Saltus – Jam jest Samon!
(2 listopada 2017, napisał: Pudel)

Jeszcze nie opadł na dobre kurz bitewny po premierze EPki „Opowieści z przeszłości” z maja bieżącego roku a już mamy kolejne wydawnictwo Saltus. Tym razem jest to pełny album. I o ile muzycznie materiał ten kontynuuje drogę z „Opowieści…”, tak tekstowo tym razem mamy do czynienia z koncept-albumem, opowiadającym jak nietrudno się domyślić o niejakim Samonie, twórcy pierwszego (udokumentowanego) państwa Słowian. Tematyka ciekawa i mówiąc szczerze znana mi mocno pobieżnie, więc ciężko mi coś o tych tekstach (autorstwa Wojnara) powiedzieć – poza tym, że są dosyć sprawnie napisane, nie ma tu moim zdaniem fragmentów przegadanych, o co nietrudno przy takich konceptach. Już przechodząc od tekstów do muzyki – wokali jest dużo, ale jest to tak pomyślane, że poza nielicznymi fragmentami nie wkurza, naprawdę nie ma się wrażenia, że wokalista czyta ebooka a zespół gra swoje. Choć jednak partie wokalne różnią się od wcześniejszych dokonań przeszłości i nie zdziwiłbym się, gdyby komuś jednak nie przypadły do gustu. Muzycznie zaskoczenia nie ma – mieszanka death, black i pagan metalu. Wydaję mi się, że materiał ma nieco większego kopa od poprzedzającej go EPki. Elementy blackowe bardzo fajnie, płynnie mieszają się z deathowymi riffami a nie raz i nie dwa robi się klimat jakby z „Blood Fire Death” wiadomo Kogo. Dodatkowo usłyszymy skrzypce (robią raczej tło, ale ich obecność jest solidnie zaznaczona), damski wokal. Całościowo to jednak wciąż granie, do jakiego Saltus zdążył nas już przyzwyczaić. Całość jest raczej równa i to własnie w całości tej płyty powinno się słuchać (choć taki kop w ryj jak „Wznieś swój miecz” ma pewien potencjał „singlowy”). Bo oczywiście można tu wskazać elementy najlepsze, także kilka dosyć dyskusyjnych, ale najważniejsze, że ta muzyka płynie a historia opowiadana przez Screama ma swój klimat. Jest to materiał tak samo dobry jak „Opowieści…”, choć jednak troszkę inny. Nie stanowi ta płyta przełomu ani na krajowej scenie, ani żadnej innej, ale jest to na pewno dobry album. Jest i napierdol, i trochę niegłupich rozwiązań muzycznych, no i przede wszystkim płyta nie muli, kolejne odsłuchy odkrywają przed słuchaczem jakieś nowe elementy. To teraz chyba czas na jakieś koncerty – z takim materiałem może być ciekawie.
Wyd. Battle hymn production, 2017
Lista utworów:
1. Przez morze krwi…
2. W naszych sercach drzemie gniew!
3. Wznieś swój miecz
4. Posłańcom precz!
5. Patrząc śmierci w twarz
6. Człowiek znikąd
7. Słowiańska jedność
8. Piastun
Ocena: +7/10
