Delictum Initiale – Maldarius

(22 stycznia 2006, napisał: Prezes)


Delictum Initiale – Maldarius

Cześć! Tradycyjnie już pierwsze pytanie nie będzie dotyczyć historii zespołu… Powiedz mi czego słuchasz w chwili odpowiadania na te pytania?

Cześć! W tej chwili „bloodyhymn” Necrophobic. Nie chce mnie ta płytka zostawić w spokoju, słucham jej bez opamiętania oraz Malevolent Creation „The Will To Kill”

Teraz dopiero powiedz mi jak to się stało, że zaczęliście grac pod szyldem Delictum Initiale?

Kiedy już graliśmy kilka miesięcy ktoś musiał znaleźć coś odpowiedniego na nazwę bandu. Tak się złożyło, że przeglądałem jakąś tam prasę, przeczytałem artykuł o morderstwie. Mąż, jak się nie mylę, zabił swoją żonę, nagle kolesiowi odbija i dokonuje rzezi. W psychiatrii nazwali to z łaciny właśnie delictum initiale, a to nic innego jak popełnienie zbrodni przez osobę dotychczas normalną, tzw. zbrodnia w afekcie. Przyczyną takiego zachowania może być spiętrzenie afektu, czyli silne wzburzenie. Początek choroby zaczyna się przez przestępstwo. Zaczyna się to wybuchem. W nauce psychiatrii określa się to mianem paragnomem Brzezickiego. Tyle informacji wystarczyło, aby wykorzystać to na nazwę kapeli. Spodobało się chłopakom i tak zostało. Może trochę za długa i ciężko powtórzyć nie jednej osobie za pierwszym razem, ale cóż… metal nie jest dla wszystkich.

Gracie ze sobą już dość spory kawał czasu a ja dopiero teraz się o Was dowiaduję. Z tego, co się orientuję, to nie piszą o Was prawie żadne media metalowe. Jak myślisz czym to jest spowodowane? Nie przykładacie się do promocji czy po prostu ludzie się Wami nie interesują?

To jest właśnie dziwne. Zobacz jaką to trzeba mieć łepetynę, żeby ogarnąć cały metalowy światek, ile jest w ogóle metalowych kapel? Czy ktoś może podać chociaż przybliżoną liczbę? A ile jest co roku nowych kapel chcących zalać świat swoją muzyką – tysiące. My naprawdę graliśmy w pierwszej kolejności dla siebie, bo kochamy to robić. Wiadomo, że każdy band myśli o swojej muzyce, że jest wyjątkowa i bardzo dobra, chciałby zdobyć posłuch u innych, być rozpoznawalnym, a przy tym bogaty (he he). Nigdy nie myśleliśmy w kategoriach – zdobyć sukces za wszelką cenę! Fakt, do naszych błędów można zaliczyć to, iż nie nagrywaliśmy regularnie demówek, dzisiaj byłoby to naszym plusem. Ale popatrz z drugiej strony. Nagrywamy pierwszą demówkę po roku, czy po dwóch, wysyłamy wszędzie gdzie jest to możliwe, i znajdują się hieny co rozrywają cię na strzępy, wylewają wiadro gnoju i wycierają buty na twoim czole (no może przesadzam). Chcieliśmy tego uniknąć, bo wiemy jak to wpływa na zespół. Uwierz mi, że na 10 dobrych recenzji znajdzie się chociażby jedna, która pójdzie ci w pięty, że masz, aż dosyć. Robisz coś, co pozwala ci się oderwać od codzienności, co sprawia ci to tyle frajdy, a ktoś ci mówi, że robisz to źle? Nie o to przecież chodzi! Dzisiaj wygląda to już inaczej. Nagraliśmy coś, czego nie musimy się wstydzić, po drugie mamy chęć pokazać się dalej, poza nasze rejony, bo każdą pasję trzeba karmić, inaczej zgaśnie! Niestety innej drogi nie ma, więc i my musimy nią kroczyć, jeżeli chcemy coś osiągnąć. A zainteresowanie nami jak pamiętam zawsze było, tyle że nic nigdy nie wysyłaliśmy, nigdzie się nie udzielaliśmy.

Opowiedz teraz trochę o Waszym najnowszym dziele „The Curse Of This World”. Gdzie nagrywaliście, jak długo, ile powstawał ten materiał, no i przede wszystkim spróbuj opisać zawartą na nim muzykę.

