 2006 – Bielsko-Bia?a, Rude Boy Club
(29 września 2006, napisał: Jacek Walewski)
Data wydarzenia: 29 września 2006
Już dawno na żadnym koncercie nie był wasz ulubiony recenzent (czyli systematycznie popadający w megalomanię niżej podpisany). Kiedy więc nadarzyła się okazja zobaczenia na jednej scenie Sceptic, Thy Disease, Virgin Snatch i Rasta, ani chwili się nie wahałem. Co prawda wiadomość o absencji ekipy Zielonego (spowodowanej przedłużającą się sesją nagraniową nowego albumu) oraz zatrzymanych ponoć na granicy Białorusinów z Rasta znacznie ochłodziła moje emocje. Pomimo tego możliwość zobaczenia na żywo załogi Jacka Hiro i krakowian z Thy Disease, była nadal kusząca. Do tego stopnia, że przedostatniego dnia września ustawiłem się pod Rude Boy’em i oczekiwałem na "otwarcie bram". Oczywiście nie obyło się bez tradycyjnych potknięć organizacyjnych. Wiarę wpuszczono do klubu dopiero o 19.30., czyli godzinę po wcześniej ustalonym terminie. Koncert rozpoczął się zaś z półgodzinnym poślizgiem o 20. Pierwszy z lokalnych supportów – Cryptic – grał death w klimatach Hypocrisy. Niestety zespół wypadł raczej średnio. Ich utwory były niezłe i posiadały nawet pare chwytliwych momentów, ale jakoś nie porwały ani publiki, ani mnie. Nie wiem – może to kwestia nienajlepszego brzmienia, może po prostu muzycy mieli słabszy dzień, albo trema trochę ich zjadła… Całkowicie odmiennie, zarówno pod względem muzycznym jak i scenicznym, zaprezentowało się Heavy Weather. Ich metal wzbudzający skojarzenia z Metalliką, Black Label Society czy nawet Acid Drinkers, od pierwszych dźwięków porwał maniax do pogo. Luzacka konferansjerka wokalisty/gitarzysty rozmawiającego z publicznością tak jakby siedział z nią przy stoliku i sączył browar, wzbudziła sympatię u wszystkich obecnych. Nawet problemy techniczne tj. pęknięcie struny w gitarze prowadzącej nie zmieszały grupy, która wybrnęła z tego w całkiem zgrabny sposób prosząc o doping dla ekipy technicznej wymieniającej wioślarzowi instrument.
Jeśli chodzi o "gwiazdy", pierwsza na scenę wtoczyła się ekipa Thy Disease. To był na prawdę udany występ. Na koncercie grupa wypada lepiej niż na płytach. Według mnie głównie z powodu słabo słyszalnych klawiszy. Więcej gitar i perkusji – w takiej formie szatańska muzyka mieszkańców miasta Kraka jest dla mnie o wiele bardziej przekonywująca. Szatan opętał też chyba niemałą część publiki (tym tego, którego imię i nazwisko widnieją pod tekstem), która urządziła pod sceną iście "szatanistyczne" harce. Koncert Thy Disease był niestety krótki – trwał tylko pół godziny i pozostawił pewien niedosyt. Tym bardziej, że zespół nie zagrał "Frozen" pewnej popowej artystki na M, której właściwie nie powinienem wymieniać na łamach zina, mającego słówko "metal" w szyldzie. Występu Sceptic nie mogłem, głównie z powodów dojazdowych, zobaczyć całego. Załapałem się jednak na pierwszych pare numerów. I muszę przyznać, że choć było nieźle, zabrakło trochę "tego czegoś", sprawiającego, że koncert można rozpamiętywać potem przez wiele miesięcy z szybszym biciem serca. Hiro oczywiście czarował swoimi solówkami, Wera wokalem i charyzmą mogłaby wprawić w kompleksy niejednego męskiego frontmana, ale wszystko to jakoś nie porywało…
Najlepiej tego wieczoru wypadły z pewnością Thy Disease oraz Heavy Weather. Żałuje, że w trasie nie uczestniczyły Virgin Snatch i Rasta, gdyż głównie na te zespołu się cieszyłem. Pomimo tego warto były wydać te 12 zł. na bilet i zobaczyć na żywo chociaż dwa z czołowych bandów naszej sceny.
