Witchfuck – Black Blood Baptism
(11 października 2021, napisał: Prezes)
No, no, dorasta nam ten Witchfuck i to dość szybko! Pamiętam jak te kilka lat temu słyszałem debiutancką EPkę tych ananasów… dobre to było, ale zapowiadało bardziej typową zabawowo-imprezową przygodę kilku znajomych, niż jakiś poważniejszy twór. „Disgusting Rock’n’Roll” był niechlujny, śmierdział wódą i rzygami, trzaskał puste flaszki po piwie o podłogę i bawił się przy tym znakomicie. Mija ledwie kilka lat i pojawia się pierwszy pełny album. Na „Black Blood Baptism” zespół okrzepł, zrobił się jakby poważniejszy i jeszcze bardziej śmiercionośny… i to słychać praktycznie w każdym aspekcie. Zamiast brzęku pustych butelek mamy plucie ogniem. Brzmienie jest bardziej soczyste, już nie garażowe, ostre i odpowiednio wyważone. Sama muza stała się jakby bardziej wściekła i bezkompromisowa. Tak charakterystyczne dla wspomnianej wcześniej EPki punkowe naleciałości gdzieś się ulotniły (choć nie całkowicie), a w ich miejsce pojawiło się jeszcze więcej black/thrash’owej a nawet death metalowej wściekłości. Chwilami przypomina mi to nieco wkurwienie jakim operuje Voidhanger, albo w szybszych momentach nawet Infernal War. Na szczęście jednak potężne walce, czy też bardziej chwytliwe zwolnienia też się trafiają, co skutecznie urozmaica całość. Co ważne, słychać też że chłopaki nie boją się ciekawych aranży i potrafią wrzucić jakieś konkretne solo, albo fajnie rozwinąć dany utwór (np. „Into the Fathomless”). Oczywiście nie jest to nic, czego byśmy już nie słyszeli, nadal jest to bardzo bezpośrednia muza, ale nie jest to tylko czyste gnanie na złamanie karku i trochę kombinacji tu się jednak pojawia… Plus należy się też za brawurowo wykonany cover „Pure Evil And Hate”, w którym gardło zdzierał sam Baal.
Na koniec należy się jeszcze słowo a propos wokali. Maross jak wiadomo zaryczeć nieźle potrafi, choć na „Black Blood Baptism” wyszło mu to chyba jeszcze bardziej diabelsko i ogniście niż zazwyczaj. Szkoda tylko, że tak mało (ledwie dwa) mamy tu kawałków z polskimi tekstami. Wydaje mi się, że brzmią one bardziej jadowicie (jest takie słowo?) od tych anglojęzycznych…
Jak już na początku wspomniałem Witchfuck zmienił się na przestrzeni tych kilku lat istnienia. Może nie jest to zmiana jakaś diametralna, ale na pewno zauważalna. Czy na lepsze, czy na gorsze? Sprawdźcie sami, moim zdaniem jednak „Black Blood Baptism” to album przynajmniej wart uwagi.
Wyd. Godz ov War Productions, 2021
Lista utworów:
1. March of Doom
2. Black Blood Baptism
3. Unicestwienie
4. Sulfur Goat
5. The Horned Archangel
6. Pentagram in Fire
7. The Pagan Storm
8. Hailing to the Stars
9. Into the Fathomless
10. Dar
11. Sabbath of Unholy Lust
12. Pure Evil and Hate (Behemoth cover)
Ocena: -8/10