Planet Eater – Blackness from the Stars
(23 sierpnia 2017, napisał: Barto Osz Osz)
Kanadyjska scena metalowa, podczas gdy dopiero na początku lat dziewięćdziesiątych szerzej się kształtowała, od zawsze różniła się w na tyle widocznym (czy raczej słyszalnym) stopniu, że nawet dla tych mniej wdrożonych w „temat”, nie pozostawiało cienia wątpliwości skąd pochodzi wykonawca. Obecnie stanowi to jednak o wiele większy problem niż kiedyś, z czym postanowił – chcąc, nie chcąc – zmierzyć się kanadyjski właśnie Planet Eater, którego debiutancki album zatytułowany „Blackness From The Stars” został wydany w 2017 roku.
Ciekawa oprawa graficzna i wyraźne inspiracje Gojirą, Lamb Of God, Soulfly, Decapitated (od „Carnival Is Forever” wzwyż) czy w końcu Sepulturą (gdzieś z okresu pomiędzy „Chaos A.D.” a „Roots”), to jednak stanowczo zbyt mało, by zainteresować się tym krążkiem na dłużej. Co gorsza, Planet Eater nijak odróżnia się od pozostałych tego typu kapel. Brzmi jak setki innych – bez pomysłu. Mimo wszystko, „Blackness From The Stars” dla mniej wymagających od muzyki, spełni oczekiwania. Komu wciąż brakowałoby albumów, które idealnie wspisywałyby się w obecny dorobek Decapitated oraz Gojiry (bo z tym najwięcej skojarzeń budzi debiut Planet Eater), z pewnością powinny spodobać się takie utwory jak „The Spoil”, „Kill On Sight”, „Pile Of Bones” czy „Lies Evolution”, ponieważ pod względem odtwórczym zostały skomponowane bez zarzutów.
I tak jak wspominałem na początku recenzji, kanadyjska scena nie zaskakuje już w takim samym stopniu co kiedyś (choć zdarzają się oczywiście wyjątki od reguły). Planet Eater ze swoim przewidywalnym „Blackness From The Stars”, jest jednym z tych, którzy nie próbują nawet wychylić się poza utarte przez znaczną większość schematy.
Wyd. self-released, 2017
Lista utworów:
1. The Boats
2. Pile of Bones
3. Cold Confines
4. Lies Evolution
5. Suffer What They Must
6. Kill On Sight
7. A Fault to Fix
8. The Spoil
9. Blackness from the Stars
Ocena: 5/10
https://www.facebook.com/planeteaterSK