ARSEIS – MELZ VENIST LI BRULLIN
(2 listopada 2020, napisał: Robert Serpent)

Francuski Arseis z pomocą Black Death Production prezentuje swój debiutancki krążek świeżo wypluty na światło dzienne. Przyznam się bez bicia, że przed pierwszym odsłuchem miałem dość mieszane odczucia, bo z jednej strony krążek sygnuje logo Black Death, ale z drugiej, po zajrzeniu do wnętrza książeczki dołączonej do płyty i widząc uśmiechnięte lica i jakiś taki „lightowy” styl bycia (że się tak wyrażę) muzyków Arseis, zaświeciła się lampka kontrolna i zawyły syreny ostrzegawcze. Nie od dziś wiadomo, że pozory mylą, ale jakoś tak z obawami przystąpiłem do „zagłębiania” zawartości „Melz Venist Li Brullin”.
Pierwszy plus Arseis ma za francuskie teksty. Podoba mi się ten język od zawsze, a w połączeniu z metalowym brzmieniem nabiera dodatkowego uroku i dostaje pazura.
Arseis to całkowity debiutant na scenie, także kompletnie nie wiedziałem czego się spodziewać. Okazało się, że Francuzi poruszają się w rejonach death/black metalu z bardzo licznymi folkowymi wstawkami. I od razu zaznaczę, że to te folkowe „piruety” na początku nieco drażniły mój układ nerwowy. Raz, że nie przepadam za folkiem w metalu, a dwa, że nie przepadam za folkiem ogólnie. Płyta jest długa, jej całkowity czas to 56 minut i po pierwszym przesłuchaniu jakoś nie zostałem pozytywtnie zaskoczony, a w uszach ciągle rozbrzmiewały te folkowe motywy, które nieco przysłoniły obraz całości. Być może zadziałało uprzedzenie, bo każde kolejne przesłuchanie otwierało oczy na to co oferują słuchaczowi muzycy Arseis.
A trzeba przyznać, że mają sporo do zaoferowania, bo dość sprytnie sobie skaczą pomiędzy death metalową siłą, a black metalową agresją. Z każdym kolejnym przesłuchaniem albumu zacząłem dostrzegać liczne smaczki, które na początku zostały przykryte moim uprzedzeniem do folkowych elementów gęsto pojawiających się na „Melz Venist Li Brullin”. Podchodząc na chłodno do materiału można dostrzec sporo ciekawych pomysłów na muzykę jakie przedstawia nam Arseis i nie ma większego znaczenia czy Francuzi zbliżają sie do death metalu czy black metalu. Akurat mojej skromnej osobie ciut lepiej smakują black metalowe zapędy Arseis, taki „Chevaleis del Cheravais” (dobrze, że mogę to napisać, a nie muszę wymówić), szczególnie jego początek to rozkosz dla uszu. Francuzi potrafią zaskoczyć bardziej skomlikowanym riffem czy też całkiem zgrabną solówką gitarową, nie należy zapomnieć również o basiście, którego partie dużo wnoszą dopełniając całości i spinając klamrą propozycję na długie jesienne wieczory francuskich debiutantów.
Na koniec mała refleksja. Tyle lat człowiek siedzi w tej muzie, a daje się czasem podejść jak małolat i dać się zrobić w chuja przez pozory. Arseis ma pomysł na muzykę i co ważne, ich twórczość nie poraża banałem. „Melz Venist Li Brullin” to naprawdę mocny debiut na scenie i solidna porcja wartych uwagi dźwięków na te pojebane czasy jakich doczekaliśmy. Łapcie i wspierajcie, są tego warci.
Wyd. Black Death Production, 2020
Lista utworów:
1. Au Gibet De Montfaucon
2. Yseult et Léproserie
3. Chevaleis del Cheravais
4. L’Ordalie les Ignocentes
5. Sorceresce Haguenau
6. Le Mal les Ardenz
7. La Nef les morz
8. Interlude
9. La Recluse
Ocena: 8/10
