Eternum – The Devouring Descent
(23 czerwca 2018, napisał: W.)
Australijski Eternum, w którego szergi wchodzą osoby zamieszane w takie hordy jak Drowning The Light, Blood Stronghold, Necrostringis czy obecnie nawet Black Funeral, dwa lata temu wydał swój trzeci album. ‚The Devouring Descent’ ukazał się w 2014 roku na winylu i cd, a dopiero rok później ukazała się taśma. Zresztą, Witches Sabbath Records wznowiło wszystkie trzy albumu na pięknie wydanych czarnych taśmach. Często zespół ten jest właśnie postrzegany przez pryzmat kontrowersyjnego DTL, którego jedni wielbią a inni nienawidzą. Nic bardziej mylącego, bo poza konotacjami personalnymi, podobieństw stricte muzycznych brak. Tematyka jaką porusza Eternum też jest daleka od tego czym raczy nas DTL, bo mamy tu do czynienia z średniowiecznymi tematami czy historią. Akurat posiadam wersję kasetową tego wydawnictwa, ale na podwójnym winylu wydała to nie inna wytwórnia jak Iron Bonehead, a krążek CD ukazał się przez Dark Adversary Productions. Jak widać nie są to przypadkowe labele, wliczając w to również kasetowego wydawcę. Niech chociaż ten fakt stoi na straży jakości tego albumu.
Album składa się z 7-miu utworów. W tym przypadku została zachowana reguła, a raczej balans pomiędzy nastrojowością a Black Metalem. Po pierwszym utworze klimatycznym zagranym w całości na gitarze akustycznej, gdy w tle pojawiają się instrumenty klawiszowe, następuje kolejny utwór już z pełnym instrumentarium BM. I tak na przemian. W drugiej części ‚The Devouring Descent’, następuje mała zmiana. Kolejne następujące po sobie utwory, tj. ‚The Falling of Silent Ashes’ i ‚Beneath a Pale Sun’ są właśnie tymi akustyczno nastrojowymi obliczami Eternum. Ostatni utwór, trwający aż 24 minuty, to powrót do Black Metalu. Początkowo bardzo wabiący odgłosami bitwy, słychać szczęk oręża, przeradza się w niesamowity epos o dumie, zwycięstwie i honorze. Aranżacyjna strona całego albumu to niczym wciagające podanie, swego rodzaju muzyczna opowieść. Nightwolf, odpowiedzialny za wszystkie instrumenty poza wokalami, naprawdę stworzył niewiarygodny album. Co tu wiele by nie mówić, tego trzeba posłuchać. Wiem, że nie każdemu przypadną do gusta utwory bez brzmienia wyciągniętego wprost z jaskini lub gdzie nie ma oszalałego napieprzania w werbel. Eternum wybrał inną drogę, może i bardziej subtelną i wyszukaną, ale też i bardzo dojrzałą. Co ważne, że nie ma różnicy czy słucham tego bardziej podniosłego akustycznego wręcz momentami smutnego utworu czy też bardziej opartego na schematach Black Metalu (chociaż i tu w dużej mierze słuchacz spotyka się z ceremonialną pompatyczną atmosferą przeplataną z nawet i melancholijnymi odczuciami) , bo wypadają w obydwu wersjach równie dobrze. Tempa są zazwyczaj średnie, ale horda nie stroni również od szybkich partii jak chociaż na ‚Echoes of a Fading Dawn’. Bardzo dobrze rozwiązano tutaj wokale, za które jest odpowiedzialny nie kto inny jak sam Azgorh. Posępność jego wokaliz charakteryzująca się zmatowiałą barwą głosu, idealnie pasuje do atmosfery albumu. Okazyjnie pojawiają się też chórki w tle, zawodzenia… takie małe detale wpływają na finalny kunszt muzyki Eternum.
‚The Devouring Descent’ to materiał, który odbiega od typowych Black Metalowych albumów, nawet tych sygnowanych etykietą Atmospheric. Atmosfera jaką serwują Australijczycy jest moim zdaniem unikalna, ale także mocno zakorzeniona nie tylko w jednym pierwiastku jakim bez wątpienia ten album posiada, a mianowicie introwertyzm. Ową izolację polecam odkryć na własną rękę. Jedynym minusem jakiego mogę się dopatrywać to lekko rozmyte brzmienie gitar,które koniec końców nie jest minusem a jedynie dopełnieniem atmosfery tego materiału.
Wyd. Witches Sabbath Records, 2015
Lista utworów:
1. When Shadows End
2. Echoes of a Fading Dawn
3. As Stone Turns to Thunderous Sands
4. Heretics of Might
5. The Falling of Silent Ashes
6. Beneath a Pale Sun
7. Arisen from Ruin (Ode to a Devouring War)
Ocena 9/10
Brak strony zespołu
http://www.witches-sabbath-records.com/