Demise – L. Rambo

(28 sierpnia 2005, napisał: Prezes)


Demise – L. Rambo

Cześć Marek! Zaraz na początku wytłumacz się dlaczego musieliśmy czekać na Waszą nową płytę aż pięć długich lat? Przecież zapowiadaliście ją już w 2002 roku…

Cześć! Wiele czynników się na to złożyło. Głównym problemem był brak odpowiedniej wytwórni. Musieliśmy sami znaleźć środki na nagranie albumu. Potem okazało się, że jest szansa współpracy z James’em Murphy. Pierwsza sesja odbyła się w Stanach – niestety pośpiech nie sprzyja realizacji dobrego albumu, do tego studio było słabe. Nagrywaliśmy ponownie materiał juz w Polsce, w Selani. Potem ślady poleciały do Jamesa i on bawił się z tym prawie rok. Potem znowu Empire Records ustaliło termin premiery na kwiecień 2005′, no i zrobił sie z tego kawał czasu.

Od czasu nagrania tego materiału minęły już dwa lata. Zdążyłeś już chyba przez ten czas nabrać do niego dystansu i wyrobić sobie o nim jakąś konkretną opinię na jego temat?

Tak. To już dość stary materiał, słuchałem go setki razy i raczej teraz juz tego nie słucham przed zaśnięciem :}. Nadal lubie tą płytę i granie tych kawałków na koncertach jest zajebiste, szczególnie, że na żywo nabierają jakby nowego wymiaru. Generalnie nie lubię wydawać opini na temat twórczości własnej – płyta jednym się podoba bardzo, inni kręcą nosami – tak jest prawie zawsze z naszymi płytami. Mi się zajebiście podoba wszystko co zrobilismy do tej pory, wiadomo że wiele rzeczy mogłoby byc zrobione lepiej, ale jest jak jest i jest dobrze.

„Torture Garden” to płyta zróżnicowana i różnorodna, ale jednocześnie bardzo intensywna i bezpośrednia. Jednym słowem chyba trochę dorośliście, co?

Czy ja wiem? Może cos w tym jest. Zmieniły się troche priorytety w naszym postrzeganiu muzyki. Uprościlismy nieco aranżacje przez co utwory sa bardziej spójne. Wcześniej zdażało nam sie upychać 4 utwory w kilkuwarstwowe tasiemce. Generalnie nie chodzi o to żeby sie popisywać, chcemy zaoferować jakis przekaz, zmusic do refleksji i używamy teraz troche prostszych środków wyrazu.

To pytanie musi paść. Jak doszło do współpracy z maestro Murphy’m? Z pewnością przyczynił się do tego Wasz wypad do USA…

Zgadza się. Nawiązaliśmy współprace w USA. Poprzez wspólnych znajomych dotarły do niego nasze płyty. Potem spędziliśmy razem pare dni przy okazji koncertu w Detroit. Padła z jego strony oferta, że jest zainteresowany produkcją, że nasza muza jest świetna itd. Usłyszeć coś takiego z ust muzyka tego formatu to był dla nas nie lada zaszczyt. Początkowo wydawało się nam to mało realne, ale udało się to doprowadzić do końca. Jak już mówiliśmy zajęło to sporo czasu, ale cieszę się, że w końcu jest i od paru miesięcy cieszy uszy ludziom w całej Polsce.

Słyszałem, że oprócz Jamesa poznaliście tam także całą masę innych muzyków „z pierwszych stron zinów”. Nawiązały się jakieś konkretne znajomości czy kontakty?

Tak. Poznaliśmy całą mase ludzi i to nie tylko z pierwszych stron zinów, bo co powiesz na kogoś takiego jak np. Joe Satriani. Ale wiesz, to w wiekszości były takie kurtuazyjne spotkania i jakieś super bliskie relacje się nie nawiązały. Niemniej nasze płyty powędrowały w świat, opinie wśród tych znanych muzyków były bardzo dobre i z tego nalezy sie cieszyć.

