Led Zeppelin – Młot bogów (Stephen Davis)
(19 maja 2022, napisał: Pudel)
Skłamałbym pisząc, że wznowienie biografii LedZep „Młot Bogów” wzbudziło we mnie jakiś ogromny entuzjazm, bo i jakimś wielkim fanem zespołu Page’a i Planta nigdy nie byłem, niemniej jednak chętnie po tę pozycję sięgnąłem. Książka oryginalnie ukazała się w 1985 i od razu wzbudziła wiele kontrowersji. Czy po latach również jest to pozycja kontrowersyjna? No cóż – TAK. Rzekłbym, że dziś by wywołała nawet większe oburzenie, bo część z opisywanych tu seksualnych wybryków artystów dziś nazwalibyśmy po imieniu gwałtami. Pytanie ile w tym wszystkim prawdy, bo muzycy mocno pozycję skrytykowali, a i sam autor przyznaje się do koloryzowania niemal wprost. W każdym razie odniosłem wrażenie, że Davis chciał chyba w momencie pisania i wydania książki dotrzeć do młodszej, metalowej publiki. Muzycy są przedstawieni trochę jak herosi z komiksów, wszystko co robili było najgłośniejsze, największe, fenomenalne – co prowadzi do fragmentów naprawdę dziwnych, typu zachwyty nad zdecydowanie najsłabszym albumem grupy, „In through the out door”. Jednocześnie muzycy wychodzą na dosłownie każdym kroku na kompletnych jełopów i przygłupów – opisy tras można streścić w ten sposób: Page jest smutny i zamyka się w pokoju z panienkami, Plant tęskni za żoną, więc imprezuje z panienkami, Jones ciągle gdzieś znika a Bohnam pije i bije ludzi. Dodatkowo wszystkim tym zarządza stary gangus Peter Grant. Do tego wyrzucanie telewizorów przez okna i demolowanie hoteli. Czy jest to więc zła pozycja, nienadająca się do czytania? Otóż… nie. Przechodząc do opisów koncertów, mimo nadużywania przymiotników autor potrafił dokładnie opisać setlisty, wskazać lepsze i gorsze fragmenty czy oddać atmosferę ówczesnego „rynku muzycznego”. Ciekawie opisane są też początki kapeli, przecież historia The Yardbirds, z którego Led Zeppelin wyewoluowało to już materiał na książkę – tu poświęcono tej grupie uczciwą objętość. „Wartością dodaną” jest też na pewno dodatek autorstwa Pawła Brzykcego, opisujący dokonania muzyków, oraz ich wizyty w Polsce już po momencie, w którym skończył Davis. Ta część – rozdział właściwie - napisana jest bardziej „Teraz Rockowym” stylem, więc, no cóż bardziej merytorycznie, ale bynajmniej nie nudno. Szkoda, że zupełnie pominięto tu to, co robił John Paul Jones, bo robił rzeczy co najmniej ciekawe. Na pewno warto przeczytać „Młot Bogów” samemu i wyrobić sobie zdanie – to niekoniecznie jest to czego ja oczekuję od biografii zespołu, ale na pewno swoich zwolenników i dziś ta pozycja znajdzie.
Wyd. In Rock, 2022