Ancient Flame – Tyrant Blood
(30 stycznia 2020, napisał: Prezes)

Kojarzycie takie nazwy jak Labyrinthine czy Skullreader? Spokojnie, ja też nie… Okazuje się, że są to one-man projekty, za którymi stoi ta sama osoba o inicjałach J.L. (metalarchives podpowiada, że ta druga litera rozwija się w polskobrzmiące nazwisko). Gość ma widać parcie na tworzenie cały czas nowych rzeczy, bo kolejny jego jednoosobowy projekcik to właśnie Ancient Flame. Pewnie dalej żyłbym w nieświadomości że takie coś w ogóle istnieje, ale debiutancki materiał AF wydany został na CD przez naszą rodzimą Morbid Chapel Records. Szczerze mówiąc na hasło „black metal one-man band from USA” zazwyczaj zapala mi się lampka ostrzegawcza bo tego typu rzeczy dotychczas były dla mnie w większości rozczarowujące, ale od razu zaznaczam, że z „Tyrant Blood” jest inaczej. Z pewnością nie jest to album roku, albo coś do czego wracałbym w przyszłości regularnie, ale na pewno też czas spędzony z tym krążkiem nie był czasem straconym. J.L. penetruje dość mocno wyeksploatowane już rejony gatunku, ale robi to naprawdę dobrze i z wyczuciem. Jego black metal łączy w sobie najlepsze cechy różnych odcieni tego gatunku tworząc coś interesującego, czego słucha się z przyjemnością. Jest tutaj sporo norweskiego chłodu, jest też dużo atmosferycznego, często melodyjnego grania, są też wreszcie mono epickie i podniosłe elementy kojarzące się ze środkowym etapem działalności Bathory. Dużo jest szybkich motywów, opartych na blaście i tremolach, są też jednak wpadające w ucho średnie tempa i wolne, monumentalne marsze. Pagan metalowe, wojenne tropy też są dość wyraźnie słyszalne. Wokal to raczej typowy blackowy skrzek, choć na szczęście dla moich uszu nie za wysoki. Wtórują mu często (zapewne sztucznie generowane) chóry, które tylko podkręcają podniosły klimat. Co ciekawe, jak na standardy blackowych jednoosobowych projektów brzmi to wszystko zaskakująco dobrze. Gitary mają swój ciężar, nie bzyczą jak rój wściekłych pszczół, wszystko jest w miarę selektywne, nawet perkusja nie brzmi jak kartonowy automat, tylko jak żywe bębny (może są żywe?). Doskonale słychać też, że J.L. obsługiwać instrumenty potrafi i ma wiele ciekawych pomysłów, co przecież przy tego typu projektach takie oczywiste nie jest.
Ogólnie dla mnie cały ten Ancient Flame to spore zaskoczenie. Może nie jest to najoryginalniejsza rzecz na świecie, ale słychać że robiona z pasją i pomysłem. Słowa uznania dla Waldka, że takie rzeczy wykopuje i wypuszcza u nas.
Wyd. Morbid Chapel Records, 2019
Lista utworów:
1. Arrow Of Truth And Fire
2. Blades Of Honor
3. Barbaric Majesty
4. The Druid
5. Wrath Of Giants
6. Tyrant Blood
7. The Rising Flame Of Hate
Ocena: -8/10
