Mepharis – Eternal Night
(23 listopada 2021, napisał: Pudel)
Recenzując EPkę „Rebirth” poznańskiego obecnie Mepharis napisałem, że czekam na większy materiał. No i się doczekałem, choć minęło pięć długich lat. Akurat podczas odsłuchów tej nowej płyty czytam sobie „Rzeźpospolitą” Piotra Dorosińskiego, czyli książkową cegłę opowiadającą o krajowej scenie metalowej w latach dziewięćdziesiątych. I całkiem nieźle się ta lektura z płytą uzupełnia, bo choć Mepharis powstało w 2007 roku, to pod wieloma względami tkwi właśnie w ostatniej dekadzie dwudziestego wieku. Najoględniej mówiąc ta muzyka to rzecz najbliższa klimatycznemu death/doom metalowi, oczywiście słychać tu kapele typu Paradise Lost, My Dying Bride czy sprawnie scoverowana na końcu Anathema, jednak może nawet bardziej niż w kierunku smutnych Brytoli moje myśli podczas słuchania uciekały w stronę tych wszystkich naszych Mordorów, Sirrahów, Neolithików itd. Czy to źle? Nie, bo taka muza ma swój urok. Dosyć dużo w tym przestrzeni, riffy mają czas żeby sobie wybrzmieć, nikt się nie goni, zdecydowanie ważniejszy tu chyba ma być klimat niż jakieś techniczne popisy. W zasadzie to po prostu bardzo sprawnie zagrany materiał, pozbawiony dłużyzn czy niepotrzebnych kombinacji – to zdecydowanie na plus. Minus jest taki, że… no trąci to myszką. Ponure melodie, ponury (i trochę monotonny) growl, nawet okładka ponura – to wszystko przypomina mi czasy, gdy miałem 17 lat, długie włosy, chodziłem w bundeswerze i byłem bardzo mroczny i smutny. No fajnie wtedy było, ale czy chciałbym do tych czasów wrócić? No niekoniecznie. Nawet brzmienie, produkcja są takie jakby z kasety Baron Records. Nieźle się tego słucha, nie mam też najmniejszego zamiaru swoich upodobań (obecnie dosyć dalekich od tego typu dźwięków) ekstrapolować na ogół metalosłuchaczy, niemniej jednak uważam, że nieco ta twórczość zalatuje taką demówkową amatorką. A przecież jak panowie chcą, to potrafią, czego dowodem choćby bardzo sprawne solówki, czy momenty gdzie zespół zerka w kierunku bardziej rockowych rejonów – nie wiem czy nie lepiej by było w przyszłości jednak bardziej pokombinować… Nie ma co jednak specjalnie marudzić – płyta jest ok, dla fanów klimatycznego doom/death metalu powiedziałbym, że obowiązkowo do sprawdzenia, choć mam nieodparte wrażenie, że ten zespół stać na jeszcze więcej.
Wyd. własne zespołu, 2021
Lista utworów:
1. Before Night Falls
2. All That Remains
3. Darkness
4. Eternal Night
5. Sentenced to Desolation
6. Serenity
7. Restless Oblivion (Anathema cover)
Ocena: +6/10