Gdy przypatrzymy się uważnie tytułom utworów na Waszej ostatniej płycie to zobaczymy, ze ich pierwsze litery układają się w napis „Torture Garden”. Pomysł na takiego „easter egg’a” powstał już po nagraniu wszystkich utworów, czy powiedzieliście sobie już na początku: „Zróbmy 13 utworów i ułóżmy je tak, żeby powstał napis z tytułem płyty”?

Pomysł powstał jeszcze przed nagraniem utworów, gdzieś tak w momencie gdy mielismy gotowe połowę materiału na płyte. A więc jasne wtedy było, że musimy zrobic dokładnie 13 utworów. Najpierw powstały tytuły utworów, niektóre kawałki miały już tytuły, tak więc w niektórych przypadkach trzeba było je zmienić. Następnie do tytułów musiał powstać odpowiedni tekst. No i na koniec trzeba było odpowiednio dobrać piosenki do tekstów i tytułów, żeby pasowały do siebie klimatem. Było z tym troche kombinowania, ale wyszło w miare ciekawie.

Jak to się stało, że Wasz poprzedni album, „God Insect” przeszedł praktycznie bez echa. Było to zaniedbanie z Waszej strony czy raczej wytwórnia nie postarała się w kwestji promocyjnej.

Wina leży zarówno po naszej stronie, jak i po stronie wytwórni. Płyta z Demonic trafiła pod barwy firmy Koch, która przestała po jakims czasie istnieć i o dalszej promocji słuch zaginął. My również w tamtym okresie zaczelismy olewać kilka spraw. Wydawało nam się, że wszystko jakoś samo się potoczy. Niestety tak sie nie stało i odbiło sie to prawie pięcioletnią przerwą wydawniczą. Wiesz, my zawsze przedewszystkim chcieliśmy tworzyć muzykę. Cała kwestia promocji i robienia szumu wokół siebie przestała nas w pewnym momencie interesować. Zabrakło troche zapału i determinacji, czasami czasu. Generalnie wytwórnia powinna sie zajmować promowaniem płyty, chyba jest to podstawowa rola wytwórni – oczywiście zespół też aktywnie działa (wywiady, koncerty itd.), a tej kwesti chyba raczej nigdy nie olewaliśmy.

Czy to prawda, że ta płyta była pierwszą nagrywaną w tak popularnym dzisiaj studio Hertz?

Nagrywało tam przed nami kilka grup, m.in. Via Mistica, Squash Bowels. Ale generalnie "God Insect" była pierwszą dużą płytą ze studia Hertz. Potem dowiedziałem się, że to zespół Trauma odkrył to studio i nagrał w nim pierwszą płyte, co jest dla mnie ignorancją, ale mniejsza z tym. W każdym razie potem jak wiadomo Hertz stało sie mekką metalowych zespołów w Polsce z czego oczywiście należy się cieszyć bo bracia Wiesławcy to świetni fachowcy w swoim fachu.

Ogólnie mówiąc nigdy szczęścia do wytwórni nie mięliście. Najpierw romans z MMP, później Demonic i Koch, które jednak szybko się rozsypały. Teraz na szczęście wasza sytuacja wydaje się być już całkiem stabilna. Jak wiadomo Mariusz Kmiołek zawsze dobrze dba o swój ogródek.

Tak. Teraz sytuacja wydaje się być bardziej stabilna. Mariusz dba o swoje zespoły. Oczywiście panuje pewna hierarchia, ale to normalne w tym biznesie. Jak na razie jesteśmy zadowoleni ze współpracy – płyta trafiła do masy ludzi i to jest ważne. Teraz czekamy na rozwój wydarzeń.

Jesteś jednym z założycieli tego zespołu, byłeś więc z nim od samego początku. Pytanie będzie więc tradycyjne: jaki był najlepszy moment w waszej dotychczasowej karierze, a jakiego wolałbyś nie pamiętać.

