Evilfeast – Funeral Sorcery
(13 lipca 2018, napisał: Diabolizer)
Wydane w ubiegłym roku wznowienie drugiego albumu Evilfeast (którego premiera miała miejsce w 2005 roku) przez Amor Fati Productions, wydaje mi się godne odnotowania, gdyż dźwięki jakie trująco roztacza Evilfeast równych sobie nie mają. Wiem że będę bezkrytyczny ale w dupie to mam. Muzyka Evilfeast jest jedyna w swojej niepowtarzalnej jakości, nie do pomylenia z niczym innym, co w podziemiach naszego piekła wykute zostało. To jedna z najbardziej wartościowych hord, kultywująca czarną sztukę lat dziewięćdziesiątych, utrzymująca ten płomień przy życiu i to w jakże chwalebnym blasku! Ten stary duch żyje w sercu Evilfeast, pulsuje jakimś diabelskim wigorem pod tą trupio bladą skórą i manifestuje się za pomocą tychże dźwięków, zawartych na tym nagraniu. „Funeral Sorcery” to piekielny wyziew prosto z otchłani nocy, który swoim majestatem rozlewa się po nieskończenie zimnym nieboskłonie i jakimś przerażeniem, niewidzialnym niepokojem zawisa nad nami. To jad i wściekłość, które niepodzielnie królują na tym albumie, pierwotne Zło i zniszczenie, pokuszę się nawet o stwierdzenie że to barbarzyństwo nawet, którym oczywiście nie brakuje bardziej podniosłych momentów, zwolnień, wylewających się czarną i wrzącą posoką które to w niewolniczym oddaniu każą nam otwierać swoje żyły. Potęga przed którą chcemy czy nie – klękamy… Nic już nie jest takie, jakie było. To czysta manifestacja nocy i cmentarnego wiatru! Trupie klawisze, jakże idealnie współtworzą tą artystyczną całość – podsycając złowieszczy i piekielny klimat utworów, miejscami zaś malując zimne pola śmierci – tak bardzo charakterystyczne w twórczości GrimSpirita. Album w brzmieniu szorstki i zimny niczym kamienna płyta nagrobna, niczym cmentarne pomniki upamiętnione na okładce. Same kompozycje zaś… Arrrgghh!!! Kompozycje długie, ale jakże bogate! W czasie ich trwania, oddajemy się bez opamiętania diabolicznej kontemplacji, w jakiś piekielnie aż namiętny sposób unoszeni jesteśmy przez te skute lodowatym oddechem śmierci malownicze krainy, do których zaprasza nas GrimSpirit, uchylając nam te tylko wrota. Reszta zależy od naszych serc, od naszej wrażliwości, która w dużej mierze odpowiedzialna jest za dalsze doznania. Na uwagę zasługuje też fakt, że ten artyzm piekielny, ten kunszt czarnej sztuki i samo jej jestestwo, przejawia się w pozycji jaką zajmuje Evilfeast, który to stoi gdzieś na granicy mrocznego lasu, nie pcha się na siłę nigdzie a przecież mógłby – a co! Po prostu jest… Niewielu już takich zostało… Czas spędzony przy tym albumie jest niczym zimna noc spędzona na starym cmentarzu rozrzuconym w zapomnianym lesie. Nie potrafię inaczej tego opisać a Wam muszę to zarekomendować. Mistrzostwo świata!
Wyd. Amor Fati Productions, 2017
Lista utworów:
1. Funeral Sorcery
2. I Reach The Winter Twilight
3. Krone Aus Kalten Sternen
4. Tale Of Carpathian Wind
5. Iconoclast Eminence
6. Im Schatten Der Majestat Des Eistodes
Ocena: 10/10