Demo nagrywaliśmy w Koszalinie w buli.records, bo mamy tam niedaleko (ok.60 km), nie szukaliśmy zbyt daleko, bo każdy z nas ma swoje zajęcia, pracę. Nie mogliśmy sobie pozwolić na braci W. czy np. Hendrix Studio, bo nie pasowały nam urlopy i co najważniejsze nie mieliśmy takiej kasy (he he). Sama rejestracja ścieżek zajęła cztery dni, tzn. wykonanie poszło gładko. Skopaliśmy za to trochę brzmienie, bo mogliśmy chociażby popracować nad samymi gitarami, zamiast przytłaczającego ciężaru powstało świszczenie. Ale żeby nie narzekać. Po jakimś czasie zacząłem się przekonywać do tego brzmienia i już tak musi zostać. Materiał zawarty na „The Curse… powstawał w przeciągu może dwóch lat, są to kawałki tworzone jako ostatnie, więc siłą rzeczy czuliśmy, że muszą one znaleźć się na promującym nas krążku. Staraliśmy się tak dobrać utwory aby miały swoje konkretne miejsce i przypieprzenie. Nie bez znaczenia np. „Bloody Earth” znalazł się jako drugi numer, a „Ten Jedyny” jako ostatni na płycie. W sumie trochę żałujemy, że nie nagraliśmy np. jeszcze dwóch utworów. Co do muzyki cóż mogę ci powiedzieć? Uważam, że jest to dobry kąsek metalu, i wierzę w to jak nigdy wcześniej. To nagranie utwierdziło mnie w przekonaniu, że potrafimy zrobić coś z czegoś co, jak niektórzy twierdzą, już było. Zdaję sobie też doskonale sprawę z tego, że nie dokonujemy żadnych rewolucji i mimo tych ośmiu lat grania czeka nas jeszcze trochę na tym poletku. Niech najlepszym wytłumaczeniem będzie sama muza (jakby ktoś jeszcze nie wiedział to można ją ściągnąć z działu download tegoż zina).

Na „The Curse…” strasznie dużo się dzieje. Moglibyście obdzielić patentami co najmniej kilka demówek innych zespołów. Jak myślisz co sprawia, że Wasza muzyka jest taka intensywna?

Staramy się na tyle urozmaicać utwory na ile potrafimy. Takie właśnie dźwięki chcemy grać i takimi dźwiękami chcemy obdarzać innych (zabrzmiało jak z ambony, co?). Przyznam, że dla nas samych mogłoby się dziać nawet jeszcze więcej, tylko pytanie czy byłoby to przystępne dla innych? Muzyka, którą wykonujemy jest przeznaczona na koncerty. Cieszymy się jak widzimy, kiedy publika się buja i kiwa, nie ma potrzeby jeszcze bardziej utrudniać odbiór słuchaczowi. Zauważyliśmy ostatnio, że ten materiał jest nieco lżejszy od utworów, które tworzyliśmy dawniej, jest tu i tak mniej zawiłości, zmian tempa niż w starszych utworach. Zastanawiam się tylko czy jest to wynik pewnego podejścia do samego tworzenia czy po prostu już się mniej wysilamy (he he )? Ale na poważnie. Kawałki staramy się tworzyć wspólnie razem. Jeżeli ktoś przynosi jakiś motyw na próbę to chce pokazać, że jest on coś wart, nie ma raczej u nas motywów z rękawa. Druga osoba tu coś doda, tam coś zmieni i tak powstaje utwór. W miarę dobrze pod tym względem się rozumiemy. Osobiście dużo rozmyślam o tym jak np. ułożyć kolejność motywów, jak wcisnąć gdzieś akcent lub ozdobnik lub jak zmienić cały motyw, żeby powiedzieć: to jest właśnie to!

Słuchając połamanych partii gitarowych na tym materiale i dość skomplikowanych linii perkusji dochodzę do wniosku, że nie jesteście bynajmniej żadnymi nowicjuszami. Powiedz jak długo zajmujecie się graniem i ile czasu trzeba poświęcić na naukę i ćwiczenia, żeby dojść do takiego poziomu?

