Grand Delusion – Supreme Machine
(26 czerwca 2017, napisał: Pudel)

Szwedzki Grand Delusion to przedstawiciel zdającej się nie mieć końca fali kapel sięgających do przeszłości klasycznego doom metalu, i to nie tego spod znaku swoich wielkich rodaków z Candlemass, a raczej Saint Vitus i im podobnych twórców zza wielkiej wody. Ja zasadniczo takie granie łykam bez popity, choć jest tego obecnie tyle, że też się zrobiłem się dosyć wybredny. I chyba nie tylko ja – już naprawdę nie wystarczy mieć odpowiednie fryzury, piece Marshalla i okładki jak sprzed 45 lat, żeby na tym poletku cokolwiek osiągnąć. Na szczęście Szwedzi zwyczajnie bronią się tym swoim graniem. Od początku atakują ociężałymi riffami, dosyć stonerowym klimatem, potęgowanym jeszcze przez wokal nieco kojarzący się z Orange Goblin. Jednak mimo sporego ciężaru tego materiału, dosyć potężnego, ponurego brzmienia w samych kompozycjach słychać sporo starego, dobrego heavy rocka. Ale też, zwłaszcza w pierwszym numerze gdzieś tam w tle śmigają grungowe klimaty! Najdłuższy na płycie, ponad dziesięciominutowy „Trail of the seven scorpions” z kolei oparty jest na – odpowiednio jednak potężnych – heavymetalowych riffach, wokalista usiłuje tu śpiewać wyżej, co mi skojarzyło się z Count Raven, konkretniej z płytą „Master of Confusion” tej grupy. Trochę w tym numerze mamy też kombinowania na psychodeliczną nutę – nieźle to wszystko wypada i co najważniejsze – trzyma się kupy. Naprawdę dobry jest ten numer, nie na zasadzie maltretowania jednego riffu do zesrania (co też może mieć urok, ale wiadomo o co chodzi…), raczej w duchu lat siedemdziesiątych. W „Imperatorze” podniosły nastrój zespół uzyskuje wrzucając… męski chór, co z początku trochę dziwi, ale po chwili tego patosu włazi prawie punkowy motyw… i znów o dziwo wszystko to do siebie pasuje. W zasadzie album od początku do końca jest bardzo równy, ale tez różnorodny. Jednoznacznie doomowe, ciężkie, ponure granie przeplata się tu z blues/hard rockowymi riffami, wpływami podziemnego prog rocka z siódmej dekady XX wieku, nutką psychodeli. Przy czym bardzo to ciekawie jest poskładane, w zasadzie każda kompozycja czymś się wyróżnia, nawet dłuższy czas po odsłuchu coś o tych numerach można powiedzieć. Dobry album! Niby utrzymany w klasycznej stylistyce, w której ciężko czymkolwiek słuchacza zaskoczyć, ale myślę, że nikt nie powinien na „Supreme machine” marudzić po przesłuchaniu.
Wyd. Własne zespołu, 2017
Lista utworów:
1. Just Revolution
2. Mangrove Blues
3. Trail of the Seven Scorpions
4. Imperator
5. Infinite
6. Ghost of the Widow Mccain
Ocena: 8/10
