Rienaus – Saatanalle
(15 czerwca 2017, napisał: Pudel)

Panowie z fińskiego Rienaus chyba zostali dopiero co odnalezieni po latach w środku jakiegoś mrocznego fińskiego lasu. Czemu tak uważam? No bo ich drugi album, „Saatanalle” zawiera muzykę, która równie dobrze mogła by wypełznąć z piwnicy 25 lat temu. Już chyba okładka wiele mówi o tym, co tu znajdziemy. Siedem numerów tworzących ten materiał to po prostu „drugofalowy” black metal. Surowy, zimny, ponury jak dworzec autobusowy w polskim Cieszynie po 18:00. Numery są raczej (poza jednym przerywnikiem) długie, całość ma troszkę taki transowy charakter, klimatem przywołując troszkę echa starego Darkthrone. Ale nie samym klimatem, mrozem i Szatanem na szczęście żyje ta płyta – muzycznie jest naprawdę dobrze. Taka muza z definicji jest nieco monotonna jeśli chodzi o brzmienie, czy grę sekcji, jednak gitary potrafią tu i ówdzie zaintrygować, no i po prostu coś się w tych dźwiękach dzieje. Mimo, że album jest czystszy gatunkowo niż spirytus lubelski, to jednak po prostu dobrze się tej płyty słucha. Jest stylowa, ale nie jest to bynajmniej niezamierzona parodia, „grupa rekonstrukcyjna”. Na przykład początek trzeciego numeru to prawdziwa potęga. Wspomniany już przerywnik (ukryty pod numerkiem cztery) wprowadza klimat rodem z horroru za sprawą kościelnych organów i… fajnie dzieli płytę na dwie części. A że album trwa 37 minut, to nie ma mowy o przesycie czy znudzeniu. Ogólnie jest to bardzo dobry kawał black metalu. Zespół dobrze sprawdza się w szybkim napierdalaniu, potrafi tez zwolnic i zrobić odpowiedni klimat. Jeśli tylko macie już lekko dosyć „przekraczania granic”, progresji i artyzmu w black metalu, to jest to zdecydowanie album dla Was. Malutki minusik jedynie za mimo wszystko nieco zbyt jednostajne wokale.
Wyd. Kvlt, 2017
Lista utworów:
1. Hänen Armostaan
2. Polku
3. Kuolleen Jumalan Silmien Alla
4. Välisoitto
5. Saatanalle
6. Kehoonsa Kahlittu
7. Pimeä Hehku
Ocena: -8/10
