SICKNEST – CHAOS DEFINED
(1 marca 2019, napisał: Przem "Possessed")

Pewnego dnia otrzymałem maila z pytaniem czy chciałbym napisać reckę nowego materiału zespołu SickNest, Pomyślałem, czemu nie. Nazwa tego śląskiego zespołu nie raz obiła mi się o uszy, więc tym chętniej przyjąłem propozycję. No i czekałem na przesyłkę. Jak wiadomo z Polski do Anglii paczki i listy potrafią iść różnie, ale ta dotarła dość szybko i tu pierwsze zaskoczenie. Po wyjęciu z koperty moim oczom ukazał się czarny zalakowany papier, w który opakowany był CDr z okładka. Od razu poczułem się jak za starych lat, gdy zespoły przykładały wagę nie tylko do muzyki, ale i do relacji z edytorami zinów. Ale nie będziemy tu mówić o walorach estetycznych wydawnictwa, czy o starych czasach i zasadach. Zajmiemy się muzyką. Na Metal Archives SickNest jest określany jako zespół progresywny i tu nie mogę się zgodzić z taką łatką. Owszem w muzyce chłopaków jest sporo progresywnych elementów, lecz przede wszystkim jest tu agresja i mocne uderzenie, które świadczą o tym, że jest to metal z krwi i kości, a nie jakieś choćby i dobre plumkanie, ale lećmy po kolei.
Album rozpoczyna tytułowy „Chaos Defined”. Klasyczne sample, motyw przewodni na gitarze klasycznej, po chwili wchodzi oszczędnie elektryczna, ciekawy rytm perkusji i czysty wokal. Po chwili muzyka nabiera tempa, pojawia się świetny riff, stonowany growl, ciekawe przeszkadzajki gitarowe. Utwór leci w średnim tempie, by zaskoczyć nagle pięknymi blastami, które niestety nie trwają zbyt długo. Muzyka przyspiesza i tu już blasty sypią się równo, lecz jest to tylko przerywnik i muzyka wraca do pierwotnych riffów. Nagle pojawia się keyboard, atakujący dużą ilością agresywnych dźwięków. Solówka gitarowa ma w sobie sporo progresywnych elementów i zagrana jest powoli, a muzyka wraca na stare tory. Znowu pojawia się keyboard i myślę, że ten utwór świetnie będzie się sprawdzał na koncertach. Jest dynamiczny, przez większość czasu agresywny i nie ma tutaj żadnych zapchaj dziur, tylko świetnie zaaranżowany kawał metalu. Następny w kolejce to „Invisible”. Tu ostre uderzenie pojawia się już na początku. Połamany rytm i częste zmiany tempa perkusji, świetny riff i przeplatający się z gitarą keyboard. Muszę przyznać, że brzmi to bardzo ciekawie, nagle tempo staje się marszowe, riff psychodeliczny. Pojawia się melodyjny zapadający w pamięć refren. Muzyka zwalnia, pojawia się symfoniczny podkład, melodeklamacja, praca gitary jest świetnie zaaranżowana, że o perkusji już nie wspomnę, bo ciągle pojawiają się nowe elementy, bas staje się dobrze słyszalny i jest najszybciej grającym instrumentem w tym fragmencie. Nagle muzyka staje się bardziej łagodna, lecz to tylko cisza przed burzą, którą od nowa rozpętuje SickNest za sprawą swojego instrumentarium. Po chwili mamy potyczkę dwóch gitarzystów na szybkie solówki i brzmi to naprawdę świetnie. Jeszcze kilka połamanych rytmów i równa pracą perkusji i budującym klimat klawiszami rozpoczyna się „Voices Of The Unknown”. Jest to bardzo melodyjny utwór, przy którym głowa sama się kiwa. Po chwili muzyka zwalnia,. Pojawia się czysty wokal, świetna melodyjna solówka. Słychać, że muzycy swobodnie czują się ze swoimi instrumentami i przekłada się to na granie z pełnym feelingiem. Pojawiają się kolejne połamane rytmy, zwolnienie z keyboardem, który gra zaledwie kilka zapętlonych dźwięków. Kolejne przyspieszenie z intensywnym użyciem keyboardu i kolejny raz refren. Gdy wydaje nam się, że wiemy, jaki będzie następny element spodziewając się pewnej powtarzalności zespół zaskakuje nas raz za razem zmieniając coś w swojej muzyce. „War For Throne” rozpoczyna się w średnim tempie, z kilkoma zmianami riffów i użyciem keyboardu w sposób jaki lubię, czyli jako dodatku, a nie instrumentu tworzącego melodie, co niestety zbyt często jak na mój gust zdarza