SINAYA – Maze Of Madness
(5 lipca 2018, napisał: Robert Serpent)

Sinaya to cztery panie, które nagrały właśnie debiutancki pełnowymiarowy materiał. Ameryka Południowa, a w tym przypadku Brazylia, zawsze kojarzyła się z piłką nożną, pięknymi laskami w bikini i dzikimi metalowymi hordami. No właśnie, dzikimi…
„Maze Of Madness” to osiem utworów, jak czytamy, death metalowej bogini z kraju samby. Czasy gdy kobiety w muzyce metalowej były rzadkością dawno minęły, obecnie nie jest to już żadna sensacja, każdy średnio zorientowany w temacie może sobie na poczekaniu wymienić sporo niewiast, które z większym lub mniejszym powodzeniem radzą sobie na scenie, a zawsze to miłe uczucie zawiesić oko na kobiecie przed mikrofonem lub obsługującej przykładowo gitarę ;) Sęk w tym, żeby to wszystko trzymało poziom. Jak Sinaya wypada na żywo nie wiem, a na płycie?
Odpalam… Po w miarę dobrym pierwszym „Abyss to Death” otrzymujemy wiejący nudą materiał. Nie słucha się tego ani dobrze ani przyjemnie, jest monotonnie i bardzo schematycznie. Dominują średnie tempa i oklepane aż do bólu motywy. Niestety, death metalu jest tutaj niewiele, wspomnianej brazylijskiej dzikości nie znalazłem. Brakuje agresji, jadu, zwyczajnego wkurwienia. Właściwie ciężko doszukać się jakichś pozytywów, może oprócz głosu i urody wokalistki Myleny Monaco. Nie jest dobrze, gdy słuchając muzyki ciągle patrzysz ile utworów zostało do końca i masz ochotę nacisnąć magiczny przycisk „stop”. Jakimś światełkiem w tunelu są dwa ostatnie numery, kiedy panie wreszcie nieco przyspieszają i pojawia się niewielki wprawdzie, ale jakiś delikatnie tlący się ogień. Szkopuł w tym, że to zdecydowanie za mało. Mam dziwne wrażenie, że gdyby obciąć materiał o cztery środkowe utwory byłoby lepiej. Nie wiem czy to przypadek, ale skoro utwór zaczynający płytę i dwa kończące wybijają się spośród pozostałych to wygląda to tak jakby część środkowa płyty to były zapychacze, które odrzucają wręcz od tego materiału. Pytanie czy wszyscy dotrwają do końca „Maze Of Madness”, bo nie jest to łatwe zadanie.
Ciężko będzie się przebić z takim debiutem, w czasach gdy jesteśmy atakowani z każdej możliwej strony świetnymi materiałami, przy których Sinaya wygląda bladziutko. Może ktoś kierujący się ciekawością skusi się na zakup płyty, ja do niej niestety już nie wrócę. Czy na kolejnych materiałach Sinaya zaoferuje coś więcej? Wszystko zweryfikuje czas. Debiut wypada kiepsko.
Za urodę wokalistki i jej wokal ocena wyżej.
Wyd. Brutal Records, 2018
Lista utworów:
1. Abyss to Death
2. Always Pain
3. Bath of Memories
4. Buried by Terror
5. Crowd in Panic
6. Deep in the Grave
7. Infernal Sight
8. Life Against Fate
Ocena: 4/10
