DALLIAN – AUTOMATA

(7 stycznia 2019, napisał: Robert Serpent)


DALLIAN – AUTOMATA

Przyznam szczerze, że zastanawiałem się nad tym czy zabrać się, napierw za odsłuch, a następnie za wzięcie „pod pióro” debiutanckiego krążka portugalskiego Dallian. Coś mi podpowiadało, żeby odpuścić, ale z drugiej strony pojawiła się jakaś tam forma ciekawości i być może chęć małej odskoczni od tego z czym człowiek idzie przez życie każdego dnia :)
„Od alchemicznego łączenia muzyki „metal” z estetyką „steampunk” rodzi się nieprawdopodobna synteza, dająca początek Dallian, zespołowi, który ma nadzieję wypełnić pustkę we wciąż jeszcze niedoświetlonej fuzji. Powstały w 2017 roku w centrum Portugalii, w małym miasteczku Leiria, Dallian to zespół z korzeniami na solidnym tle nowoczesnego death metalu z dodatkiem elementów symfonicznych, ułożonych w progresywną dynamikę (…)”.
I co? Po takim cytacie, którą mam wybrać z dróg? Ciekawość czy rozsądek? Postawiłem na ciekawość.
Jak wspomniałem wyżej „Automata” to debiutancki krążek Portugalczyków, którzy jednak nie są żółtodziobami na scenie. Trzynaście utworów trwających niespełna 70 (!) minut nieco mnie przeraziło na wstępie. Jak byłem sporo młodszy i dostęp do banknotów (że się tak wyrażę) był mniejszy niż teraz (nie to, że jestem bogaczem, bo prowadzę skromny żywot w blokowisku w mojej mieścinie haha) miałem czasem takie „jazdy”, że wydawało mi się, iż każdy dłuższy album to w pewnym sensie oszczędność i jakaś tam… inwestycja, bo przecież im więcej tym lepiej. Jednak z wiekiem człowiek nabiera doświadczenia i przede wszystkim (najczęściej) mądrzeje i pogląd na czas trwania albumów całkowicie się odmienił. Mówiąc wprost, przerażają mnie takie krążki, nawet bardzo. No bo przecież każdy kto śledzi scenę może przyznać, że do rzadkości należą albumy kilkudziesięciominutowe, które słucha się z rozwartą paszczą od początku do końca.
Panowie tworzący Dallian naprawdę pojechali po bandzie z czasem trwania debiutu. Nie jest to niestety dzieło, które na trwałe zapisze się w historii muzyki ekstremalnej. Niby mowa o jakimś death metalu (?) z symfonicznymi i progresywnymi zapędami. Owszem, symfonicznie jest, progresywnie od czasu do czasu również. Grajkowie grać potrafią, pojawiają się całkiem zgrabne i ciekawe solówki gitarowe, a i pozostali instrumentaliści sroce spod ogona nie wypadli.
Tylko ten death metal mi się nie do końca zgadza. Otóż Dallian bliżej do nowoczesnego grania niż do death metalu. I co to do cholery jest nowoczesny death metal? Death metal to death metal. Koniec i kropka. Nie widzę większego sensu rozwodzić się nad tym tematem.
Nie zaprzeczę, że nie słychać tutaj pewnych death metalowych naleciałości, ale jest to tak wypolerowane i studyjnie dopieszczone, że aż kłuje w uszy. Przynajmniej moje. Słychać momentami, że członkom Dallian nie obca jest twórczość Septic Flesh, ale bardzo wyczuwalne i słyszalne są ciągotki ku tzw. „modernistycznemu graniu”.
Wracając do muzy zawartej na debiucie Dallian. Jest momentami słodkawo i krystalicznie czysto. Jak już wspominałem, dla mnie aż za bardzo. Pojawiają się również instrumenty z różnych kultur, tak więc pomysł na muzę chłopaki mają. Technicznie ciężko się do czegoś przyczepić. Mówiąc zupełnie szczerze, muzyka jaką wykonuje Dallian idealnie wpasowuje się w ramy muzyczne największych metalowych wytwórni, które liczą „euro” i zastanawiają się jak to „euro” mnożyć. Jest niby z pazurem, ale jakimś takim minimalnie zaostrzonym, brakuje mi tutaj szaleństwa, diabła i siary. Jest za to cukier puder w sporych ilościach.
Reasumując, deathcore to to nie jest, ale Dallian ociera się o te rejony, „szarpane” riffy słychać tu i ówdzie. Fani melodyjnego (tfu tfu) death metalu również nie będą raczej zawiedzeni i mogą zacierać ręce. Ja do nich na szczęście nie należę i nie widzę na tym krażku niczego co by mogło mnie do niego ponownie przyciągnąć, ale nie jest do końca też tak, że zupełnie odrzuca muza tworzona przez Portugalczyków. Pojawiają się ciekawe motywy, a „leserami” muzycznymi panowie nie są. Gdyby płyta była krótsza i nie taka krystalicznie czysta to słuchałoby się jej zdecydowanie lepiej.
Tak czy inaczej, daleki jestem od obrzucania błotem Dallian. Są ludzie, którzy będą naprawdę szczęśliwi słuchając tego „tasiemca”. Wytwórnie takie jak Nuclear Blast czy Metal Blade mają ciągotki do wydawania podobnych kapel u siebie i to raczej do fanów, którzy zaopatrują się w pozycje wydawane przez wspomniane „kolosy” skierowana jest „Automata”. Ja tam wolę czerń i starej szkoły death metal. Taki niereformowalny ze mnie skurczybyk. Po słodyczach mnie mdli i muli. I pozostaje jakiś taki delikatny niesmak…

 

Wyd. Nox Liberatio Records, 2018

 

Lista utworów:

 

1. Genesis of Awakening
2. Satori (悟り)
3. The Lie Vision
4. As Within, So Without
5. Swallow the Sun
6. Corrupt Demiurge
7. The Nun from Azrael
8. Caixa Pensatória
9. A Lullaby for the Wicked
10. Vãsanã (वासना)
11. Echoes of Arrival
12. The Swine Dialectic
13. A Closure in Crisis

 

Ocena: +5/10

 

http://dallian.com/

divider

polecamy

Brüdny Skürwiel – Silesian Bastards Mutilation Case – Mutilation Case Pincer Consortium – Geminus Schism Königreichssaal – Psalmen’o’delirium
divider

imprezy

Banisher, Dormant Ordeal oraz Terrordome na wspólnej  trasie jubileuszowej! Finał „Metal 2 the Masses Polska 2025″ już 21 czerwca w Chorzowie Sólstafir ponownie w Polsce – koncert w Hype Parku Machine Head i Fear Factory w Katowicach Katatonia w Warszawie – koncert w Progresji Unholy Blood Fest IV – Toruń
divider

patronujemy

Trzecia płyta ATERRA Narodowy spis zespołów – Artur Sobiela, Tomasz Sikora Premiera albumu „Szczodre Gody” Velesar NEAGHI – Whispers of Wings Taranis „Obscurity” ROCK N’SFERA 5 ATERRA – AV CULTIST ‚Chants of Sublimation’ Trichomes – Omnipresent Creation
divider

współpracujemy

Deformeathing Prod. Sklep Stronghold VooDoo Club MORBID CHAPEL RECORDS Wydawnictwo Muzyczne Pscho SelfMadeGod Godz Ov War
divider

koncerty