CZORT – APOSTOŁ
(25 maja 2020, napisał: Przem "Possessed")

Ogromnie ucieszyłem się gdy okazało się, że Czort to nie jest jedynie jednorazowy project, lecz pełnoprawny zespół. Z “Czarną Ewangelią” chyba każdy miał już okazję się zapoznać i wie jak wysoko zawiesił sobie zespół poprzeczkę. Tym bardziej czekałem na kolejnego ich pelniaka (W między czasie pojawili się jeszcze na splicie z Dagorath i Mordhell). Nie zawiodłem się. “Apostoł” w pełni rozwiał moje obawy, bo jest tak samo dobrą jesli nie lepszą płytą od ich debiutu. Czartowi udało sie wyczarować kolejny raz specyficzny dla nich klimat i ugruntować swoją pozycje w naszym rodzimym undergroundzie.
Krótkie into rozpoczyna “Manicheistyczny dualizm wszechświata”. Wchodzi melodyjny i świetny riff, pojedyńcze uderzenia perkusji i dobrze naoliwiona machina rozpędza się. Ochrypły wokal Mateusza jest bardzo czytelny, a mimo to świetnie wpisuje się w konwencje. Chwilowe zwolnienie i muzyka przyspiesza, Grzesiek na perkusji zmienia tempo, a muzyka leci na jednym riffie, który żre niesamowicie. Kolejne zwolnienie, w którym wyraźnie słychać minimalistyczną pracę basu, pojawiają się ciekawe zagrywki gitarowe, a muzyka przetacza się niczym burza w średnim tempie. Średnim tempem rozpoczynają się “Schody podświadomości”. Muzyka nie zmieniając tempa zagęszcza się, pojawiają się świetne zagrywki gitarowe w tle. Mateusz potrafi również zaryczeć dodając dużo ekspresji do tej i tak już ekspresyjnej muzyki. Świetny riff schowany jest jakby na drugim planie za ścianą dżwieków perkusji i wokalu, wychodząc na pierwszy plan zaczyna bujać słuchaczem, zmienia się tonacja. “Narodziny końca” atakują szybkim tempem i miarowymi dźwiękami perkusji, riff jest prosty i mantryczny. Wraz ze zwolnieniem tempa wchodzi wokal. Wraz ze zminą riffu zmienia się również praca perkusji. Instrumenty milkną i pozostajemy z sama gitarą, po chwili reszta instrumentów powraca by miażdżyć dalej uszy słuchacza średnim tempem. W zwolnieniu współpraca gitar zachwyca. Nie jest to nic skomplikowanego, lecz nie raz się już przekonaliśmy, że często w prostocie tkwi diabeł. Ciekawą rytmiką rozpoczyna się “Manifest niepodległej woli”. Druga gitara wygrywa świetne motywy, muzyka przechodzi w średnie tempo, pojawiają się przejscia z dobrze zaaranżowaną perkusją, po ktorych muzyka staje się niczym hymn czemu idealnie wtóruje wokal Mateusza. Pod koniec utworu pojawiają się ciekawe wstawki gitarowe i świetnie pokombinowane aranżacje perkusyjne. “Grając w szachy z Diabłem” rozpoczyna połamany riff, który zmienia się i wchodzi reszta instrumentów. I tutaj rozpoczyna się dialog Boga z Szatanem, wokalnie wolałbym nieco większe zróżnicowanie wokali w tym dialogu, lecz patrząc obiektywnie i tak brzmi to rewelacyjnie. Muzyka zwalnia, perkusja chociaż minimalistyczna, a może własnie dlatego brzmi świetnie. Wokal pełni funkcję narratora I mimo braku zmiany tempa, dźwięki się zagęszczają za sprawą gitar. Kolejny genialny riff rozpoczyna “Tchnienia egzystencji”. Średnie tempo z wolnymi przejściami na zestawie i szybkim piórkowaniem gitarzysty idealnie współgrają. Pojawia się kolejny “łamany” riff podnoszący się w tonacji z każdym kolejnym zagraniem. Muzyka powraca do pierwotnej melodii. W pewnym momencie wokal staje się wręcz pompatyczny. Nieco szybszym tempem rozpoczyna się “Dysonans duszy”. Perkusja jest gęstsza, riff urywany, a po chwili muzyka wkrocza w bardziej klasyczne black metalowe tory, wokal staje sie na moment nieco “norweski”, a Grzesiek zaczyna grać balsty. Jest to krótki przerywnik, po którym muzyka powraca do znanego nam czartowskiego stylu. Mimo wszystko jest to najbardziej nietypowy dla Czarta utwór zarówno pod względem riffów jak i aranżacji, lecz nawet w takiej konwencji zespół świetnie sobie radzi. Na koniec otrzymujemy jeszcze “W sercu chaosu”. Klasycznie, powiedziałbym nawet heavy metalowo rozpoczynający się utwór. Tempo zwalnia do średniego, a praca gitar urywa łeb. Pojawia się zwolnienie z prostym riffem i nieskomplikowaną pracą perkusji. Natomiast melodia, która została stworzona tak prostymi metodami wżera się w mózg. Muzyka przyspiesza, nie tracąc nic z melodyjności. Wraz z kolejnym zwolnieniem nastrój staje się nostalgiczny, Mateusz zaczyna śpiewać czystym głosem, jedynie z nałożonym efektem. Pojawiają się klawisze w tle. Na koniec pozostaje nam nieco ambientowych dźwiękow kończących ten wspaniały album oraz…. Kilka uderzeń podobnych do tych, którymi kończy się każdy album Bathory, co myślę jest zaplanowanym zabiegiem.
To co u wielu zespołów potraktował bym jako wadę idealnie sprawdza sie w wykonaniu Czorta. Duża melodyjność, bardzo czytelny wokal to w przypadku “Apostoła” zdecydowane atuty. Myślę, że jest tak dlatego, że chłopaki maja pomysł na swoją muzykę, a aranżacje są dobrze dopracowane. Jest jeszcze jeden bardzo istotny aspect zwiazany z muzyka Czorta, o którym wcześniej nie wspomniałem. Są to teksty, bez których odbiór tej muzyki nie byłby pełny. Wszystkie te element złożone razem sprawiają, że od miesięcy nie mogę się uwolnić od tego albumu I wcale źle mi z tym nie jest hehehe. Dlatego ocena jest jaka jest, a album potwierdził tylko mocna pozycje zespołu na scenie.
Wyd. Under the Sign of Garazel Productions, 2020
Lista utworów:
1. Manicheistyczny dualizm wszechświata
2. Schody podświadomości
3. Narodziny końca
4. Manifest niepodległej woli
5. Grając w szachy z Diabłem
6. Tchnienia egzystencji
7. Dysonans duszy
8. W sercu chaosu
Ocena: 9/ 10
https://czortbluznierca.bandcamp.com/
https://www.facebook.com/czortbluznierca/
https://www.facebook.com/utsogp
https://garazelprod.bandcamp.com/releases