się w muzyce SickNest. Szybka praca perkusji i deklamacja wokalisty brzmią na prawdę dobrze, a zaraz potem pojawiają się częste zmiany tempa perkusji i wracamy do świetnego riffu prowadzącego nas krętą drogą. Po chwili muzyka zwalnia, chociaż uderzenia w struny są dużo szybsze niż przed chwilą, a wszechobecny keyboard znowu zaznacza swoja obecność w nie nachalny sposób. Dźwięki przyspieszają i nagle atmosfera robi się psychodeliczna, a po chwili prowadzi nas już tylko oszczędna gitara przeplatana samplami. „Revenge” rozpoczyna drapieżny riff i od razu pojawia się reszta instrumentów wraz z krzykliwym wokalem, zmienia się tonacja, wersy sa powtarzane szeptem, tempo zmienne… Właśnie takie ostre a zarazem skomplikowane fragmenty muzyki SickNest bardzo mi się podobają. Po chwili riff się zmienia niosąc ze sobą dużą dawkę melodii. Praca perkusji zagęszcza się. Kolejna zmiana i muzyka zwalnia by po chwili włączyć połamane dźwięki klawiszy. Muzyka wkracza w dość spokojne średnie tempo, a wokalista zmienia co chwilę metody ekspresji. Pojawiają się kolejne połamane rytmy i po tym krótkim przerywniku muzyka znowu staje się bardzo melodyjna, wchodzi solówka gitarowa, ciągnąc się spokojnymi dźwiękami przez dłuższą chwilę, zaraz po niej tempo kolejny raz przyspiesza. „Beyond The Grave” to na początek szybka praca perkusji, keyboard, równy miarowy wokal i nagłe zwolnienie, które nie trwa długo, a muzyka znowu staje się brutalna, przyspiesza, a wokal staje się co raz bardziej wściekły. Stopień połamania rytmów zwiększa się, by po chwili dać nam chwilę wytchnienia w bardziej melodyjnym fragmencie. Pojawia się solówka przy której nóżka sama zaczyna tupać, jeszcze zwolnienie i… „Hall Of Suicide” zamykający album. Ciekawa praca perkusji, do której dołącza bas i po chwili reszta instrumentów. I.. tu naprawdę robi się dziwnie do momentu gdy muzyka staje się bardziej melodyjna. Świetny riff częściowo czyste wokale i kolejne połamane rytmy. Nagle riff się zmienia, muzyka przyspiesza by nieco złagodnieć po chwili nie gubiąc po drodze tempa. Po chwili wraca połamana rytmika i … zwolnienie, czysty wokal, prawie nostalgiczne dźwięki, przy których nagle „stopy” zaczynają pracować jak karabin maszynowy, a mimo to jest to jeden z najwolniejszych fragmentów tego albumu. Muzyka przyspiesza wraz z kolejnym bardziej melodyjnym fragmentem.
Wielokrotnie przesłuchałem „Chaos Defined” a wciąż mam mieszane uczucia. Zdecydowanie jest to agresywny album, bardzo ciekawy, naładowany smaczkami i świetnymi melodiami jak sernik babciny rodzynkami. Aranżacje są wyśmienite, pomysłów na muzykę chłopaki maja tyle, że można nimi obdzielić kilka płyt, a mimo to album jest bardzo spójny.. zapytacie więc co mi nie pasuje na tym albumie. Pierwszą rzeczą jest brzmienie, które jest dla mnie zdecydowanie zbyt nowoczesne (na szczęście zostałem zapewniony, że na koncertach będzie bardziej brudne), chociaż zdaję sobie sprawę, że przy takiej muzyce ciężko wypośrodkować brud z selektywnym brzmieniem tak żeby miało to ręce i nogi, drugą sprawą jest użycie klawiszy, które dla mnie osobiście miejscami jest przesadzone. Dobrze może jestem i twardogłowym oldschoolowcem, ale wole jednak gdy klawisze podkreślają klimat, a nie wychodzą co chwilę na pierwszy plan. Mimo tych zastrzeżeń uważam, że SickNest nagrali świetny i bardzo dojrzały album, który mimo pewnej dawki progresywności i tych klawiszy wciąż jest bardzo agresywny i jeśli chłopaki dotrzymają słowa odnośnie brzmienia, to na koncertach te kawałki mogą zdrowo przywalić, czego wszystkim zainteresowanym szczerze życzę.
Wyd. Independent, 2019
Lista utworów:
- Chaos Defined
- Invisible
- Voices Of The Unknown
- War For Throne
- Revenge
- Beyond The Grave
- Hall Of Suicide
Ocena: 8+ / 10
https://www.facebook.com/SickNest.official
www.youtube.com/user/Sicknestofficial?feature=CAgQwRs%3D
