Gnida – R.A.K.
(12 marca 2021, napisał: Pudel)

Po syfie i aids krakowska Gnida serwuje nam raka. Jak miło. Muzycznie rewolucji stylistycznej panowie nie przeszli, czyli nadal jedziemy po grindowemu. Nie jest to żaden goregrind, nie jest też podszyta punkiem klasyka tego gatunku. Te krótkie numery wypełniają masywne, ciężkie riffy, blasty, nie brak nawet troszkę zakręconych i „porwanych” motywów. Do tego dobry, growlowany, ale czytelny wokal. Miłośnicy tej specyficznie rozumianej przebojowości i skoczności też coś dla siebie tu znajdą. Fajnie to wszystko chodzi, jeszcze lepiej brzmi, ale kurczę, no mi dalej czegoś w tym graniu brakuje. Muzycy z niejednego pieca chleb jedli, grać potrafią, kompozycje są zwarte i konkretne, ale ja tu nie słyszę jakoś tego jakiegoś szaleństwa, dzikości, w takim graniu przecież niezbędnego. żeby nie było – płyta jest ok, bardzo solidna. no ale kurde, solidny to może być album koncertowy Toto, od ekstremalnego grania oczekuje czegoś nieco innego. Bo – jeszcze raz podkreślam: przy całym szacunku dla brzmienia i umiejętności muzyków – trochę to brzmi tak, że miał być grind, a wyszła jednak trochę krakowska scena muzyczna. Co niekoniecznie dla każdego musi być wadą – masywny sound i zwarte, szybkie strzały mogą jak najbardziej zrobić dobre wrażenie. No tylko, że na mnie jakoś nie robią. Myślę, że zarówno ja, jak i muzycy zespołu jakoś ten fakt przeżyją. Tak czy siak zwolennikom konkretnego napieprzania polecam sprawdzić ten materiał – to naprawdę potężny cios, że w mój ryj nie trafił – cóż, bywa.
Wyd. Defense records, 2020
Lista utworów:
1. Reeks of Death
2. In the Name of Scat
3. Cocktus
4. R. A. K.s
5. Dermofuck
6. Cancered
7. Drug Lord
8. Corpulent John
9. Hailstorm
10. Gnida
11. 1013
12. Antisocial Outcast
13. Ferry to Hell
14. Cat the Pervert
15. Lipoptena Cervi
16. Fantomas
Ocena: -7/10
