Wraith – Absolute power
(20 sierpnia 2019, napisał: Pudel)
Wraith to trio z Indiany, istniejące dopiero od trzech lat, mimo to panowie machnęli już dwie duże płyty(ta druga to opisywany właśnie „Absolute power”) jak i jakieś pomniejsze wydawnictwa. Muzyka na tej płycie zawarta to po prostu niecałe pół godziny lekko blackującego thrashu, miejscami ze speed czy heavy metalowymi gitarowymi zagrywkami. Panowie musieli naprawdę sporo się nasłuchać Toxic Holocaust, bo o ile ogólny klimat jest ciut inny, to miejscami naprawdę mocno słychać inspiracje twórczością Joela Grinda. Na przykład w otwierającym materiał utworze „Devil’s Hour”. Na pewno nie powinni tez narzekać na ten album zwolennicy Midnight czy solowych płyt Vanika – gitarzysta(odpowiadający też za odgłosy paszczą) Matt Sokol potrafi zaskoczyć ciekawym riffem czy solówką. Co wraz z miejscami wyeksponowanym basem sprawia, że jednak czymś ta płyta się wyróżnia. bo nie czarujmy się – jest jakaś moda na takie granie i szalenie łatwo zgubić się w tłumie podobnie grających ludzi udających, że oto mamy rok 1986. Wraith balansuje gdzieś na granicy takiej własnie przeciętności a jednak czegoś ciekawszego. Oczywiście, takiej muzy świetnie się słucha, bo i gitara tnie jak trzeba, i bębniarz wie co z pałkami i stopami zrobić jadąc ślicznymi poleczkami i dibitami, wokal jest odpowiednio brudny… No, tyle że jak się to porówna z klasykami Venom, Bulldozer czy nie wiem, nawet jedynka Running Wild to taki Wraith wypada jak dużo młodszy i tak trochę mniej udany braciszek. Nie można temu odmówić kopa, co to to nie, ale znów: jak to postawić obok takiego „Pure filth” Warfare, to mamy nokaut w pierwszej rundzie… Myślę, ze robotę by tu zrobiło zwiększenie procentowego udziału punka, bo takie rzeczy jak chamski wstęp „At the stake” naprawdę robią robotę. Z takimi płytami jest problem – fajnie się tego słucha, grać goście potrafią, nawet kompozycje jak najbardziej są ok – ale to już milion razy było, także w o wiele lepszym wykonaniu, z jakąś taka iskra diabelską, której tu jeszcze chyba trochę brakuje. Fajny piwniczno – imprezowy wpierdolik z tego „Absolute power”, ale czy wrócę do tego materiału częściej niż raz na ruski rok – śmiem wątpić.
Wyd. własne zespołu, 2019
Lista utworów:
01. Devil’s Hour
02. Acid Mass
03. Meaningless Planet
04. The Curse
05. War of Aggression
06. At the Stake
07. The Hunt
08. Eyes of the Sacred Ram
09. Absolute Power
10. Death Comes Ripping (The Misfits cover)
Ocena: +6/10