Najlepiej chyba wspominam pierwsze 5 lat działalności. Całe to podniecenie związane z zespołem. Wiesz, pierwsze nagrania, pierwsze koncerty, pozytywne opinie ludzi. Praktycznie liczył się tylko zespół. Potem troszeczke wszyscy dorośli, zaczęły się się pojawiać inne ważne problemy, kilka nieporozumień. Był mały zastój przez pewien czas. Ale generalnie jest masa pieknych wspomnień z całej działalności. Nawet te niefajne momenty wspominamy dzisiaj z uśmiechem na ustach. Działamy od początku w praktycznie nie zmienionym składzie, co chyba świadczy o tym, że rozumiemy sie jako ludzie i jest pomiędzy nami pewna chemia, która pozwala na tworzenie ciekawej muzy.

Jak myślisz, co różni obecny Demise od tego, który niecałe 10 lat temu nagrywał demo „Outcome of…”?

Wtedy byliśmy przedewszystkim młodsi, mieliśmy po 16-17 lat, mimo to mieliśmy już jako taką wizje zespołu. Byliśmy jednak totalnie niedoświadczonym bandem. Przed wejściem do studia zagraliśmy ledwie dwa koncerty. Nie spodziewaliśmy się tak ciepłego przyjęcia ze strony podziemia. Wszystko było takie nowe i ekscytujące, każdy koncert to było wielkie wydarzenie. Teraz jesteśmy troche starsi, patrzymy na wszystko z wiekszym dystansem. Troche czasami brakuje tej młodzieńczej spontaniczności, szczególnie przy tworzeniu muzy, każdy się zastanawia po sto razy, czy oby na pewno tak, czy może inaczej. Z jednej strony to dobrze, ale z drugiej trzeba czasem puścić troche wodze fantazji.

W tym roku obchodzicie 10-lecie działalności Demise. Przygotowaliście na tą okazję coś specjalnego (oprócz oczywiście spicia się i wydania „Torture Garden”)

Jak na razie nie było nic specjalnego. Myślę, że nadchodząca trasa będzie dobrą okazją do świętowania. Nie robimy generalnie wielkiego halo z powodu 10-lecia. Było mineło i trzeba myśleć co dalej.

We wrześniu ruszacie na kilkunasto koncertową trasę po Polsce razem z MessAge. Nie boicie się trochę niskiej frekwencji na tych koncertach? Jak wiadomo u nas zawsze jesień to czas koncertowy, więc nie na wszystko ludziom starczy kasy…

Masz racje – termin trasy jest troche ryzykowny, w tym samym czasie będzie m.in. Blitzkrieg. Zdaje sobie sprawe, że z frekwencją może być różnie, ale generalnie jest to jedyny termin w którym zarówno my, jak i zespół MessAge możemy zagrać tą trase. Jest praca, są szkoły, są inne wyjazdy które troche nas czasami blokują. Mam nadzieję, że bedzie dobrze, a jeśli nie to będzie to oznaczało że nie ma już dla kogo grać :).

A dlaczego tym razem ominiecie Śląsk? Przecież graliście już tu niejednokrotnie…

Hmm, właśnie na Śląsku to raczej mało graliśmy, nad czym ubolewam. Generalnie organizatorem trasy jest Otwieracz – perkusista MessAge i to on ustalał wszystkie terminy, nie wiem czemu łobuz nie uwzględnił Śląska. To świetne miejsce na koncerty i duża populacja maniaków. Postaramy się zorganizować u Was osobne koncerty w najbliższej przyszłości. W tej chwili najbliżej to chyba bedzie Kraków i Wrocław.

Czy wiesz, że oprócz Was znalazłem jeszcze 4 kapele, które nazywały się Demise? Jedna była we Francji, jedna ponoć w Nowej Zelandii, i po jednej w Szwecji i Stanach. Nie wspominając już o tym, że zespół o nazwie Agretator, w którym grali członkowie Darkane też pierwotnie nosił nazwę Demise. Żadna z nich już chyba jednak nie istnieje. Słyszałeś coś może o nich?

