Black Pestilence – Hail the Flesh
(16 kwietnia 2020, napisał: Kudłaty)
Zespół Black Pestilence poznałem całkowicie przypadkiem, a na dodatek kompletnie nie od tej strony co trzeba, czyli od nowego albumu. Gdy chciałem ogarnąć ich starsze materiały, okazało się że są tylko na bandcampie, a sam zespół wszystkie jak dotychczas pełniaki wydal samodzielnie i na CD-R’ach, co jest dość ciekawym zabiegiem. Jak tylko zobaczyłem nazwę, fajną okładkę oraz tytuł nowej płyty, można powiedzieć że byłem kupiony, a informacja że są z Kanady tylko zaostrzyła apetyt, ponieważ duża większość rzeczy, które słyszałem z tego kraju była przynajmniej dobra, no i pod tym kątem chłopaki również nie zawiedli.
Na całość, składa się 9 numerów, z czego 8 to krótkie, i bardzo intensywne strzały w ryj, bedące świetnym połączeniem black/thrash metalu i chamskiego, bezkompromisowego punk rocka. Ostatni kawałek zaczyna się całkiem klimatycznym intrem i jest najwolniejszym, najdłuższym i prawodopodobnie też najcięższym numerem jaki dostajemy. Całość trwa niewiele ponad pół godziny, co jest bardzo korzystną czasówką dla tego typu muzyki, prostej, spójnej, bezpośredniej, chaotycznej, a jednocześnie odprężającej i bardzo chwytliwej. Jest to album przy którym nie musimy się skupiać, szukać jakiegoś drugiego dna, czy specjalnie schowanych niespodzianek w tekstach lub muzyce.
Wyd. self-released, 2020
Lista utworów:
1. Hail the Flesh
2. Spurn All Gods
3. Hellfire
4. True to the Dark
5. Cloven Division
6. Godless
7. Frauds to the Throne
8. My Will to Power
9. Ephemeral
Ocena: -8/10