Profane Congregation – Apocalyptic Visions
(6 października 2020, napisał: Prezes)
Zacznijmy może od tego, że o Profane Congregation jakoś wcześniej nie słyszałem. Ten jednoosobowy projekt, a w zasadzie jego twórca pochodzi z Finlandii i na koncie ma kilka demówek, dwa splity i ten właśnie debiutancki album „Apocalyptic Visions”. Pierwotnie wyszedł on jedynie na kasecie, w roku 2016 i to w limicie bodaj 100 kopii, więc raczej niewielu ludzi „w świecie” miało okazję go słyszeć. W tym roku jednak nasza rodzima Morbid Chapel Records przychodzi z pomocą i wypuszcza ten materiał ponownie, tym razem na srebrnym krążku.
Pierwsze, co od razu rzuciło mi się w oczy to okładka. Nietypowa, tajemnicza, ciekawa – od razu duży plus. Chwilę później szybki look na spis utworów i kolejne małe zdziwienie: mamy tu cztery kawałki, z czego dwa to przeszło 11-minutowe kolosy, a dwa pozostałe mają bardziej standardową długość. Muzycznie nie mamy tu absolutnie nic innowacyjnego, moim zdaniem jednak warto poświęcić temu materiałowi te pół godziny – oczywiście jeśli ktoś nie boi się surowego i brudnego, ultra-podziemnego black metalu. Sacrilege, bo to on jest właśnie jednoosobową załogą Profane Congregation, częstuje nas tutaj dość klasycznymi patentami, podanymi i poskładanymi bardzo sprawnie. Są więc całe tony szybkich tremolo, obowiązkowo osadzonych na galopującej perkusji, z których co jakiś czas wyłaniają się melodyjne motywy. Gitary są oczywiście ostre jak zardzewiała brzytwa, ale wszystko jest w miarę klarowne, da się bez wysiłku wyłapywać poszczególne motywy. Podoba mi się że jest to materiał dość zróżnicowany, oczywiście w pewnych gatunkowych granicach. Taki „Blinded” na przykład rozpoczyna się jakimiś mrocznymi, tajemniczymi syntezatorowymi dźwiękami, zaraz po nich wchodzi zajebisty, toczący się wolno riff, który po chwili lekko przyspiesza i zaczyna zajebiście bujać. Oczywiście po jakimś czasie wszystko rozkręca się na dobre i wchodzi na wysokie obroty, by zakończyć się znowu jakimiś niezidentyfikowanymi szumami. Co ciekawe, nawet w przypadku tych dwóch długich utworów nie ma się wrażenia „przeciągania”, wszystko jest dobrze poskładane i nie nuży. Przy pierwszym przesłuchaniu człowiek wprawdzie może mieć wrażenie lekkiego chaosu, ale gdy już przebijemy się przez brzmieniową surowiznę i wsłuchamy dobrze to robi się naprawdę ciekawie.
Osobne słowa pochwały należą się tutaj panu Sacrilege za wokale, które robią naprawdę duże wrażenie. Tak chorych, opętanych, nawiedzonych i psychopatycznych wrzasków nie słucha się codziennie. Słuchawki na uszy, w ciemną noc do lasu i schiza murowana! Cóż, Finowie potrafią w takie dźwięki dość dobrze, a ten materiał jest tylko tego dowodem. Ja na pewno co jakiś czas sobie do tego albumu wrócę.
Wyd. Morbid Chapel Records, 2020
Lista utworów:
1. Vicious Circle
2. Blinded
3. The Black Light
4. Soul Ascension
Ocena: -8/10