RAUHNÅCHT – UNTERM GIPFELTHRON
(12 grudnia 2018, napisał: Robert Serpent)

Rauhnåcht czyli Stefan Traunmüller wraca z trzecim pełnoczasowym albumem. Tym razem Stefan został wzięty pod skrzydła znanej i posiadającej już wyrobioną renomę w środowisku francuskiej Debemur Morti Productions.
Projekt ów to kolejny tzw. „one man band”. Gwoli ścisłości należy dodać, że Traunmüllera wspiera kilku muzyków sesyjnych, którzy obsługują raczej instrumenty „ludowe” jak również pomagają w niektórych partiach wokalnych.
Muzyka Rauhnåcht to nic innego jak pogański black metal. I zapewne tutaj część z czytających te słowa szyderczo się uśmiechnie, inni być może zakończą w tym momencie czytanie. Należy jednak pamiętać, że takie granie ma swoich zwolenników, a trzeba uczciwie przyznać, że muzyka zawarta na „Unterm Gipfelthron” nie wywołuje odruchów wymiotnych i dowodzi, że Stefan potrafi obsługiwać instrumenty i ma pewien, konkretny pomysł jak ma brzmieć jego twórczość.
Austria nie należy do krajów liderujących czy też przodujących na scenie metalowej i umówmy się, że ten materiał raczej nie przyczyni się do zmiany tego stanu rzeczy. „Zwycięskie melodie, mistyczne instrumenty ludowe, niesamowite syntezatory i nieziemskie pieśni przywołujące zapomniane czasy i alpejskie krajobrazy”. Tak po części opisuje ten album wytwórnia. I faktycznie „Unterm Gipfelthron” ma pewien mistyczny klimat, a na szczęście gra Stefana nie ogranicza się do napierniczania akordami przypominajacymi bzyczenie alpejskiego komara. Są takie w ogóle?
Poważnie mówiąc, albumu słucha się dość przyjemnie i chociaż pierwsze przesłuchanie nie wywołało u mnie większych „ochów i achów” to jednak kolejne podejścia do „Unterm Gipfelthron” były już zdecydowanie bardziej owocne w pozytywne oceny tego materiału.
Nie będę ukrywał, że osobiście najbardziej przypadają mi do gustu szybsze fragmenty opisywanego albumu (przykładowo utwór „Ein Raunen aus vergess’ner Zeit” czy też „Winter zieht übers Land”). Słychać, że Stefan wie jak przypierdolić solidnym blackowym rzemiosłem. Osobiście uważam, że tych fragmentów jest odrobinkę za mało, ale pewnie znajdą się osoby, które ten fakt ucieszy. Sporym atutem materiału jest czas jego trwania, jest wręcz idealny (nieco ponad 40 minut). Nie ma sztucznego przeciągania motywów czy tzw. „zapchajdziur”.
Kończąc, lata temu istniał taki austriacki band, który zwał się Hollenthon. Dlaczego o nim wspominam? Muzycznie zbyt wielu podobieństw tu nie ma, ale męskie chóry w utworze tytułowym bardzo mi przypominają ten nieco zapomniany zespół.
Jeśli lubicie opowieści o minionych czasach, podziwiacie siłę i piękno natury wędrując po zaśnieżonych górskich szczytach (niekoniecznie Alpach), a szybsze bicie serca wywołuje u was black metal wypełniony sporą ilością folkowego grania to ten album raczej was nie zawiedzie.
Wyd. Debemur Morti Productions, 2018
Lista utworów:
1. Zwischen den Jahren
2. Unterm Gipfelthron
3. Gebirgsbachreise
4. Ein Raunen aus vergess’ner Zeit
5. Winter zieht übers Land
Ocena: -7/10
