Shades of Darkness Magazine #1
(24 stycznia 2022, napisał: Prezes)

Trochę zaskoczyło mnie gdy pismo to pojawiło się w empikach… Wcześniej jakoś cicho było o tej nazwie (albo to ja źle słuchałem?), aż tu nagle na półkach sklepowych pojawia się taki kolos. Tak, KOLOS – to trzeba przyznać, bo mamy tu grubasa mającego ponad 220 stron! Czy ilość ta jest zasadna, o tym za chwilę… Zacznę może od tego, co odbiorca widzi jako pierwsze, czyli od okładki. Tutaj niestety mam mieszane uczucia. Po pierwsze logo magazynu – mało wyraziste, nie rzucające się w oczy, nijakie… Po drugie sama grafika na froncie – kolaż zdjęć kilku osób (choć Satyra na okładce widzimy, to wywiad jest z Frostem) wygląda dość przeciętnie, już rozpikselowane logo Cannibal Corpse mocno drażni wzrok…
Jak możemy zauważyć po logówkach na rzeczonej okładce edytorzy (a raczej „redaktorzy”) tego pisma skupiają się na tych bardziej mainstreamowych zespołach, przynajmniej taka jest pierwsza część tego magazynu. Dark Funeral, 1349, Obituary, Vader, Borknagar, Dodheimsgard, wspomniane wyżej Cannibal Corpse i Satyricon, czy choćby David Vincent to nazwy i persony w metalowym świecie chyba wszystkim znane. Rozmowy z tymi bardziej znanymi są raczej zachowawcze, skupiają się na twórczości danego zespołu, ewentualnie zahaczając delikatnie o sprawy „pandemiczne”. W drugiej części magazynu pojawiają się już nazwy typowo podziemne, choć tutaj nadal rozmowy (zazwyczaj krótkie, kilkupytaniowe) toczą się wokół dokonań przepytywanego zespołu. Trzeba przyznać, że Weland (redaktor naczelny i główny przepytujący) jest świetnie do rozmów przygotowany, przynajmniej jeśli chodzi o znajomość tak warstwy muzycznej jak i lirycznej danej kapeli. Brakuje mi tu jednak w wielu przypadkach jakiegoś rozwinięcia tematu, może jakichś niewygodnych pytań i wyjścia poza tradycyjny schemat „jak się nagrywało – jakie inspiracje – co ostatnio robiliście – co teraz będziecie robić”. Są to zatem w przeważającej większości rozmowy dość pobieżne i szybkie, choć nie powiem – znaczną ich część czyta się z zaciekawieniem. Poza wywiadami dostajemy tu jeszcze artykuł, w którym Weland bierze się za bary z symboliką Batushki (a w zasadzie obu Batuszek), do tego jakieś luźne przemyślenia na temat tzw. groove metalu oraz kilka stron recenzji. W sumie niewiele tego, jakieś 90% miejsca to jednak wywiady.
Graficznie SoD prezentuje się naprawdę fajnie, schludnie choć bez fajerwerków. Ot, mamy tu nie męczące wzroku tła, do tego logówki kapel, okładki płyt, zdjęcia, grafiki i ciekawe rysunki Marka Soszyńskiego. Można by się przyczepić do rozmiaru czcionki i wielkości co poniektórych zdjęć, bo jeśli całość byłaby napisana taką czcionką jak recenzje na ostatnich stronach, to pisemko to mogło by się odchudzić nawet o 100 stron! Trochę mierzi mnie też cena tego magazynu bo jednak 4 dyszki za takiego debiutanta to sporo… Ja rozumiem, profesjonalny druk, ładny skład itd., jednak w podziemiu mamy przynajmniej kilka pisemek równie profesjonalnie (jeśli nie lepiej!) wykonanych i przy tym o połowę tańszych. Ja byłem jednak ciekawy tego „świeżynka” na naszej scenie, dlatego zdecydowałem się na zakup… ale czy kupię też kolejny numer? Sam jeszcze nie wiem…
