VEILBURNER – LURKERS IN THE CAPSULE OF SKULL

(14 stycznia 2022, napisał: Robert Serpent)


VEILBURNER – LURKERS IN THE CAPSULE OF SKULL

Może pamiętacie moje zachwyty nad poprzednim albumem duetu z Pensylwanii, mam nadzieję, że ktoś „zaraził” się ode mnie chęcią obcowania z ich twórczością. Przyznam się bez bicia, że często wracam do „A Sire to the Ghouls of Lunacy”, z tego powodu, że uznaję czwarty album Veilburner za pozycję znakomitą, a i czas oczekiwania na piąty krążek wydłużył się (biorąc pod uwagę średnią wydawania wcześniejszych płyt). Poważnie jednak mówiąc, to o kant dupy rozbić „planowe” czy „kalendarzykowe” wydawanie albumów, muzyka musi dojrzeć, a mam wrażenie, że to co tworzy Veilburner ma znacznie dłuższy czas dojrzewania niż zwykła płyta z „szatanistyczną” muzyką, jakby to powiedziała złośliwa starsza pani wracająca z wieczornej mszy.
Koniec poprzedniego roku przyniósł wreszcie bardzo przeze mnie wyczekiwany „Lurkers in the Capsule of Skull”, czyli piąty krążek w dyskografii projektu. Materiał ponownie został wydany przez Transcending Obscurity Records, która naprawdę wykonuje solidną robotę dla kapel, które „zawinęła” pod swoje skrzydła. Ciężko tego  nie zauważyć i myślę, że wielu chciałoby trafić do tej stajni.
Veilburner nigdy nie tworzył muzyki banalnej i łatwiej w odbiorze, ale to co nam zaserwował duet Mephisto Deleterio (odpowiedzialny za wszystkie partie instrumentów i jakąś część chorych wokali) i Chrisom Infernium (jego autorstwa są prawie wszystkie szepty, krzyki, zaklęcia itp.) przeszło nawet moje oczekiwania i to być może jest odpowiedź czemu tym razem Veilburner zafundował słuczaczom trzy lata przerwy między albumami.
To co się odpierdala na „Lurkers in the Capsule of Skull” jest tak ciężkie do ogarnięcia, że głowa mała, trudno „ubrać” w słowa to co słyszę na tym krążku, a jeszcze chyba trudniej uwierzyć, że jedna osoba była w stanie nagrać wszystkie partie instrumentów. Myślę, że miałem ciekawą minę po pierwszym zapoznaniu się z nowym długograjem Amerykanów. Zamurowało mnie i zawiesiłem się niczym stary komputer w kiepsko rozwijającej się firmie. Na tym albumie dzieje się tyle, że jak zaczynasz odnosić wrażenie powolnego ogarniania tematu, to po kilkunastu sekundach w natłoku dźwięków dobiegających z głośników wychodzisz na głupka i prostaka. Tutaj odnosi się wrażenie, że gra przynajmniej kilkunastu muzyków i każdy ma swoje wizje i pomysły na rozwinięcie danego utworu. Pozorny chaos jest jednak sprowadzany do wspólnego mianownika jakim jest „geniusz”. Technicznie ten album rozpierdolił system i chociaż już poprzedni był mocno zróżnicowany, to tym krążkiem panowie przesunęli granice ekstremy gdzieś niebotycznie daleko. Na pewno jest mniej w tym wszystkim ognia i chociaż oczywiście pojawiają się death metalowe wyziewy (chociażby utwór tytułowy), to jednak dwójka muzyków stojąca za Veilburner postawiła na inny rodzaj ekstremy.
„Lurkers in the Capsule of Skull” to pozycja dla ludzi lubiących szukać czegoś nowego w muzyce, dla ludzi otwartych i dla ludzi, którzy potrafią docenić kunszt artystyczny twórcy. To płyta z rodzaju tych zaskakujących rozwiązaniami przy każdym przesłuchaniu, a ilość smaczków na niej zawartych jest tak wielka, że jeśli komuś wydaje się, że ogarnął, to jest w wielkim błędzie.
Pozwólcie, że na koniec posłużę się cytatem samej wytwórni odnośnie zawartości tego krążka: „(…) zespół po raz kolejny rozwija koncepcję człowieka cierpiącego na chorobę psychiczną, nawiedzanego przez upiorne istoty, które pojawiają się na okładce i walczących o udowodnienie swojego istnienia. Rzeczywiście, wieloaspektowa muzyka brzmi tak, jakby została napisana przez kogoś z wieloma zaburzeniami osobowości, ponieważ jest fantastycznie kapryśna, nie podąża za dostrzegalnymi trajektoriami i po prostu sprawia, że ​​jesteś tym wszystkim zszokowany i oczarowany (…)”.
Veilburner powrócił w takim stylu, że śmiem twierdzić, na dobre zamknie usta wszelkim krzykaczom, wizjonerom i innym cwaniaczkom głoszącym wszem i wobec, że metal się skończył i zjada własny ogon. A swoją drogą, po takim materiale, ciężko sobie wyobrazić kolejny album, ale oni to zrobią! Sprawdźcie, wejdźcie do świata obłąkanych. Chyba się nie boicie? ;)