Tak. Słyszałem o kilku. Ostatnio odezwała sie nawet do nas jakaś kapela z Angli o tej samej nazwie. Ale generalnie to nie było z tym nigdy problemu. Żaden z tych zespołów nie przebił sie na tyle by robić z tego duzy problem. Myslę, że z tych wszystkich zespołów nasz jest najdłuższy stażem i ma najwiekszy dorobek – poza tym nazwe mamy zarejestrowaną także nie ma obaw.

Nie jest tajemnicą, że poza Demise grasz także w Enter Chaos. Powiedz co teraz dzieje się w tym zespole, bo jakoś ostatnio mi o nim przycichło…

Od kilku miesięcy nie gram już w zespole Enter Chaos. Doszło do poważnych nieporozumień i nie mam już chęci, ani czasu by ciągnąć to dalej w takim kształcie jak to ma obecnie. Szkoda, że tak wyszło, ale moje odejście było chyba sensownym posunięciem. Nie będe sie wdawał w szczegóły tej sprawy, choć cisnie mi się na usta kilka epitetów. Co się bedzie działo z Enter Chaos nie wiem – czas pokaże.

Jako jeden z Twoich poprzednich projektów wymienia się Moon. Dołączyłeś do kapeli w okresie nagrywania albumu "Satan’s Wept". Zespół jednak szybko się rozpadł…

Granie w Moon to był dość krótki epizod. Cezar nagrał "Satan’s Wept" i szukał ludzi do grania koncertów. W składzie znalazłem się ja, Czarny – wówczas również w Christ Agony, oraz Heyron – grający kiedyś w zespole Frost. Zagraliśmy kilkanaście prób i wystąpiliśmy na Thrash’em All Fest. Parę dni po tym koncercie Cezar chyba pokłócił się ostro z wydawcą i po prostu rozwiązał zespół. Nie znam dokładnie szczegółów jego decyzji bo w tamtym czasie słuch o nim zaginął. Osobiście bardzo fajnie wspominam ten czas i wspólne granie. Teraz słychać coś o powrocie Cezara z nowym projektem i trzymam za nich kciuki. Cezar to zdolny facet z wizją i szkoda by było gdyby jego talenty miały się zmarnować.

A jak jest z Damnation? Wiem, że ten zespół miał na koncie dość dużo wydawnictw (niestety słyszałem tylko jedno) ale obyło się bez bardziej spektakularnych sukcesów. Co teraz dzieje się z tym zespołem?

Z Damnation był troche dłuższy epizod. Nie nagrywałem z nimi żadnej płyty – byłem tylko perkusistą na trasach i koncertach. Zagraliśmy dwie trasy po Europie i kilkanaście sztuk w Polsce. Nie było chyba jednak wystarczającej motywacji by pociągnąć to dalej – nagrać nową płyte itd. Część składu zaangażowała się w Hell-born, ja w pewnym sensie też, bo zagrałem z nimi trase po USA. Miło wspominam te wyjazdy. Czasami troche żeśmy się wkurwiali nawzajem,bo mamy różne charaktery, ale generalnie było spoko.

Pogrywałeś także w Dar Semai, ale o tej kapeli niestety nie wiem zbyt dużo. Mógłbyś mnie trochę oświecić?

Z Dar Semai nagraliśmy płytkę, która jednak nie wzbudziła zainteresowania wydawców, mimo dość wysokiego poziomu. Było kilka koncertów, plany następnych nagrań, ale w pewnym momencie wyskoczyło Enter Chaos i trzon Dar Semai zangażował się w ten projekt – kilka numerów skomponowanych z myślą o Dar Semai trafiło nawet na pierwszą płytę Enter Chaos. Myślę, że przydałoby sie w jakiś sposób opublikować materiał Dar Semai, może zamieścić w sieci, może znajdzie się kiedyś jakis wydawcą chcący wskrzesić takiego trupa. Myślę, że tak płytka zasługuje na uwagę i nawet po tylu latach nieźle sie broni.

To już wszystko czy jeszcze coś ominąłem? Grałeś gdzieś jeszcze?

