VOID RITUAL – Death Is Peace
(7 sierpnia 2018, napisał: Robert Serpent)
Void Ritual czyli jednoosobowy projekt Daniela Jacksona wraca z drugą pełnoczasową płytą. Muszę przyznać, że dwa fakty zniechęcały mnie do zapoznania sie z zawartością „Death Is Peace”. Pierwszy to właśnie to, że jedna osoba jest odpowiedzialna za wszystkie partie instrumentów i wokale (są oczywiście jednoosobowe projekty warte uwagi, ale najczęściej niestety jest tak, że mamy do czynienia z przerostem formy nad treścią), a drugi to fakt, że to cyfrowe (a fuj!!!) wydawnictwo sygnowane przez Ipos Music czyli wytwórnię non-profit przekazującą wszystkie dochody na rzecz rdzennych mieszkańców Ameryki i środowisk, które identyfikują się z tęczą. Cóż… Nikt nie mówił, że będzie lekko. Postanowiłem, że mimo wewnętrznych głosów w stylu „pierdol to” wezmę to na klatę i sprawdzę co imć Jackson spłodził na „Death Is Peace”, a może akurat „wbije mi klina” i rozwieje moje wszelkie wątpliwości.
Sześć utworów zawartych na „Death Is Peace” trwających nieco ponad pół godziny to bardzo melodyjny black metal, taki do potupania sobie nóżką. Kurwa, nasuwa mi się, chcąc nie chcąc, termin „charytatywny black metal”. Wiem, że to głupie, ale przecież black metal to muzyka zła, czarna, mroczna, wulgarna, podła i diabelska. Tego tutaj nie znajdziemy, przynajmniej w warstwie lirycznej, no ale daruję sobie złośliwości i uszczypliwości i skupię się na dźwiękach.
I o dziwo w tej kwestii Jackson zamyka mi usta… Na szczęście nie jest na scenie osobą nową, chyba cierpi na nudę, a może bierze jakieś „indiańskie cuda”, bo oprócz Void Ritual tworzy kilka innych projektów… najczęściej jednoosobowych. Pod względem muzycznym nie jest tak źle jak zakładałem, co więcej, jest naprawdę bardzo przyzwoicie. Słychać, że kolega Daniel z nie jednego pieca jadł chleb. Płyta nie nudzi, a tego się obawiałem najbardziej. Jest dość zróżnicowana pod względem temp i mimo, że przeważają melodie, pojawiają sie też partie, rzekłbym bardziej siarczyste (tak jak chociażby w „The Howling Darkness”). Właściwie ciężko się tutaj do czegoś przyczepić, wszystko jest na swoim miejscu. Słyszalne są w bardzo niewielkiej, właściwie minimalnej, ilości klawisze („A Sunless Dawn”), a wbrew pozorom wspomniane i atakujące słuchacza całe armie melodii są wręcz sporą zaletą tego materiału. Oczywiście nie mówię o jakichś melodiach, które usłyszymy za jakiś czas w radio. Wszystko w ramach normy i powiedzmy, gatunku.
Reasumując… To co słyszymy na „Death Is Peace” było wałkowane już wielokrotnie i słyszane na setkach płyt. Jest to coś w stylu odgrzewania kotleta, ale kotlet ten nie staje w gardle i jest podany w dość umiejętny sposób, co sprawia, że w trakcie jedzenia zaczyna nawet coraz bardziej smakować. Nie mam informacji czy zostanie to wydane na jakimś nośniku, ale jeśli ktoś lubi dość szybki, melodyjny black metal nie powinien być zawiedziony i może śmiało sięgnąć po Void Ritual. Oby nie w wersji cyfrowej, nie zabijajmy muzyki!
Wyd. Ipos Music, 2018
Lista utworów:
1. Given Unto The Water
2. Death Is Peace
3. The Howling Darkness
4. A Sunless Dawn
5. In The Depths
6. Loss (Pt. I)
Ocena: +6/10