Psychoneurosis – The Fall of humanity
(28 listopada 2018, napisał: Pudel)

Jakkolwiek by to głupio nie zabrzmiało, to wychodzi na to, że „The Fall of humanity” to debiutancki album Psychoneurosis. Zespół wrócił jakiś czas temu do świata żywych za sprawą koncertów i bardzo mocnego materiału wydanego na splicie z Agathocles(„Grind resurrection”). Skład osobowy, a dokładniej gitarowo-basowy się zmienił, muzyka to jednak wciąż stary dobry grindcore. Bez przesadnego metalizowania(choć oczywiście brzmi to nieco potężniej niż drzewiej to bywało, ale o tym później), ale też bez żadnych kiblowo-świńskich wygłupów. Po prostu niecałe pół godziny bezlitosnego, ale też skocznego i na swój sposób chwytliwego napieprzania. Można by tu pisać jakieś porównania, ale jaki to ma sens w przypadku kapeli, która zaczynała ledwie kilka lat po absolutnych pionierach? Chociaż dobra: mimo, że okładka w oczywisty sposób nawiązuje do dwójki Napalm Death, to słuchając tej płyty cały czas mamy głowie inną nazwą a mianowicie Terrorizer, oczywiście z jedynki. Tak jak „World Downfall”, tak „The Fall of humanity” to materiał krótki, konkretny, bardzo motoryczny i zwarty, ale też chwytliwy i pełen kozackich riffów(moi faworyci to trochę punkowy „I am the truth”, „Give hope” i „Last few hours”). Wielkie brawa należą się panu śpiewakowi Sonii, po tylu latach rozłąki z mikrofonem zaatakować takim rykiem(charakterystyczne, jedyne w swoim rodzaju skrzeki też są) to jednak jest wyczyn – a na żywo też to wypada dobrze, więc nie że w studio coś poczarowano. Na tym „Upadku” mamy do czynienia po prostu z tym samym bandem, który lata temu nagrał choćby świetne demo „Asylum for…”, tyle, że z potężniejszym(choć i tak dosyć surowym jak na dzisiejsze standardy) soundem – niech dowodem tego będzie choćby fakt, że panowie nagrali tu numer z absolutnych pradziejów zespołu i może poza warstwą liryczną wcale jakoś nie odstaje od całości płyty. Właśnie, jak już przy tekstach… poza tym wyjątkiem(„Nekrofile i zajoby”), zespół raczej porusza poważną tematykę, choć miejscami trochę to płytkie i za bardzo łopatologiczne(„GMO” czy „Weather modification”, gdzie po lekturze już miałem lekkie „WTF?!” na ryju). Oczywiście w odbiorze całości to nijak nie przeszkadza, zwłaszcza jak człowiek przyzwyczajony do typowo metalowego bełkotu. Tu się generalnie nie ma co rozpisywać, to trzeba zamawiać i słuchać, bo w dziedzinie czystego ̶r̶a̶s̶o̶w̶o̶ gatukowo grindu to jedna z najlepszych rzeczy w ostatnich latach. Trochę tylko szkoda, że takie dziadki muszą wrócić żeby porozstawiać wszystkich po kątach, haha. Poważniej – taki album się Psychoneurosis po prostu należał, idealnie podsumowuje dotychczasową działalność, ale też nie brzmi to jak jakaś rekonstrukcja bitwy pod Grunwaldem. Ciekawe tylko, co będzie dalej, ale to już niech czas pokaże.
Wyd, Selfmadegod, 2018
Lista utworów:
1. A New Chapter
2. Modern Technology
3. Strong Scene
4. Where Are We Heading
5. Authority
6. How Much Are You Worth
7. The Fall Of Humanity
8. I Want To Be Cool
9. Brexshit
10. GMO
11. Alone
12. I Am The Truth
13. How Much Longer
14. Give Hope
15. Pseudo Patriots
16. Weather Modification
17. Walls Of Shame
18. Nekrofile I Zajoby
19. Last Few Hours
20. Chrum Chrum Grind
Ocena: +8/10