Ostatnio staram się otwierać na nowe style. Wspólnie z Pająkiem z zespołu Mistrust i Firaną z Traumy, stworzyliśmy swego czasu projekt stricte-rockowy o wręcz przebojowym charakterze hehe. Nagraliśmy nawet kawałki w Studio-X na tzw. sete i jest to ciekawa sprawa, ale na razie wszystko stoi ze względu na brak czasu, rozjazdy i takie tam. W wolnych chwilach pogrywam też w zespole o nazwie Melaina – to kompletnie odjechana muza, raczej nie związana z metalem – ciężko to określić, duzo w tym wszystkim psychodeli. Ale powstają bardzo ciekawe utwory, może coś się z tego wykluje. No a tak z ostatniej chwili to spędzam wakacje w Irlandii i właśnie wczoraj nagrałem tu 4-utworowe demo z lokalnym zespołem Revenant. Mega ciężka muza – klimaty Soulfly, Sepultura z elementami death metalu. Ciekawie sie zapowiada. Jak widzisz troche tego było i jest ale ja kocham grać, a granie z różnymi ludźmi jest inspirujące i rozwija. Mam jednak swoje priorytety i staram się zachować kontrole nad tym wszystkim heh.

Skąd wzięła się Twoja ksywa, L.Rambo?

Nasze ksywki to był rodzaj żartu – ja generalnie chciałem zaszydzić z różnego rodzaju Lordów cośtam i tego typu bzdetów, które serwują co niektóre zespoły. Niektórzy pukali się w czoło, ale co tam, zamieściliśmy te ksywki na kilku płytach. Ostatni jednak daliśmy sobie z tym spokój i wróciliśmy do normalnych imion, choć do mnie wciąż ludzie się zwracają per Lordzie hehe.

Czy jest jeszcze coś, o co chciałbyś być zapytany?

Nic mi ciekawego nie przychodzi do głowy. Myślę, że poruszyliśmy prawie wszystkie możliwe wątki.

Na koniec powiedz jeszcze tylko jakie są plany Demise na najbliższe miesiące i puszczam się wolno.

W tej chwili to przedewszystkim trasa. Nie graliśmy wspólnie całe wakacje i najbliższe dni to będą intensywne przygotowania do koncertów. Potem mamy kilka opcji, ale nie wiadomo jeszcze jak to bedzie. Decyzje zapadają z dnia na dzień i za wcześnie, żeby teraz mielić jęzorem. Zapraszamy wszystkich na koncerty – będzie git. Dzięki za wywiad i do zobaczenia!

Ja również dziękuje i życzę powodzenia przy promocji „Torture Garden”

divider

polecamy

Pincer Consortium – Geminus Schism Ironbound – Serpent’s Kiss Königreichssaal – Psalmen’o’delirium Meat Spreader – Mental Disease Transmitted by Radioactive Fear
divider

imprezy

Grima w Krakowie – Nightside Tour 2025 Sólstafir ponownie w Polsce – koncert w Hype Parku Imperial Age w Krakowie – symfoniczny metal w Klubie Gwarek Esprit D’Air – koncert w Klubie Studio Machine Head i Fear Factory w Katowicach Katatonia w Warszawie – koncert w Progresji Kierunek: Północ – Taake i goście na trzech koncertach w Polsce Death Confession 1349 i ich goście w Krakowie Unholy Blood Fest IV – Toruń Wizjonerzy z Blood Incantation wystąpią w Warszawie i Krakowie! The Unholy Trinity Tour 2025
divider

patronujemy

Trzecia płyta ATERRA Narodowy spis zespołów – Artur Sobiela, Tomasz Sikora Premiera albumu „Szczodre Gody” Velesar NEAGHI – Whispers of Wings Taranis „Obscurity” ROCK N’SFERA 5 ATERRA – AV CULTIST ‚Chants of Sublimation’ Trichomes – Omnipresent Creation
divider

współpracujemy

Deformeathing Prod. Sklep Stronghold VooDoo Club MORBID CHAPEL RECORDS Wydawnictwo Muzyczne Pscho SelfMadeGod Godz Ov War
divider

koncerty