Sezamkova – Pirates of truth
(2 maja 2021, napisał: Pudel)

Biografia zespołu Sezamkova to wręcz modelowy przykład „kariery” polskiej kapeli działającej w latach dziewięćdziesiątych – zespół sporo koncertował, jakoś tam się to kręciło, otrzymał propozycję wydawnicza, która odrzucił i… na tym koniec. Po latach panowie postanowili wrócić do instrumentów i nagrać stare numery, czego efektem jest opisywany tu krążek. Takie powroty z niebytu czasem potrafią bardzo pozytywnie zaskoczyć, często też jednak są dla kapel rozczarowaniem, bo okazuje się, że za bardzo nikt na taki comeback nie czekał, a sama muzyka nie zestarzała się dobrze. Jak jest tutaj? cóż, już po tej notce biograficznej, gdzie zespół chwali się trasami i z Acid Drinkers, i z Illusion i z Houk wiedziałem, że lekko może nie być. Mówiąc wprost – ta płyta to kwintesencja „polskiego rock/metalu” z ostatniej dekady XX wieku. Już w pierwszym numerze mamy dosłownie wszystko i nic – początek z akustyczną gitarą, motywy jakby z RHCP, a pomiędzy tym całkiem sprawne heavymetalowe granie. W ogóle, czego na tej płycie nie ma! Nibyrapowane wokale, a’la Flapjack? Jak najbardziej, jeszcze jak („Feel”), „nowoczesny mocny rock” – jasne, obecny. Jakieś jazzujące fragmenty, balladowe momenty, dęciaki, nibygrunge? No pewnie! No i niestety, trochę tego całego dobra za dużo na raz, momentami pasuje to wszystko do siebie jak pięść do nosa, a już na pewno średnio się komponuje z „rdzeniem” większości numerów, którym jest po prostu naprawdę sprawne heavy-thrashowe granie, właśnie ze szkoły Acid Drinkers. Zespół naprawdę dobrze się w takiej stylistyce czuje, grać panowie potrafią i te wszystkie „dodatki”, które miały zapewne urozmaicić aranżacje po prostu denerwują, żeby nie powiedzieć dosadniej. To był częsty problem kapel w tamtym czasie – ciężko było cokolwiek wydać, studia były makabrycznie drogie, to usiłowano na zwłaszcza debiutancki materiał upchnąć jak najwięcej wszystkiego. Ja to wszystko rozumiem, no ale panowie, czasy się troszkę zmieniły. Zespół naprawdę ma potencjał, no ale drugim Primusem to ci niewątpliwie sympatyczni goście nie są i naprawdę lepiej by było, gdyby się skupili na – że pozwolę sobie na boomerski tekst – „dokładaniu do pieca”, bo to im wychodzi naprawdę dobrze, zamiast udowadniać całemu światu, że znają cos poza metalem. Bo efekt jest taki, że dostaliśmy płytę, na której jest sporo dobrych momentów, ale jako całość jest to raczej średnio strawne. Oraz zdecydowanie za ciężkie dla „radia”, a zbyt lekkie, rozmemłane przez te wszystkie „dodatki” na cokolwiek poza supportowaniem Acid Drinkers na Juwenaliach. No ale pamiętajmy, że to nie są nowe kompozycje. Ufam, że jeśli takowe powstaną, to będą bardziej zwarte, bo kapela ma papiery na dobre granie.
Wyd. własne zespołu, 2020
Lista utworów:
01 Joe Luzano
02 Feel
03 Life injection
04 Def jaz
05 No way out
06 It’s so crazy
07 If you think
08 Easy come
09 Pirates of truth
10 you’ve made me
11 Blood of pain
12 These same st.reets
13 B.G.H
Ocena: -5/10
