Maidavale – Madness is too pure

(28 marca 2018, napisał: Pudel)


Maidavale – Madness is too pure

Przyznam szczerze i bez bicia, że czytając notkę promocyjną spodziewałem się usłyszeć kolejny taki sam jak setki innych zespół z panią za mikrofonem rżnący bez większej finezji z psychodelicznego heavy rocka z początku siódmej dekady XX wieku.  Na szczęście – nie tym razem. Grająca od sześciu lat szwedzka załoga owszem, pełnymi garściami czerpie z czasów świetności LSD i innych tego typu wynalazków, na szczęście muzycy byli w stanie z tych dosyć wyświechtanych inspiracji wykuć muzykę ciekawszą niż produkcje kolejnych klonów Blues Pills czy Blood Ceremony. Sam początek płyty w postaci numeru „Deadlock” przenosi nas raczej za Odrę, w czasy krautrockowych odlotów. To znaczy numer zaczyna się niby zwykłym ostrym riffowaniem, potem jednak robi się gęściej i bardziej transowo – coś jakby wczesne Guru Guru spotkało się z Amon Duul II, doprawiając to niezidentyfikowanymi obiektami dźwiękowymi rodem z wczesnego Hawkwind. Przy tym wszystkim cieżko odmówić numerowi dobrze rozumianej przebojowości. Dalej robi się jakoś tak bardziej konwencjonalnie – przebojowy „Gold Mind” na upartego mógłby śmigać w jakimś rockowym radiu a „Walk in silence” mimo dźwiękowych odlotów oparty jest na bardzo chwytliwym „westernowym” riffie.  Ale to, że muzyka jest dosyć lekka i łatwo przyswajalna to w tym akurat wypadku żaden zarzut! Nawet jeśli riffy są „przyjazne” i chwytliwe, to coś dzieje się w tle; to basistka coś tam dłubie, to znów jakieś efekty śmigają po kanałach. A od połowy płyty robi się dużo kwaśniej, muzycy pozwalają sobie na coraz większe odloty, nawet trzyminutowy rocker „She is gone” za sprawą rwanych riffów i wyżywającego się na instrumentarium perkusisty to niezła jazda. A już zamykający album „Another dimension” to już jazda rodem z najlepszych koncertowych jazd Iron Butterfly czy kapel tego typu. Mało to wszystko oryginalne? Może i tak. Ale taka muza ma być przede wszystkim transowa, ma płynąć. I tutaj się to jak najbardziej udało. A jednocześnie co najmniej ze trzy „single” by z „Madness is too pure” dało się wykroić. Ja tam tej czwórce Szwedów wierzę, że oni tak na serio, a nie że po robocie w korpo lubią sobie w garażu poudawać zespół sprzed 50 lat. W sumie grupa wystąpi niedługo jako support na polskim gigu Jex Thoth oraz na samodzielnym koncercie w Toruniu, warto więc przekonać się samemu co i jak…

 

Wyd. The Sign Records, 2018

 

Lista utworów:

 

1. Deadlock
2. Oh Hysteria!
3. Gold Mine
4. Walk in Silence
5. Spaktrum
6. Dark Clouds
7. Trance
8. She is Gone
9. Another Dimension

 

Ocena: 8/10

 

https://www.facebook.com/maidavaleswe/

divider

polecamy

Exul – Path To The Unknown Faust – Cisza Po Tobie Stillborn – Cultura de la muerte
divider

imprezy

Exodus, pionierzy thrash metalu, powracają do Polski! 06/04/2024 Ariadne’s Thread, Slave Keeper, The Masquerade, Kruh 25/05/2024 KREW OGIEŃ ŚMIERĆ: Stillborn, Ragehammer, Hellfuck, Chaingun Trve Metal Camp vol. 4 22/03/2024 – Dom Zły & Clairvoyance & Moriah Woods Aftermath Tour – Banisher, Truism CZARNA WIELKANOC vol.1 THE ACT OF FRUSTRATION TOUR Injure Grind Attack Stillborn, HellFuck, Ragehammer w maju Left To Die i Incantation na jedynym koncercie w Polsce! MASTER gwiazdą finałów polskiego Bloodstock! Wolves In The Throne Room, Gaerea oraz Mortiferum zagrają w Polsce Tribute To Seattle 2024 Unholy Blood Fest vol. 3 Sepultura po raz ostatni w Polsce!
divider

patronujemy

Trzecia płyta ATERRA Narodowy spis zespołów – Artur Sobiela, Tomasz Sikora Premiera albumu „Szczodre Gody” Velesar NEAGHI – Whispers of Wings Taranis „Obscurity” ROCK N’SFERA 5 ATERRA – AV CULTIST ‚Chants of Sublimation’ Trichomes – Omnipresent Creation
divider

współpracujemy

Sklep Stronghold Musick Magazine nr 31 VooDoo Club MORBID CHAPEL RECORDS Wydawnictwo Muzyczne Pscho Hellthrasher Productions SelfMadeGod Godz Ov War
divider

koncerty