Jesus Crost – Die Tonmeisterei Sessions
(29 czerwca 2017, napisał: Pudel)

Opisywana dziś płytka prezentuje to, co tygrysy lubią najbardziej, czyli 50 minut grindcore’a zamkniętego w 71(!) numerach. Mamy więc tu do czynienia z kompilacją dokumentującą przebieg kariery holenderskiego duetu. Panowie mówiąc krótko nie pierdolą się w tańcu i wyciskają z grindowego rdzenia to co najlepsze, dzięki czemu ich granie mimo ekstremalnie krótkich czasów trwania poszczególnych numerów naprawdę może się podobać. Z jednej strony mocno to wszystko jest punkowe, z drugiej jednak strony panowie potrafią odpowiednio zagęścić te swoje napierdalanie i zwyczajnie wyśmienicie się tego słucha. Wokal operuje między typowymi powerviolencowymi wyziewami a grindowym porykiwaniem i po prostu dobrze do tego całego hałasu pasuje. Oczywiście najlepsze wrażenie na mnie zrobiły numery oryginalnie zamieszczone na albumie(?) „86″ poświęcone piłkarzom. No i tu panowie się wykazali, bo nie grają i śpiewają o największych gwiazdach a raczej o totalnie kultowych zawodnikach typu Toni Polster (reprezentacja Austrii, 1FC Koln), Carlos Valderrama, czy Enzo Francescoli. Jak ktoś z czytających ten tekst nie wie kim jest pieprzony Enzo Francescoli niech natychmiast nadrobi te braki w swojej wiedzy! Zwłaszcza, że dalej czają się utwory poświęcone tak kultowym zawodnikom jak Horst Hrubesh (tutaj wystarczy wpisanie tego nazwiska na google grafika by zobaczyć z jaką potęgą ma się do czynienia) czy nasz swojski prezes Zbigniew Boniek. Muzycznie to cały czas jest grind, w tej swojej najbardziej zwulgaryzowanej, prostackiej formie… tutaj jednak moim skromnym zdaniem doprowadzonej do formy sztuki. Srogie riffy, wokale jak z cmentarza i rytmy umpa-umpa – właśnie to i niewiele więcej na tej płycie znajdziecie. Mnie to do szczęścia w zupełności wystarcza, jak oczekujecie czegoś bardziej ambitnego, to nie ten adres…
Wyd. Give Praise Records, 2017
Lista utworów:
71 kawałków :)
Ocena: 8/10
