Watain – Casus Luciferi
(29 listopada 2004, napisał: Prezes)
…chwytam czarno-białe, kartonowe pudełko. Chwilę oglądam okładkę. Na niej brak jakiegokolwiek napisu, nazwy zespołu czy albumu. Tylko intrygujący i przyciągający wzrok rysunek. Wyciągam płytę. Przyglądam się jej uważnie. Tak, pierwsze wrażenie nie było mylne – płyta jest całkowicie czarna. No nieźle… Wkładam ją do odtwarzacza. Wciskam ‚play’ i zaczyna się…
… w momencie przenoszę się w miejsce gdzie dominującymi kolorami są czerwień i czerń. W miejsce gdzie rzeki i jeziora płoną a ludzie przypiekani są na wolnym ogniu przez kosmatych rogaczy. Tak proszę Państwa… Watain właśnie zabrało mnie na 50 minutową wycieczkę w najodleglejsze zakątki Piekła!
Już od pierwszych dźwięków chwyta nas za pysk surowy i bluźnierczy Black Metal w najczystszej (najbrudniejszej?) postaci. Chociaż Szwedzi nie są aż tak strasznie starym zespołem (mają dopiero sześć lat) to jednak stworzyli album niezwykle dojrzały i przemyślany. "Casus Luciferi" ma w sobie to "coś"! Coś co wyróżnia ten album spośród całego gąszczu brzmiących podobnie black metalowych szrutów. To COŚ nie pozwala nam się od niego oderwać. Album nawołuje, a wręcz żąda abyśmy spuścili go raz jeszcze, od początku. W moim przypadku nawoływanie to odnosi skutek bo ostatnio słucham ten album po dwa razy pod rząd. Gdyby już dzisiaj kończył się ten rok a ja miałbym wskazać album, który miałby nosić miano "Black Metalowy Album Roku" to bezsprzecznie byłby to właśnie "Casus Luciferi".
Niestety tego albumu nie dostaniecie w pierwszym lepszym Empiku. Należy więc trochę pomęczyć się aby zdobyć to Dzieło Czarnej Sztuki. Mogę Was jedynie zapewnić że WARTO!
Lista utworóó
1. Devil’s Blood
2. Black Salvation
3. Opus Dei (The Morbid Angel)
4. Puzzles of Flesh
5. I Am the Earth
6. The Golden Horns of Darash
7. From the Pulpits of Abomination
8. Casus Luciferi
Ocena: +9/10