Witchbones – Goety
(13 września 2020, napisał: Prezes)
Zespół, a w zasadzie projekt Witchbones to twór jednego gościa ze Stanów, który powstał w 2018 roku i od tego czasu urodził już całe mnóstwo materiałów, w tym trzy pełniaki. Taka obfitość nie zawsze idzie w parze z jakością (delikatnie mówiąc), dlatego trochę się tego materiału obawiałem… Pierwsze przesłuchanie najnowszego albumu „Goety” wydawało się potwierdzać moje obawy. Sam początek to jakieś bliżej niezidentyfikowane buczenie, charczenie i inne tego typu dźwięki, a człowiek zastanawia się czy to już muzyka czy to jeszcze jakieś chore intro. Po kilkudziesięciu sekundach okazało się, że z tej masy chaosu zaczynają wyłaniać się riffy. No pięknie – myślę sobie – gość przykrywa syfiastym brzmieniem jakieś nieporadne próby tworzenia bluźnierczych dźwięków. Im dalej w las jednak zaczęło się robić coraz lepiej… tzn. coraz gorzej. Moje uszy przestały krwawić, umysł przyzwyczaił się trochę do ultra syfiastego brzmienia, a sama muza zaczęła wciągać niczym lepkie, cuchnące, smoliste bagno. Gdzieś tam z otchłani tego dźwiękowego chaosu zaczęły wypełzać potężne, brutalne dźwięki osadzone gdzieś na pograniczu death, black i ponurego doom metalu. Duszny i gęsty klimat, potęgowany przez diabelskie wokale, które są niczym wiejący z otchłani piekielnych morowy wiatr, robią naprawdę potężne wrażenie. Co jakiś czas, spomiędzy tych chorych dźwięków wyłoni się jakaś klawiszowa plama albo nawet kobiece zawodzenie. Co ciekawe, w dwóch miejscach, dzieląc ten materiał jakby na trzy części, pojawiają się spokojne, instrumentalne wstawki (naprawdę ciekawe!), które stanowią kontrast dla pozostałej części tej płyty. Z czasem, gdy już człowiek przyzwyczai się do tego specyficznego, brudnego i zbasowanego brzmienia całość zaczyna być o dziwo coraz lepiej przyswajalna i wchodzi do głowy na dłużej. Pod względem czystości brzmienia najlepiej chyba wypada ostatni na płycie cover Burzum, pewnie dlatego, że ma najbardziej wyraziste riffy.
Do całości tego albumu ja ostatecznie się przekonałem i dziś słucham go już z sadystyczną przyjemnością, ale na pewno trochę to trwało. Jeśli zamierzasz przesłuchać ten materiał pobieżnie, nie poświęcając mu należytej uwagi, prawdopodobnie usłyszysz tylko jedną wielką dźwiękową masę, która dość szybko cię odrzuci. Polecam jednak trochę się pomęczyć i wsłuchać dobrze, bo warto.
Wyd. Morbid Chapel Records, 2020
Lista utworów:
1. Aglaos Wolves
2. Queen of the Crossroads
3. Snow-It-Beautifies
4. Goddess of Black Magick
5. There Is Thunder in Our Hearts
6. Why Have You Killed Them… the Beautiful Flowers?
7. Summon What Once Was
8. Ghosts of Fallen Wolves
9. When Blood Runs Black
10. Erblicket die Tochter des Firmaments (Burzum cover)
Ocena: +7/10