Dark Angels – Venomous Embrace
(13 listopada 2017, napisał: Pudel)

O, w takie rejony jakie eksploruje czeska kapela Dark Angels to dosyć dawno nie zaglądaliśmy. Zespół na początku lipca wydał swój czwarty duży album – muzycy grają pod obecnym szyldem od 2004 roku, z ciekawszych rzeczy warto odnotować, że perkusista gra w obecnym wcieleniu Master’s Hammer. Muzyka Dark Angels jest jednak dosyć odległa od tego co ekipa F. Storma proponuje. Tutaj bowiem mamy dźwięki mroczne, klimatyczne… i mocno kojarzące się z bardziej blackowym odłamem „gotyckiego metalu” popularnym 15 – 20 lat temu. Proszę jednak nie uciekać, muzyka z „Venomous Embrace” niczym sprawnie prowadzony okręt zręcznie omija liczne mielizny czające się na oceanie tego typu dźwięków. Dominują średnie tempa, nie ma tu żadnych patatajów i innych tego typu głupot, a dzięki temu, że nikt się specjalnie nie spieszy to gitarzyści mają okazję zaprezentować nieraz dosyć ciekawe riffy. Klawisze jak najbardziej są, ale znów: użyte brzmienia nie irytują. Momentami robi się dosyć patetycznie, co przy jednoczesnym mroku cały czas występującym w tym graniu zbliża nieco twórczość Dark Angels do tych najbardziej „epickich” fragmentów twórczości innej czeskiej legendy – Root(„Poisonous innocence”!). Zresztą wokalista w czystych partiach miejscami jakby trochę śpiewał „pod” Big Bossa. W numerze „In Venomine” zespół zbliża się do kapel w rodzaju starej Anathemy czy nawet My Dying Bride i w takim doomowym wcieleniu wypada bardzo przekonująco. W sumie to najbardziej z całej płyty mi się ten numer podoba, jest w nim ciężar, mrok i smutek, ale bez męczenia buły. Dla równowagi „Extremely divine”, który chyba w zamierzeniu miał być takim bardziej nośnym numerem, to taki zbyt przesłodzony (za sprawą głównego riffu) niewypał. Poza tym jednym numerem „Venomous Embrace” to kawał fajnego, ponurego (ale nie smętnego) grania, gdzie i fan wspomnianego Root, jak i na przykład Moonspella czy nawet środkowego Paradise Lost powinien coś dla siebie znaleźć. Tak to jest tu zmontowane wszystko, że jak już człowiek jednak zaczyna myśleć, że jednak ciut za dużo tu tego patosu i mroku to wchodzi jakieś przyspieszenie prawie blackowe, albo znów riff na rockowo kozacki i się robi miło. Na jesień – w sam raz.
Wyd. Metal Age, 2017
Lista utworów:
1. The Revenant
2. License to God
3. In Venomine
4. Extremely Divine
5. Poisonous Divine
6. Rise
7. Of Pride and Punishment
Ocena: +7/10
