Comin – 23 45 32 11 33 (Człowiek)
(6 sierpnia 2020, napisał: Pudel)
Oddajmy na początek głos zespołowi: „Comin to wałbrzyski zespół powstały w 2013 roku, składający się z pięciu chłopaków o zróżnicowanych inspiracjach – w swojej muzyce próbują oni łączyć różne style, zachowując przy tym wspólny mianownik jakim jest ciężkie rockowo-metalowe granie” – szczerze mówiąc, gdy widzę taki opis, to staram się uciekać gdzie pieprz rośnie, bo zwykle takie frazesy przykrywają nie szerokie inspiracje twórców i nietuzinkowe pomysły, a brak osłuchania, desperackie próby łączenie wszystkiego z wszystkim i ogólną mizerie rodem ze studenckiego przeglądu. Czasem jednak trafi się coś naprawdę ciekawego, więc sprawdzić taką promówkę jak najbardziej wypada. Gdzie na skali znajduje się ten wałbrzyski Comin? no cóż, gdzieś pośrodku. już pierwszy numer pokazuje z czym będziemy mieć do czynienia – są i thrashowe riffy (i takaż perkusja), i trochę „nowocześniejszych”, i ryczenie a’la Pantera, i czyste zaśpiewy, i heavy metalowy fragmencik. Dalej w sumie podobnie, jeszcze jest oczywiście odrobina „klimatu”, trochę takiego „ciężkiego rocka” co to i O.N.A. i illusion może przypomnieć. Dodatkowo żaden z tych wszystkich fragmentów nie jest jakiś wybitny, nie ma tu epokowych riffów, genialnych refrenów czy nawet jakichś po prostu wpadających na dłużej w pamieć motywów. Czemu więc napisałem, ze zespół jest „po środku” skali? No bo mimo wszystko, da się tego słuchać bez bólu zębów. A SERIO w przypadku „mocnego rocka/metalu” to nie jest regułą. To jest wszystko jak najbardziej poprawne, dobrze zagrane, świetnie brzmi, nie ma tu dziwnych przejść, niby ładnie się to klei… ale po prostu brak tu jakiegokolwiek charakteru, tożsamości (robienie misz-maszu ze wszystkiego to jeszcze nie własny styl). Słyszałem dziesiątki płyt tego typu i mimo zapewne jak najszczerszych chęci twórców, żadna z tych kapel (daruję nazwy, choć korci…) kariery nie zrobiła – po prostu jak coś jest „dla każdego”, to jest dla nikogo. Comin moim zdaniem naprawdę nieźle wypada w takim cięższym, trochę połamanym graniu (druga połowa „Po grób” na przykład), właśnie z czystszym wokalem – i na miejscu zespołu szedłbym w takim kierunku. Marudzę okrutnie, ale to dlatego, że naprawdę słychać tu potencjał, który niestety gdzieś się stracił, chyba przez pragnienie upchania do tych numerów wszystkiego co „najlepsze”. Przy czym jak już wspominałem – realizacyjnie, brzmieniowo jest super. Album nie męczy, no da się tego słuchać. Ale też z własnej, nieprzymuszonej woli pewnie posłuchałbym raz i odesłał cedeka w niebyt. Natomiast gdy zespół znów coś nagra, to chętnie sprawdzę – bo możliwości jak najbardziej są, tym razem – moim zdaniem – coś jednak nie zagrało jak trzeba. Bywa.
Wyd. własne zespołu, 2020
Lista utworów:
1. K@mi3n
2. W mord3
3. Po Grób
4. Horror
5. Z7łowi3k
6. Kł@mc@
7. Zmi@ny
Ocena: 5/10