DIATOM – DIATOM
(3 lutego 2020, napisał: Robert Serpent)

Obawiałem się zderzenia z tą płytą, przyznaję się bez bicia. Obawiałem się, bo wiedziałem, że nie jest to muzyka, której słucham zbyt często i najzwyczajniej w świecie nie siedzę w takich klimatach. Z drugiej strony jednak, człowiek się starzeje i z każdym kolejnym przybywającym siwym włosem inaczej postrzega się muzykę. Niektórzy to nazywają dojrzałością. Zwał jak zwał, ale fakt jest taki, że z wiekiem człowiek jest mądrzejszy i najpierw poznaje, a potem ocenia, a nie tak jak to bywało za smarkacza.
Diatom to bliżej mi nieznany zespół z Trójmiasta, a „Diatom” to pierwsze wydawnictwo zespołu. Nie jest to pełnoczasowy album, a jedynie czteroutworowa EP. Całość trwa nieco ponad 20 minut i jest to wystarczająca ilość materiału, żeby wyrobić sobie zdanie o Diatom.
Nie często goszczą u nas zespoły pokroju Diatom i różnie taka muza może być odebrana przez zapatrzone w ekstremalne metalowe dźwięki towarzystwo. Liczę jednak, że znajdzie się grono osób, które „łyknie” ten albumik.
Podoba mi się „Diatom”, nawet bardzo. Panowie obracają się w rejonach progresywnego rock/metalu, ze śmiałymi wędrówkami w stronę jazzu. Mimo, że jak wspomniałem, płytka zawiera zaledwie cztery autorskie kompozycje to dzieje się na niej sporo. Słychać, że panowie w granie muzyki bawią się nie od wczoraj. Mnie osobiście ta płytka wciągnęła, a partie saksofonu (gościnny udział Macieja Pohla) kupiły mnie całkowicie. Saksofon pojawia się w dwóch ostatnich utworach (nieco psychodelicznym i jazzującym kawałku zatytułowanym „Powrót” i wcześniejszym „Każdy”). Nie mogę powiedzieć, że jestem fanem saksofonu, ale jakoś tak się składa, że hipnotyzuje mnie ten instrument dęty.
Brzmieniowo i kompozytorsko to najwyższa półka. Należy zaznaczyć, że płyta jest mocno instrumentalna i właściwie tylko w „Najdalej” i „Każdy” pojawia się… głos. Celowo nie piszę o wokalu, bo mamy do czynienia z czymś w rodzaju recytacji, za którą odpowiada gościnnie występujący Michał Spryszak. Akurat ja nie miałbym nic przeciwko, gdyby całość materiału była instrumentalna. Uważam, że Diatom ma wiele ciekawego do zaoferowania instrumentalnie. I nie chodzi w żadnym wypadku o to, że głos Michała spierdolił muzykę. Absolutnie tak nie jest, ale jakoś bardziej do mnie trafiają instrumentalne popisy Diatom.
Tak czy inaczej bardzo pozytywnie mnie zaskoczył ten materiał i przyznam szczerze, że zajebiście pasuje mi ta płytka do jazdy samochodem. A czasem się zastanawiam co by tu sobie zabrać do auta i co jakiś czas mam ochotę na nieco delikatniejsze dźwięki, niż wyziewy z piekła rodem. Jakoś tak mam, że od czasu do czasu lubię jazdę przy „pływających” i kołyszących gitarach i nieco mniejszej porcji agresji niż ta, którą mam każdego dnia w domu.
Jestem na „tak” i czekam na kolejny materiał Diatom. Chętnie posłucham pełnego albumu, bo słychać, że mamy do czynienia z profesjonalistami w każdym calu.
A na marginesie… W sieci można sobie obejrzeć klip do utworu „Każdy”.
Wyd. Pies z Kulawą Nogą, 2019
Lista utworów:
1. Ostatni
2. Najdalej
3. Każdy
4. Powrót
Ocena: -8/10
