Ashes – Ashes
(23 marca 2019, napisał: Prezes)

Czy to tylko ja mam takie wrażenie, czy nasza rodzima scena naprawdę wypluwa ostatnio nieprzyzwoite ilości wybornych materiałów? Wdaje mi się, że mógłbym tylko siedzieć i słuchać krajowych nowości i jakoś nic wielkiego bym nie tracił… Co ciekawe większość z tych bardzo dobrych wydawnictw to dzieła zespołów młodych, albo chociaż nowych na scenie. Kolejnym przykładem, który utwierdza mnie tylko w tym przekonaniu jest twór o nazwie Ashes. Kilku ludzi, związanych z krakowską sceną wypuściło dość niespodziewanie ten oto krążek, od którego nie potrafię się uwolnić od ładnych już kilku tygodni. Sam nie wiem czy jest to pełna płyta czy jeszcze EPka, bo znajdziemy tu niby tylko cztery utwory, ale trwa to wszystko prawie pół godziny. Już pierwsze przesłuchanie tego krążka zrobiło mi dobrze, ale z każdym kolejnym człowiek tylko wpadał głębiej w całe to melancholijne bagno. To jest po prostu idealna płyta do tego by ze słuchawkami na uszach w zimny jesienny, albo zimowy wieczór udać się na spacer do lasu albo w góry. Zadaję sobie sprawę, że brzmi to strasznie banalnie, ale tak właśnie jest. Muzycznie ten krążek na pewno Ameryki nie odkrywa, dość mocno osadzony w stylistyce melancholijnego black metalu, ale skomponowany jest w taki sposób, że po prostu musi się podobać. Tu jest po prostu wszystko! Świetne, melancholijne, tęskne melodie, powoli płynące gdzieś w tle klawiszowe pasaże i rewelacyjne gitarowe motywy, hipnotyzująco zapętlane. Żeby nie było jednak zbyt wolno i smętnie dostajemy też sporo żywego, chwytliwego na swój sposób grania (np. w „Beloved Dust”), a nawet szybkie blackowe galopady z tremolami („Majesty”). Jest więc stosunkowo różnorodnie, ale wszystko spinane jest tym zajebistym ponurym, melancholijnym klimatem, którego czuć już od pierwszych dźwięków otwierającego krążek „Dissolve to Oblivion”. Oczywiście od porównań do pewnego krakowskiego zespołu na literę „M” (który personalnie jest z Ashes powiązany) uciec nie można, nawet wokale są momentami łudząco podobne. Mnie to jednak zupełnie nie przeszkadza i mam nadzieję, że nie będzie to jednorazowy wyskok panów, którzy mieli akurat trochę czasu, lecz jakaś bardziej trwała inicjatywa, która jeszcze w przyszłości coś urodzi.
Wyd. Malignant Voices, 2019
Lista utworów:
1. Dissolve to Oblivion
2. Majesty
3. Beloved Dust
4. Dies Ultima
Ocena: 9/10
