ODI PROFANUM VULGUS – BUG
(23 marca 2020, napisał: Robert Serpent)

Data założenia zespołu – 2004, debiutancki album „Bug” wydany własnym sumptem w 2019 roku. Wcześniej były dwa dema i EP-ka „Explicite” z 2009 roku. Prosta matematyka wskazuje, że nagranie debiutu zajęło muzykom Odi Profanum Vulgus aż 10 lat. Cóż nie od dziś wiadomo, że nie jest sprawą prostą w przypadku dorosłych facetów godzenie pracy, obowiązków rodzinnych i pasji, a nie ukrywam, że na „Bug” słyszę pasję i radość grania.
Zacznijmy jednak od początku Bracia i Siostry… Wiem, że płyta ta może być trudna w odbiorze, ze względu na zróżnicowanie materiału, jak i czas jej trwania (nieco ponad 53 minuty). Coś co jedni będą postrzegać jako jej przekleństwo, ja akurat traktuję jako atut. Muzyka może trafiać do słuchacza od razu, może do niego nie trafić wcale lub może słuchacz do niej dojrzewać i po czasie dostrzec jej walory. U mnie z „Bug” było tak, że zaraz po odpaleniu krążka zaiskrzyło. Bywają dni, że człowiek mierzy się z płytami łudząco do siebie podobnymi i czasem ciężko słuchać wałkowania w kółko tych samych motywów, szczególnie jeśli słucha się dużo i trafiają się kopie kopii. Muzycy Odi Profanum Vulgus wymieszali mnóstwo różnych pomysłów i spłodzili album momentami zaskakujący, ale dzięki temu przykuwający uwagę i przez cały czas trwania wypełniony niespodziankami (mam na myśli brak szablonowych zagrywek i banalnych struktur (tfu) piosenek.
Głównym składnikiem „Bug” jest mieszanka black/death metalu, ale kapela nie stroni od wycieczek w zupełnie inne rejony muzyczne. Mamy zatem partie technicznych wygibasów (choćby w „Puke Them Out”), mamy czyste wokale a’la Borknagar („Psycho Recover”), mamy również ciężar i walec pojawiający się co jakiś czas w kompozycjach i urozmaicający całość. Wszystko to jednak jest zrobione z głową na karku i dopracowane w sposób bardzo smaczny. W odpowiednich momentach z głośników sączy się jad i cały czas wyczuwalny jest piekielny klimat. A uwierzcie mi, Odi Profanum Vulgus potrafi przypierdolić siarczystym black metalem. Strzały te są przemyślane i nie są niczym tzw. „cepy” rzucane na ślepo przez ledwo trzymającego się na nogach boksera, tylko są to soczyste sierpowe nastawione na sianie spustoszenia u przeciwnika.
Wystarczającym dowodem na „urok osobisty” tego krążka niech będzie fakt, że te ponad 50 minut zleciało jak „biczem strzelił” i ani raz nie pojawił się u mnie grymas zniesmaczenia, ziewanie czy inne tego typu oznaki przeciętności słuchanej muzy. Rozumiem, że nie wszystkim przypadnie do gustu „Bug”, ale mi zrobił w chuj dobrze.
Wchodzi ten album jak nóż w masło, jak kutas wyposzczonego kierowcy tira w rozjechaną szparę doświadczonej dziwki zza wschodniej granicy (poniosło mnie, wiem). Nie mam żadnych powodów do szukania dziury w całym i jest to kolejny album, który często będzie gościł w moich odtwarzaczach. Jest dobrze, baaa, jest bardzo dobrze i mam nadzieję, że „Bug” będzie materiałem, który zwróci baczniejszą uwagę metalowego światka na Odi Profanum Vulgus. I życzyłbym sobie, żeby kolejny album nie został nagrany w 2030 roku ;) Piszcie o płytki do kapeli, warto mieć na półce ten album!
Wyd. własne zespołu, 2019
Lista utworów:
1. Egzaltation of 9
2. Devout
3. Massmerize
4. Psycho Recover
5. Bug
6. Puke Them Out
7. Thoughts
8. Ordeal
9. Ad Finem
Ocena: +8/10
https://www.facebook.com/odiprofanumvulgus.band
