Embrional – Evil Dead
(26 stycznia 2019, napisał: pjoter)
Ledwo zaczęliśmy 2019 rok, a tu już mamy bardzo poważnego kandydata do topki rodzimego death metalu. To nie jest jakiś jebany żart, to płyta naprawdę pozamiatała. Po prawie czterech latach, które minęły od premiery „The Devil Inside” Embrional zmienia lekko taktykę i serwują nam „klasyczną” ilość kawałków (sztuk osiem) oscylującą czasem trwania wokół „klasycznych” 40 minut, a każdy z tychże szlagierów to dopracowany kawał muzy, bez wypełniaczy, jeno samo mięso się ostało. I takie podejście trafia do mnie wprost idealnie. Kolejna sprawa to cała promocja tego wydawnictwa. Chłopaki w drugiej połowie grudnia zapowiedzieli ten materiał, dali do posłuchania jeden kawałek, potem drugi, a na początku stycznia wypuścili całość, w digitalu i parę dni później na limitowanym do 1000 egzemplarzy digipacku. Bez budowania wielkiej machiny na pół roku przed premierą i setki trailerów. Cała akcja odbyła się w jakieś dwa tygodnie i gotowe. Takie podejście szanuję w chuj. A co jeszcze szanuję, to przede wszystkim samo clue tego wydawnictwa. Jeśli czteroletnie przerwy mają oznaczać wypuszczanie tak przemiodnych płyt, to jestem jak najbardziej za! Klimat na „Evil Dead” absolutnie gniecie, dosłownie każdy z tych ośmiu kawałków ma w sobie kilka naprawdę pysznych motywów, które powodują, że wracanie do tego albumu to sama przyjemność. Solidną gitarą i garem tu wszystko stoi i tak właśnie powinno być. Żadnych przeszkadzajek, interludiów, popierdółek, cytatów, gości, fortepianów, elektroniki, coverów, live’ów, re-recordów itd. To taki muzyczny odpowiednich tego japońskiego, podobno mega smacznego mięsa z masowanych krów wypasanych na zielonej trawce. Weź to obadaj.
Wyd. self-released, 2018
Lista utworów:
1. Ending up on the Gallow
2. Vileness…
3. Inhuman Lusts
4. Lord of Skulls
5. Day of Damnation
6. Endless Curse
7. Abomination
8. Damned by Dogmas
Ocena: 9/10