 

p.s. Ocena końcowa nie jest maksymalna, bo dużo czasu minie zanim wszystko zrozumiem i wszystko usłyszę.

 

Wyd. Transcending Obscurity Records, 2021

 

Lista utworów:

 

1. In the Tomb of Dreaming Limbo
2. Nocturnal Gold
3. Cursed, Disfigured, Amen!
4. Lurkers in the Capsule of Skull
5. Para-Opaque
6. An Odyssey Through Cataclysm
7. Vault of Haunting Dissolve
8. Dissonance in Bloom

 

Ocena: +9/10

 

https://www.facebook.com/veilburner/

divider

polecamy

Ironbound – Serpent’s Kiss Königreichssaal – Psalmen’o’delirium Meat Spreader – Mental Disease Transmitted by Radioactive Fear Three Eyes of the Void – The Atheist
divider

imprezy

Łysa Góra wystąpi w Krakowie – koncert promujący album „W Ogniu Świat” Festiwal Tribute to GlamRock Vibes Hard Crack Fest: Embrional, Perversity, Putrid Evil, Hegony SOKOŁOWSKI w Krakowie! Powrót zimowy: Blindead 23 i Obscure Sphinx razem w trasie Miserere Luminis, Givre i Halny w Krakowie koncerty Mercurius Dark Funeral na jedynym koncercie w Polsce! Wizjonerzy z Blood Incantation wystąpią w Warszawie i Krakowie! Furia, Gaahls Wyrd i Aluk Todolo na czterech koncertach w Polsce! Heavymetalowe legendy z Saxon ponownie zagrają w Polsce Maledictio Tour 2024 Discrusade tour The Unholy Trinity Tour 2025 17/11/2024 Kings Of Thrash & Dieth Europejska trasa ULCERATE z polskimi przystankami Legendy niemieckiego thrashu z Assassin zagrają dwukrotnie w Polsce! Sepultura po raz ostatni w Polsce!
divider

patronujemy

Trzecia płyta ATERRA Narodowy spis zespołów – Artur Sobiela, Tomasz Sikora Premiera albumu „Szczodre Gody” Velesar NEAGHI – Whispers of Wings Taranis „Obscurity” ROCK N’SFERA 5 ATERRA – AV CULTIST ‚Chants of Sublimation’ Trichomes – Omnipresent Creation
divider

współpracujemy

Deformeathing Prod. Sklep Stronghold VooDoo Club MORBID CHAPEL RECORDS Wydawnictwo Muzyczne Pscho SelfMadeGod Godz Ov War
divider

koncerty