Shadow Warrior – Cyberblade
(20 stycznia 2021, napisał: Pudel)

Pasjami nie cierpię pisać o takich płytach, choć bynajmniej nie dlatego, że są słabe. Po prostu lubelski Shadow Warrior na swoim pierwszym dużym albumie gra tradycyjny, czysty jak łza heavy metal, i tyle – no i co ja mogę tutaj napisać? Czy płyta się podoba – no podoba, i to jak cholera! No ale dobra, spróbujmy: kapela nawet sposobem wydania płyty nawiązuje do „starych dobrych czasów” (brak nadruku pod trayem, srebrny wierzch płyty – niby detale, ale cieszą oko), zaś sama muzyka to klasyczne heavy z damskim (bardzo dobrym) wokalem. W tym gatunku ciężko wymyślić coś nowego nie kalając się wycieczkami w inne style. Można za to nadal napisać i nagrać po prostu dobre kawałki. I lubelskiemu kwintetowi udało się to jak cholera. Już po pierwszych odsłuchach w głowie zadomawiają się refreny numerów takich jak „Demolition hammer” czy „Flight of the steel samurai”. Wszystko tu się zgadza – riffy, wokal, brzmienie, praca sekcji (bez niepotrzebnego dociążania podwójną stopą), dodatkowo bije z tej muzy jakaś taka energia, radość z grania, że aż chce się do tego wracać. Muzycy udanie wymiąchali wpływy nwobhm, Judas Priest, z amerykańskim graniem typu Riot czy Chastain, no a z racji wokalu na pewno fani na przykład Warlock też się na ten album nie obrażą. Poważnie, jakbym miał tu wskazać jakieś minusy, to bym nie potrafił. Z pistoletem przyciśniętym do skroni bym wydukał, że linia wokalna z tytułowego numeru trochę za mocno mi się kojarzy z… „Prisoner of our time” Running wild. No ale to przecież pierdółka. Zespół nie spieszył się z tym albumem, wydając wcześniej różne pomniejsze rzeczy, i chyba dobrze, bo w efekcie dostaliśmy, bez większej przesady: najlepszy polski heavymetalowy album ostatnich lat. A konkurencja przecież jest. Wbrew pozorom nagrać tak dobry, świeży album, trzymający się jednak kanonów danego stylu nie jest łatwo. Ale tak jak np. Marillion w najlepszym okresie był w stanie dorównać, lub prawie dorównać progresywnym gigantom z początku lat siedemdziesiątych, tak „Cyberblade” śmiało można postawić na półce obok niejednego klasyka z ósmej i dziewiątej dekady dwudziestego wieku. I wstydu nie będzie.
Wyd. Ossuary Records, 2020
Lista utworów:
1. Cyberblade
2. Demolition Hammer
3. Iron Hawk Rising
4. I Am The Thunder
5. Squadrons Of Steel
6. Demon’s Sword
7. Headless Riders
8. Flight Of The Steel Samurai
Ocena: 9/10
