Whalesong – Disorder
(3 stycznia 2018, napisał: Prezes)

Zacznijmy może od tego, że nie spodziewałem się takiego materiału z logówką Old Temple. Wiem, że Eryk nie stara się być na siłę jednogatunkowy i różne rzeczy już u niego były wydawane, ale takich dźwięków to ja sobie nie przypominam. Bo są to na pewno dźwięki nieoczywiste i mogą być ciężko przyswajalne dla przeciętnego, lubującego się w klasyce fana metalu. Wyobraźcie sobie samiutkie dno i pod spodem jeszcze ze trzy metry mułu. Właśnie po takich głębokich otchłaniach porusza się Whalesong. Jest tam ciemno i duszno jak jasna cholera, krótko mówiąc mało przyjemnie. Wolne, toczące się niczym jakaś bezduszna maszyna gitary i pulsująca sekcja rytmiczna to główne elementy tej układanki. Owszem są tutaj jakieś poschizowane wokale, ale nie ma ich znowu aż tak wiele i są one raczej kolejnym instrumentem, a nie czymś co wychodzi przed szereg. Tutaj cały klimat robią te dołujące, ociekające jakimś radioaktywnym śluzem dźwięki. Jest trochę żywszych, nieco szybszych momentów, jednak to te kroczące powoli, transowe niemal motywy są tu dominujące. Jeśli dodać do tego te wszystkie niepokojące dźwięki, charczenia i trzaski, plus jeszcze takie perełki jak np. akordeonowa solówka (!), zagrana przez Vogga (!), to zaraz okaże się, że ten materiał zawlókł nas na skraj szaleństwa. Wszystko to brzmi jak ścieżka dźwiękowa do jakiego chorego, psychologicznego horroru, rozgrywającego się w realiach post-apokaliptycznych. Na pewno nie jest to muza, którą można by przyswoić o każdej porze dnia i nocy, i przy każdym stanie umysłu. Mnie „Disorder” wlazł pod kopułę dość mocno, ale bywały też odsłuchy, że po prostu mnie od tego odrzucało. Cóż, nie ma lekko… Człowiek ma jednak w sobie coś z masochisty, dlatego ja odpalam ten materiał raz jeszcze…
P.S. Co do cholery jest na tej okładce?!
Wyd. Old Temple, 2017
Lista utworów:
1. Parasites
2. Slave
3. Degradation
4. Juggernaut
5. Dearth
6. Ruins
7. Broken Instinct
8. Disorder
Ocena: -8/10
