Wound Collector – Eternal Bloodcult
(3 lipca 2018, napisał: Robert Serpent)
Belgijski Wound Collector pojawił się znienacka niczym pewien mroczny typ w kreskówce o Smoku Wawelskim, ale jest to wejście w iście wielkim stylu. Peter Verdonck, bo to ten człowiek jest głównym sprawcą tego zamieszania, nie jest na scenie metalowej (i nie tylko) nową osobą. Od lat „tuła się” po scenie, mniej istotne gdzie maczał paluchy, a to te paluchy właśnie na tej płycie czynią cuda.
Z czym metalowym fanom kojarzyć się może saksofon? Owszem, pojawiał się co jakiś czas na pojedynczych albumach, ale jest rzadkością w ekstremalnych odmianach metalu. Wspomniany Verdonck postanowił dobrać sobie muzyków, którzy pogrywają lub pogrywali w najróżniejszych zespołach parających się odmiennymi gatunkami metalu. I to jest największa siła tego albumu, oprócz partii saksofonu, które mnie położyły na dechy. Już pierwszy na płycie „Worship Of The Aton” ma takie pierdolnięcie, że pozmiatało mi kurz na płytach, które od dłuższego czasu nie były słuchane, a ja poczułem się tak jakbym wpadł pod walec. Następny w kolejności „Bloodcult” jest bardziej stonowany, pojawiają się czyste wokale i ciągle ten niesamowity saksofon. Obok partii saksofonu kolejnym walorem tej płyty jest jej nieprzewidywalność, kiedy muzyka się wycisza (są takie momenty) człowiek próbuje sobie nucić dane partie, nagle następuje zmiana tempa i popisy Petera na saksofonie, które mam wrażenie wypełniają miejsca gdzie należałoby się spodziewać gitarowej solówki.
Kolejne kawałki to istna mikstura niemal wszystkich możliwych gatunków metalu, mamy zwolnienia niczym w deathcore, thrash metalowe galopy… Co ważne, nie ma tutaj miejsca na przypadkowe dźwięki, chociaż panowie lawirują między różnymi gatunkami metalowego rzemiosła, wszystko jest idealnie wyważone i perfekcyjnie połączone. Weźmy taki „History Of Torture”, Belgowie pędzą na łeb na szyję, by nagle zwolnić i ni stąd ni zowąd pojawiają się heavy metalowe wysokie wokale, a następnie świdrujące partie saksofonu, który tnie i wwierca się w mózg niczym gitarowa solówka. Siódmy na płycie „Hopelessness” z początkowo wolnego, usypiającego utworu przechodzi we wściekły death metal z potężnym growlem, a następnie ponownie słyszymy czyste wokale i „jazzującą” perkusję.
Na koniec dodam, że chociaż na pierwszy plan wybija się tutaj instrument dęty, nie można odmówić pozostałym muzykom naprawdę wielkich umiejętności gry na swoich instrumentach. Jak wspomniałem na początku, jako Wound Collector pojawili się znienacka, ale mają szansę porozpychać się mocno na scenie. Ja im będę kibicował z całego serca. Świetna robota!
Wyd. Profane Records, 2018
Lista utworów:
1. Worship of the Aton
2. Bloodcult
3. Recapturing the Throne
4. Crucifixion to the Inverted Cross
5. Divine Music, Unholy Flesh
6. History of Torture
7. Hopelessness
8. Only Corpses Remain
Ocena: 9/10