Behemoth – Antichristian Phenomenon
(28 listopada 2004, napisał: FATMAN)

Jakiś czas temu, przy okazji trasy promującej album „Thelma.6” Behemoth wydał właśnie ową epkę. Jako, że jestem zapalonym miłośnikiem twórczości pana Darskiego nie mogłem przejść obojętnie obok tego wydawnictwa. Kompakt limitowany jest do 1000 sztuk, więc dostanie go jest zapewne jeszcze możliwe. Już pierwszy kontakt z krążkiem jest dość niezwykły, gdyż CD opakowany jest w efektowne, całkowicie czarne plastikowe pudełko. Książeczka natomiast utyka, gdyż ogranicza się do tytułu poszczególnych track’ów i składów, w których zostały zarejestrowane. Cóż nie można mieć wszystkiego. Większość materiałów pochodzi z okresu „Thelmy”, przez co możemy zobaczyć jak grupa gra teraz, a nie jak robiło to np. 7 lat temu, co jest dość dobrym posunięciem, gdyż stary Behemoth grał zdecydowanie inną muzykę niż jego nowe wcielenie.
Track listę otwiera utwór tytułowy. Trochę to denerwujące, gdyż ten kawałek jest również wstępem do przedostatniego wydawnictwa grupy. Jednak można powiedzieć, że czego się spodziewałem, gdy ep’ka zwie się „Antichristian Phenomenon”? Cóż sam nie wiem. Utwór jest bardzo dobry, więc nie będę się już czepiał i z chęcią posłucham go sobie kolejny raz. Następna jest „Malice”, która to świetnie pasuje do reszty kompozycji z „Thelma.6”. Kawałek jest bardzo szybki i intensywny. Jednym słowem bardzo dobrze obrazuje rejony muzyczne, w których porusza się teraz horda. Nie rozumiem, dlaczego grupa powtórnie nagrywa swoje starsze utwory tak jak ma to miejsce w „From The Pagan Vastlands 2000”. Jednak nowa wersja ma tyle samo jadu, co stara i różni się praktycznie tylko jakością nagrania. O klasie tego utworu świadczy fakt, że praktycznie tylko on ze starszego stuff’u uchował się w koncertowej secie. Kolejny track rozpoczyna już covery. Pierwszy jest „Sathanas” wykonywany niegdyś przez rzeźników z Sarcofago. Zaczyna się cichym przesterem gitar, potem wchodzi perka i zaczyna się jazda na szybkich obrotach, no fucking mercy!!! Cała sala rozgrzewa się do czerwoności. Kolejny jest „Hello Spaceboy”, który w oryginale wykonywał… David Bowie! Nigdy nie lubiłem tego artysty, ale jego kawałek w wersji Gdańszczan bardzo mi się podoba. Szybkie, choć trochę transowe bębny, hipnotycznie powtarzany cały czas ten sam riff, szepty, krzyki pomruki. Jednym słowem taki swoisty industrial/black metal. Mnie panowie kupili. Oby więcej zespołów odważało się brać na warsztat nie metalowe kompozycje i po prostu eksperymentować. Kolejne kompozycje są już jak najbardziej metalowe. Mowa o: „Day Of Suffering” i „Carnage”. Oba covery ograne już przez masę innych zespołów nie są jakoś specjalnie przearanżowane. Behemoth ograniczył się jedynie do ich odegrania. Może to i dobrze, gdyż przy tych kompozycjach wielu dopisuje słowo – kult. Niejako na deser został klip z Proximy. Zdjęcia są dobre, widać że zespół daje z siebie wszystko. Jednak podłożenie ścieżki dźwiękowej z płyty i wykasowanie oryginalnego wykonania na żywo skutecznie rozpiernicza klip. Szkoda.
„Antichristian Phenomenon” jest wydawnictwem przeznaczonym dla maniaków Behemoth, co sygnalizuje m.in. jego nakład. Jeśli się do takowych zaliczasz to pewnie ci się spodoba, choć denerwująca jest chęć sprzedania po raz drugi towaru już w wcześniej dostępnego, np. na hołdach dla danych wykonawców (Mayhem, Morbid Angel). Widziałem już lepsze i bogatsze ep’ki, ale „Antichristian Phenomenon” spełnia swe zadanie bycia suplementem do przedostatniego LP Nergala & Co.
Lista utworóó
1. Antichristian Phenomenon
2. Malice
3. From The Pagan Vastlands 2000
4. Sathanas
5. Hello Spaceboy
6. Day Of Suffering
7. Carnage
8. Christians To The Lions (video)
Ocena: 7/10
