Werendia – Werendia / Folkvandringen / Urheimat
(2 września 2022, napisał: Prezes)
Po pierwsze taka muzyka nieczęsto gości na łamach metalrulez. Po drugie nie często gości też prywatnie w moim odtwarzaczu, choć przyznać muszę, że od parunastu już chyba miesięcy coś tam drgnęło i zacząłem się tymi klimatami bardziej interesować. Nie jestem więc pewnie dostatecznie kompetentną osobą by w miarę obiektywnie ocenić ten projekt, postaram się więc tylko pokrótce opisać moje odczucia w stosunku do Werendia. Najpierw jednak kilka słów tytułem wstępu… Werendia to jednoosobowy projekt niejakiego A. Virdeusa, który poświęcony jest pewnej historycznej krainie, znajdującej się na południu dzisiejszej Szwecji. Jak dotąd twór ten ma na koncie trzy pełne wydawnictwa, nagrane w 2020 i 2021 roku, zatytułowane kolejno: „Werendia”, „Folkvandringen”, „Urheimat”. Pod koniec zeszłego roku na CD wszystkie trzy albumy postanowiła wypuścić nasza rodzima Black Death Production i stąd właśnie moja styczność z tymi materiałami. Jak pewnie wam wiadomo Maciek w swoim wydawnictwie stara się wydawać raczej black metalowe klimaty, choć z tego co pamiętam jakieś tam romanse z elektroniczną muzyką czy ambientem już miał. Teraz może już wreszcie o samej muzyce… Werendia to generalnie twórczość oparta o elektronikę czy też klawisze, choć ambientem jako takim bym tego nie nazwał (ale jak już wspominałem – ja się nie znam hehe). Od czasu do czasu pojawiają się, schowane nieco w tle, partie gitary, staowią one jednak bardziej tło i robią swoistą „przestrzeń”. Podobnie jest z partiami perkusji, które są może nieco bardziej wyraziste niż gitary, ale nadal stanowią tylko tło. To co najważniejszego w muzyce Werendii dzieje się w sferze klawiszy. Wolno płynące, mocno melancholijne partie tego instrumentu robią tu cały klimat. Nie są to jednak jakieś tam tylko dźwiękowe plamy, lecz konkretne i wpadające do głowy linie melodyczne, których naprawdę przyjemnie się słucha… I „przyjemnie” to chyba dość dobrze dobrane określenie, bo pomimo iż cała ta muzyka jest mocno nostalgiczna i wyciszająca, to jednak posiada w sobie jakiś tam pierwiastek pozytywny, a przynajmniej ja tak to odbieram. Słuchając tego cofamy się kilkaset lat wstecz i znajdujemy pośród gęstych i dziewiczych lasów skandynawskich. Wokale jako takie praktycznie tu nie występują, mamy tylko jakieś tam krzyki z oddali z ponakładanymi pogłosami, które równie dobrze mogły by być szumem wiatru lub wyciem Nazguli. O Nazgulach wspomniałem nieprzypadkowo, bo taka Werendia mogłaby być idealnym podkładem pod lekturę prozy Tolkiena.
Postanowiłem opisać wszystkie trzy materiały w jednym tekście, ponieważ dla mnie stanowią one jakby jedną całość i na tą chwilę (po kilkunastu już przesłuchaniach wszystkich tych płyt) nie potrafiłbym wskazać który konkretnie utwór z której jest płyty. Szczerze mówiąc to nawet podział na utwory na poszczególnych albumach jest dla mnie raczej umowny, bo ta muzyka po prostu płynie jednym strumieniem i tak też ja ją odbieram. Zresztą nawet graficznie i koncepcyjnie te płyty nie różnią się praktycznie niczym poza front coverami. Wszędzie ta sama szata graficzna i na każdej płycie po sześć „bezimiennych” utworów (6, 6 i 6 – hehe).
Dla mnie ten projekt jest naprawdę sporym odkryciem i jestem niemal pewien, że będę wracał do tej muzyki jeszcze w przyszłości. Jeśli granie z pogranicza black metalu, dark ambientu czy dungeon synth nie jest ci obce to polecam sprawdzić Werendię, moim zdaniem warto.
Wyd. Black Death Production, 2021
Lista utworów:
Werendia
1. I
2. II
3. III
4. IV
5. V
6. VI
Folkvandringen
1. I
2. II
3. III
4. IV
5. V
6. VI
Urheimat
1. I
2. II
3. III
4. IV
5. V
6. VI
Ocena: 8/10