W D.I. gramy osiem latek. Wcześniej grałem też w innych jeszcze mniej znanych zespołach metalowych, reszta chłopaków w sumie też. Moja pierwsza gitara (pudło) pochodziła z bazaru od jakiegoś ruska, dostałem ją w ósmej klasie podstawówki. Jak tak liczę te lata to aż wstyd, bo wiesz ile mógłbym się jeszcze nauczyć grać na tym instrumencie? Żuk (perkusista), jak się nie mylę to kontakt z perką miał już gdzieś w wieku 12-13 lat i tak mu zostało do dzisiaj. Muzyka metalowa towarzyszy nam od momentu wczesnej młodości aż do dziś! No a nauka? Jeżeli czujesz metal w sercu to nawet się nie zastanawiasz ile się nauczyłeś lub jak dobrze grasz. Słyszałem o ludziach, którzy potrafili siedzieć z gitarą nawet 16-18 godzin dziennie. Nie wiem co to za trans, ale mi się nigdy taki nie przydarzył. Natomiast to co powoduje, że jesteś coraz lepszy to nic innego jak systematyczność w graniu, czy to samemu czy to z kapelą na próbach. Bywają u nas takie próby, że nieraz już nawet nie chce nam się grać niektórych utworów, ale wiemy, że musimy, żeby nie wyjść z formy. Powtarzalność i systematyczność! Zresztą grając ze sobą tak długo mamy tę łatwość w komunikacji dźwiękami, że jesteśmy niekiedy przewidywalni, a to sprawia, że chcemy podnosić poprzeczkę wyżej. Wymagamy wtedy więcej od siebie nawzajem, dlatego nasz poziom jest jaki jest.

Ostatni utwór na płycie śpiewany jest w języku polskim i muszę przyznać, że nawet nieźle to wyszło. Czy to był pierwszy tego typu eksperyment w Waszej historii, czy już zdarzały się utwory w naszym ojczystym języku? Zamierzacie w przyszłości rozwinąć ten pomysł na śpiewanie czy pozostaniecie przy języku angielskim?

W języku angielskim Mucha śpiewa od kilku lat. Wcześniej robił to oczywiście po polsku. Niektóre starsze kawałki przetłumaczył na angielski, ale jakoś wszyscy się uparli, że akurat utwór „Ten Jedyny” zostanie w naszym ojczystym. I uważamy, że jest to taki sobie wyróżnik na tym demie, który celniej trafia do słuchacza, że oprócz wspomnianej przez Ciebie intensywności, w tym utworze jest także tekst, który opowiada o czymś konkretnym. Mucha mimo potężnego growla potrafi zaśpiewać tekst zrozumiale. Rusza mnie jak słyszę w tym kawałku np.„I śpiewali zadając śmierć, bo radość bitwy przepełniała ich serca”. No, pięknie pasuje to do granych dźwięków w tym momencie. Ale w Polsce jest tak, że jak ktoś wykonuje utwory po polsku to jest to traktowane jako coś gorszego lub niszowego i nie ma prawa wyjść dalej niż czyjaś dupa do kibla. Z tego chyba wniosek, że każdy fan metalu zna dobrze język angielski. Prawda jest taka, że liczy się forma przekazu (obraz, dźwięk), a tekst jest na dalszym planie. Nie wiem czy to dobrze czy źle, ale raczej zostaniemy przy naszym języku, przynajmniej w takim stopniu jak na demie.

Z Waszej biografii wynika, że w 2002 roku zarejestrowaliście pierwsze demo. Mógłbyś powiedzieć coś więcej na jego temat? Jaka muzyka została na nim zawarta? Co różniło go od „The Curse Of This World”?

To demo z 2002 roku miało być już poważniejszym nagraniem, niestety nie wyszło. Chociaż byliśmy tym w pewnym sensie nawet podjarani. Ale po czasie stwierdziliśmy, że jest to hujowe, krótko mówiąc! No i były też nasze błędy, którymi nie chcieliśmy się chwalić (he he). Szczerze to już nie pamiętam jak to demo brzmi, bo go dawno nie słuchałem. Jest tam jak się nie mylę 5-6 utworów. Materiał głównie zaśpiewany po polsku, gramy go prawie całego na koncertach. Wydaje mi się, że jest mniej okrzesany, a bardziej brutalny. Na pewno inny materiał niż na „The Curse… Niedawno przesłałem kasetę kolesiowi by zrzucił to na CD, mówił, że ma trochę sprzętu, może uda mu się coś podciągnąć, wyczyścić. Więc może dwa utwory będą do ściągnięcia. Wtedy każdy sam oceni!

