Last Feast of the Wolves – Fragments
(11 kwietnia 2022, napisał: Pudel)

Eh, spośród wszystkich gatunków gitarowego grania z pazurem szeroko pojety metalcore jest jednym z tych, które drogę do mego odtwarzacza znajdują najrzadziej. Tak więc do propozycji grupy Last feast of the wolves podchodziłem „z pewną taką nieśmiałością”. No i raczej fanem wyżej wymienionego gatunku po iluś tam odsłuchach tej płyty nie zostanę, niemniej jednak twórczość opolskiej grupy zdecydowanie potrafiła zrobić na mnie dobre wrażenie. Mamy tu sporo naprawdę ciężkiego riffowania, oczywiście nieco melodii )ale nie są one nachalne), jest trochę szarpania rytmem, są i sample. Ale to wszystko razem jest bardzo dobrze złożone i tworzy zgrabną, idącą do przodu całość. Nawet momentami panowie całkiem udanie robią trochę mroczny klimat. A znów innym razem jadą chamsko thrashowymi nieco zagrywkami. Brawa należą się za realizację tego materiału, nie jest ani za głośno ani mało selektywnie. Po prostu dobre, „mięsiste” brzmienie – tym większe brawa, bo muzycy ogarnęli temat samemu. Zwyczajnie to album z gatunku tych, gdzie serio ciężko się do czegokolwiek dowalić. Oczywiście standardowo pojęczę tylko, że 53 minuty to zdecydowanie za dużo jak na album z tak intensywną muzyką – ale też płyta trzyma równy poziom. Taka muzyka to zdecydowanie „not my cup of tea”, nie będę więc tu walił jakimiś porównaniami do kapel, których twórczość znam prawie wcale, niemniej jednak „Fragments” mi się zwyczajnie podoba – i myślę że zwolennicy wszelakich „nowoczesnych” corowych wynalazków po odsłuchu będą zadowoleni jak świnia w błocie.
Wyd. Własne zespołu, 2021
Lista utworów:
1. Intro
2. Normandie
3. Flashlight
4. Comparison
5. Frozen Hell
6. Horizon
7. Nameless
8. Bloody Mess
9. Persistence
10. Fragments
11. Border
12. Previous Times
13. Final Thought
Ocena: +7/10
