RÜYYN – RÜYYN
(10 stycznia 2022, napisał: Robert Serpent)

RüYYn swe początki datuje na 2021 rok, a opisywana właśnie EP została spłodzona również w ledwo co zakończonym roku. Nie trzeba być zatem geniuszem, żeby samodzielnie dojść do wniosku, że osoba stojąca za tym projektem (piszę osoba, bo RüYYn to tylko i wyłącznie Romain Paulet), nie jest muzycznym żółtodziobem i idąc na zakupy do pobliskiego zieleniaka, nie wpadł na szalony pomysł nagrania sobie dla jaj płyty z muzyką black metalową.
Żeby było ciekawiej, okazuje się, że samotny tryb nagrywania muzyki (że się tak wyrażę) nie jest dla wspomnianego Francuza niczym nowym, albowiem podobnie nagrywał muzykę w swoim poprzednim projekcie, mniejsza o nazwę, bo tak czy inaczej jest to mało istotne w odnieseniu do RüYYn, a poprzedni projekt świata nie zawojował, a ja o nim nie słyszałem i biorąc pod uwagę stylistykę muzyczną w jakiej tamten projekt się „poruszał” wolę chyba żyć w niewiedzy.
Pan „samotnik” po kilku latach od wizyty w studio nagraniowym postanowił uczynić to ponownie i efektem tegoż postanowienia jest właśnie całkiem zgrabnie wydana EP, którą swoją opieką otoczyła francuska Les Acteurs de l’Ombre Productions, która jak wiadomo marnej muzyki raczej nie promuje. I tutaj wszystko wygląda cacy, francuski muzyk, francuska wytwórnia, francuski metal. Odpalam krążek i zaskoczonie, bo spodziewałem się, bardziej „pojebanych” dźwięków okraszonych tekstami wykrzyczanymi w tymże języku. A choćby skały srały, za cholerę nie mogę doszukać się tegoż języka na „RüYYn”, a i muzyka nie jest jakoś przesadnie udziwniona i nie wykracza poza ramy tego, co zwykło się nazywać black metalem.
Szkoda, bo lubię francuskie spojrzenie na metalową ekstremę, często tamtejsze kapele wyróżniają się z tłumu pomysłami, zaangażowaniem w swoją twórczość, są „inne”, świeże. RüYYn „inny” nie jest i brakuje mi tutaj powiewu świeżości i tej odrobiny szaleństwa. Mimo faktu, że słucha się tego materiału całkiem przyjemnie, to ciężko oprzeć się wrażeniu, że wszystko już gdzieś słyszałem. Owszem, dostajemy fajny, mroczny klimat, zróżnicowane tempa, brzmieniowo najwyższa półka światowa. Moim skromnym zdaniem muzyka RüYYn lepiej broni się podczas wolniejszych partii, szybsze zbytnio kojarzą mi się z norweskimi tuzami.
Generalnie ciężko do czegoś się przypierniczyć, największym minusem tej płytki jest fakt, że nie wyróżnia się niczym spośród tego co otrzymujemy każdego dnia i takich płyt jest multum. Uczucie przesytu dopadnie każdego, wcześniej czy później, a pech RüYYn tkwi w tym, że pochodzi z kraju, w którym powstaje sporo zajebistej muzyki i oczekiwania miałem wysokie, mimo króciutkiego stażu projektu. Swoje zrobiło też logo wytwórni, które zdobi digipak. Źle nie jest, ale też większego szału nie ma. Płytka z rodzaju „wszystko na swoim miejscu, ale bez tego „czegoś”.
Wyd. Les Acteurs de l’Ombre Productions, 2021
Lista utworów:
1. I
2. II
3. III
4. IV
5. …..
Ocena: +6/10