Jestem pewny, że oprócz tych dwóch dem macie jeszcze jakieś nie wydane utwory w zanadrzu. Dużo tego macie? Czemu nie decydowaliście się częściej nagrywać demka? Przecież dwa dema w 8 lat to niezbyt imponujący wynik…

To prawda. Utworów mamy tyle, że potrafimy wyselekcjonować je na niezły set, ale też bez przesady, nie ma ich też tyle, by nagrać kilka pełnych długograjów. Dzisiaj nie gramy tych pierwszych utworów z początku naszej działalności, gdyż już raczej nie pasują do naszego dzisiejszego grania, wyrzuciliśmy je w ogóle. Demówek było trochę, ale nagrywaliśmy je w sumie dla siebie. Zwykłe kaseciaki nagrywane na jednośladzie gdzieś na strychu czy sali prób. Zawsze było coś co opóźniało nasze wejście do studia, i wszystko się przeciągało. W planach zawsze mieliśmy nagrywanie, bo to świetne chwile, pełne ekscytacji, podniecenia i oczekiwania na coś wielkiego, to tworzenie czegoś w czym jest cząstka ciebie. Mamy w planie przynajmniej raz do roku z chłopakami zaglądać do studia. Jak wyjdzie zobaczymy. Nigdy nie mieliśmy zamiaru proponować komuś nagrań, któ
re mogłyby dyskwalifikować kapelę właśnie przez cienką jakość nagrania. Po co zniechęcać, i tak jest masa kapel z szarymi nagraniami.

Pochodzicie z Miastka, a to chyba nie najszczęśliwsze miejsce do grania metalu. Dużo macie tam ludzi słuchających tego rodzaju muzy? Jak wyglądała sprawa znalezienia miejsca na próby i uzupełnienia składu odpowiednimi muzykami? No i wreszcie: macie tam jeszcze jakieś inne kapele metalowe? A może sami gracie jeszcze w jakichś innych zespołach?

Miastko ma zaledwie 12-13 tys. mieszkańców. Niewiele też dzieje się kulturalnego. Taka sobie mieścina, w której to nic specjalnego, a do większych miast mamy spory kawał drogi. Do Poznania, Szczecina jest daleko, już do Gdańska jest najbliżej, ale nikt z nas tam nie siedzi, więc nie wiemy co i kiedy się coś dzieje. Jeżeli chodzi o ludzi słuchających metalu, to jest po pierwsze stara ekipa, która powyrastała już z gumówek (he he), no i trochę młodszej generacji – to i tak cud przy dzisiejszej inwazji hip-hopu. Jest nas tylu, że spokojnie się wszyscy znamy, choćby z barów (he he). Jak sięgam pamięcią w Miastku zawsze był metalowy band. Nie wiedziałem jeszcze jak się łapie rif E, a podpatrywałem starszych od siebie o rok lub dwa kolesi (Rip Serek) grających ówczesny metal. Dla mnie to była wspaniała sprawa. Są osoby w Miastku, które próbują grać metal, ale nie mogą trafić na konkretny skład. My jako Delictum mamy o tyle prościej, że spykneliśmy się i trzymamy razem już tyle lat, mamy gdzie robić próby (jak na razie). Jeżeli już musimy dobierać kogoś nowego do składu, to szukamy typa z podobną do nas mentalnością, i techniką oczywiście! Jak na razie wszystko się układa, a że inni mają z tym problem…Są też kolesie, którzy wyjechali studiować do metropolii i tam grają, ale nie wiem czy chcą ujawniać skąd pochodzą, więc nie podam na wszelki wypadek nazwy kapeli, choć muszę zaznaczyć, że robią małe zamieszanie na scenie black w Polsce. Jak najbardziej jesteśmy z tego dumni! Powracając do pytania – Delictum Initiale wystarczająco nas pochłania.

A jak jest u was z graniem koncertów? Jak często koncertujecie i jaka jest frekwencja na Waszych gigach?

