Hellvoid – Bass n roll vol. 1
(11 listopada 2020, napisał: Pudel)

W dzisiejszych czasach ciężko o oryginalność w jakiejkolwiek muzyce, a w szeroko pojętym rocku czy metalu już szczególnie. trójmiejski Hellvoid przykuwa uwagę instrumentarium – nie znajdziemy w składzie gitary, są za to dwa basy – jeden „po bożemu” robi za bas, drugi pełni funkcję instrumentu prowadzącego. Oczywiście, że rocka bez gitar grać się da udowodniono już nie raz, począwszy chyba od Pana Arthura Browna w 1967, no jednak wiadomo, że to z gitarą „mocniejsze granie” się najbardziej kojarzy. Stąd też plus dla zespołu już na starcie. Muzycy nie są debiutantami, mają na koncie jakieś wcześniejsze wydawnictwa. Czytając tu i ówdzie o zespole można natknąć się na stwierdzenia, że kapela gra stoner, czy nawet doom. Sorry, ja tu tego nie słyszę. Niestety, ciekawy pomysł na zespół, na granie tonie w odmętach „polskiego mocnego rock/metalu” i owszem, przyjemnie basowe brzmienie jest jakimś plusem, bo jakby zamiast tego było jeszcze typowo po studencku podegrane na gitarce, to bym nie zdzierżył. no a tak, to przesłuchać to się jednak daje. Choć niestety strasznie to sztampowe, niby luzackie, niby trochę grungowe, do tego okraszone potwornie męczącym, siłowym, „cisnącym kloca” wokalem. Niby ma to jakiś groove, co należy odczytać na plus, ale no nic się tu nie dzieje, te dźwięki kręcą się w kółko prowadząc donikąd. W jakimś pubie do pysznego piwka pewnie to wchodzi nieźle, z płyty zwyczajnie męczy. Żeby tak tylko nie marudzić – trafiają się tu naprawdę dobre riffy, także brzmienie jest zawodowe, nie zmienia to jednak faktu, ze całościowo to trochę taka męcząca przyciężkawa buła wyszła. Sorry.
Wyd. własne zespołu, 2020
Lista utworów:
1. Więcej
2. Red Desert
3. Groovy woman
4. klatwa
5. Czas
6. head Down
7. Free man
8. Heartbreaker
9. Electric love
10. Hypnotizer
11. Cult of the sun
Ocena: 4/10
