NEOLITH – I AM THE WAY
(2 marca 2020, napisał: Robert Serpent)

Nie chcę być monotematyczny i w kółko pierniczyć jedno i to samo. Króciutko zatem tytułem wstępu napomknę, że takie zespoły jak Neolith w moim prywatnym rankingu zajmują zaszczytne miejsce. Miejsce, które zostało wypracowane konsekwencją, uporem, wytrwałością i talentem do tworzenia muzyki.
Podkarpacki Neolith wraca z piątym albumem, który ukazał się się pod skrzydłami Mythrone Promotion. Jak na zespół z blisko 30-letnim stażem nie jest to może oszałamiająca ilość, ale w przypadku Neolith można śmiało mówić o jakości. Mało tego, każda kolejna płyta Leviego i spółki jest krokiem w przód i podkarpacka załoga powoli, ale stopniowo wspina się w hierarchii polskiej muzyki rozrywkowej ;)
Można nagrywać płyty często i zjadać własny ogon, tym samym strzelając sobie w kolano, można też wydawać albumy rzadziej, ale wypełnione jakością i zarazem przemyślane i dopracowane. Tak jest właśnie w przypadku „I Am the Way”. Neolith nagrał najbardziej death metalowy album w swojej dyskografii, a zarazem stworzył najdojrzalszy materiał. Oczywiście nie otrzymujemy napierdalania od pierwszej do ostatniej sekundy, słychać, że mamy do czynienia z dobrze znanym (przynajmniej niektórym) zespołem. Osiem utworów wchodzących w skład „I Am the Way” zabiera nas w świat wykreowany przez Neolith. I o ile album zaczyna się w sposób, rzekłbym, dosyć stonowany, to już mniej więcej w połowie rozpoczynającego krążek „The Abu Hymn” dostajemy po pysku rasowym death metalem. I tak właściwie jest przez cały czas trwania płyty. Niech przypadkiem ktoś nie pomyśli, że Neolith nagrał krążek ślepo pędzący na łeb na szyję i całkowicie porzucił znane z wcześniejszych wydawnictw wolniejsze partie. Owszem jest szybciej i agresywniej, ale osobiście zrzuciłbym to na karb rozwoju i ewolucji. Nie brakuje jednak zwolnień („Hear Ye, Hear Ye!”), które pozwalają na złapanie oddechu przed kolejnym ciosem.
Płyta wciąga i wsysa, a jak już wciągnie to drapie i gryzie okrutnie. Jest na niej całkiem sporo gitarowych „zabaw” (solowe partie) i absolutnie nic tutaj nie znalazło się przypadkiem. Dojrzałość, doświadczenie, pomysłowość… Wszystko to aż kipi z tego krążka i spięte ze sobą do kupy daje dzieło niemal doskonałe. Taki „In the Name of Umamu” dosłownie mną zawładnął i omamił. Nie jest to jednorazowy wybryk, bo cały album trzyma najwyższy poziom i gruntuje wysoką pozycję Neolith na rodzimej scenie.
Kurewsko dobry i mocny materiał, jak każdy wychodzący spod rąk podkarpackiej załogi. Proste równanie na zakończenie, Neolith = jakość. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mógł poczuć się niezadowolony obcując z „I Am the Way”.
Wyd. Mythrone Promotion, 2019
Lista utworów:
1. The Abu Hymn
2. Wanderer Who Bestows
3. Irarazakku
4. In the Name of Umamu
5. Ask and Thou Shalt Receive
6. Hear Ye, Hear Ye!
7. I Am the Way
8. Let the Heavens Rejoice
Ocena: 9/10
http://www.neolith.pl/
https://www.facebook.com/neolith