Oj nie wygląda to najlepiej. Nie ma się czym chwalić. A tego brakuje nam najbardziej. Ostatnio graliśmy w Miastku na WOŚP, przed sylwestrem w Lęborku, teraz najszybciej pojawimy się w Słupsku. Muszę wspomnieć tu o współpracy jaką nawiązaliśmy z koszalińskim Malleus Maleficarum (black – death) – polecam! Ale to też zaledwie parę wspólnych koncertów. Liczymy, że zaczną nas zapraszać uczciwi organizatorzy, sami też będziemy szukać okazji do pokazania się na scenie gdzieś dalej. Nie chcemy zaprzepaścić szansy. Co do frekwencji to zawsze jest zadowalająca i potrafimy przyciągnąć ucho niejednego maniaka metalu na naszym występie. Nasze gigi to zazwyczaj niewielki bar i tłum ludzi. Właśnie! Granie na żywo, przed publicznością, to jest to!

Niedawno mięliśmy Sylwestra, więc czas najlepszy by zadać pytanie o Twoje ulubione płyty roku 2005. Co zrobiło na Tobie największe wrażenie a co w tym roku było dla Ciebie największym rozczarowaniem?

Przypuszczam, że jeżeli miałbym taką pracę jak ty, to mógłbym tu powymieniać kilka ciekawych produkcji, a tak nie zawsze wiem co jest z którego roku. Staram się słuchać dużo muzy, ale mam to co podrzucą mi tylko kumple, jak chociażby ostatnio wspomniany wcześniej szwedzki Necrophobic, płytka jest z 2001 roku, a ja dopiero teraz ją posiadłem. Niemożliwe jest aby wszystko ogarnąć. Do ulubionych na pewno należą: Omnium Gatherum „Years In Waste”, Hate „Anaclasis….”, Trauma „Determination”, dobre wrażenie robi Thy disease, średnie za to wrażenie zrobił na mnie Gorefest „La muerte”, ale dobrze, że wracają do korzeni. Nie zastanawiałem się natomiast co mnie rozczarowało w 2005 roku.

A tak przy okazji powiedz mi jak bawiłeś się w ostatni dzień starego roku? Zakładam, że była dobra muzyka i duuużo alkoholu:)

Bawiłem się z żoną u przyjaciela Musiała (były basista D.I ) w Gdańsku. Wyszliśmy na rynek przed północą. Wiesz co grało? Nie zgadłbyś! Papa Dance na żywo widziałem! (he he). Jestem zdania, że trzeba w takich chwilach jak sylwester opuścić swoje zapyziałe miasto, dobrze to robi. Z alkoholem było skromnie.

Na koniec powiedz mi jeszcze tylko jakie macie plany na 2006 rok i jesteś wolny… Dzięki za odpowiedzi i mam nadzieję że już niedługo pogadamy przy okazji nowego wydawnictwa Delictum Initiale!

Plany, kto ich nie ma? Szukać wydawcy, podpisać kontrakt, zagrać dwie duże trasy, zapisać się do AA. Tak serio to nagrać kolejny materiał, już dłuższy i grać więcej koncertów. Już niebawem powinna się pojawić nasza strona www. Chcemy także zrobić koszulki z frontem naszego demo, bo niezły to motyw. Co więcej, to trudno przewidzieć. Tyle!

divider

polecamy

Ironbound – Serpent’s Kiss Königreichssaal – Psalmen’o’delirium Meat Spreader – Mental Disease Transmitted by Radioactive Fear Three Eyes of the Void – The Atheist
divider

imprezy

Tankard, Defiance i Accu§er w Jablunkovie – thrash metalowa uczta tuż przy polskiej granicy Forever Nu! Festival 2025 – hołd dla legend nu metalu w Krakowie Death Confession 1349 i ich goście w Krakowie Unholy Blood Fest IV – Toruń Furor Gallico w Krakowie Dom Zły w Krakowie – koncert w Klubie Gwarek EXEGI MONUMENTUM tour HOSTIA mini trasa koncertowa koncerty Mercurius Wizjonerzy z Blood Incantation wystąpią w Warszawie i Krakowie! The Unholy Trinity Tour 2025
divider

patronujemy

Trzecia płyta ATERRA Narodowy spis zespołów – Artur Sobiela, Tomasz Sikora Premiera albumu „Szczodre Gody” Velesar NEAGHI – Whispers of Wings Taranis „Obscurity” ROCK N’SFERA 5 ATERRA – AV CULTIST ‚Chants of Sublimation’ Trichomes – Omnipresent Creation
divider

współpracujemy

Deformeathing Prod. Sklep Stronghold VooDoo Club MORBID CHAPEL RECORDS Wydawnictwo Muzyczne Pscho SelfMadeGod Godz Ov War
divider

koncerty