Skald of Morgoth – The Siege of Angband
(14 czerwca 2017, napisał: Pudel)

Skald of Morgoth to nowy nabytek zasłużonej stajni Under the sign of Garazel. Niewiele o samym zespole wiadomo, a skoro sami muzycy nie chcą bądź w dupie mają chwalenie się historią i zdjęciami na fejsiku, to nie będziemy w to wnikać. W każdym razie „The Siege of Angband” to debiutancki album zespołu (swoją drogą – jakoś tak podoba mi się prościutka oprawa graficzna tego wydawnictwa). Znajdziemy tu sześć numerów… no wydawca pisze o dark metalu. Jak dla mnie to po prostu black, choć faktycznie wyjątkowo ponury. No ale skoro zespół na tyle jest mroczny, że zamiast ku chwale Saurona wychwalają samego Morgotha, to inaczej być nie może. Poważniej – muzyka grupy jest okrutnie wręcz surowa, choć opatrzona dosyć czytelnym brzmieniem. Innymi słowy, jakość nagrania, miks są bardzo w porządku, natomiast nikt tu niczego nie wygładzał, nie polerował. Dominują średnie tempa, tylko czasami muzycy zrywają się do przodu, czasami też robi się bardzo wolno, i co za tym ciężko, doomowo. Czasem partie gitar są jakby takie melancholijne, gdzieś widziałem porównanie do Mgły, może muzycznie to nie do końca to, ale klimat troszeńkę podobny jest. Przy czym niestety z początku to wszystko robi dosyć średnie wrażenie. Płyta wydaje się monotonna, jednostajnie porykujący wokal po prostu jest i tyle. Niemniej jednak warto dać temu wydawnictwu kolejne szanse, bo jednak „coś” w tym siedzi. Dosyć głęboko wprawdzie, ale trafiają się tu fragmenty naprawdę potężne, w których ponury klimat, niewesołe melodie i surowa prostota tych dźwięków tworzą idealną całość (plus np. perełki tkaie jak świetna, bathorowska lekko partia gitary w jednym z numerów). Szkoda jedynie, że tego klimatu no nie udało się utrzymać przez cały czas trwania płyty. Nie ukrywam, trochę mam pustkę w głowie po iluś tam odsłuchach tych „Skaldów”. Bo album zarówno mi się podoba, jak i mnie wkurza. Bywają tu, jak wspominałem, momenty potężne. Co nie zmienia faktu, że trafia się tu też sporo… pewnie puryści mnie zjedzą za to określenie, ale: pitolenia, które jakby zostało stąd wypierdzielone w kosmos, to by materiał zupełnie nic nie stracił. Mimo wszystko całościowo debiut na plus, za sprawą wydawcy rozgłos na starcie zapewniony, ale album roku to to jednak nie jest.
Wyd. Under the sign of Garazel, 2017
Lista utworów:
1. The Birth of Glaurung
2. We Are Olog Hai!
3. The Siege of Angband
4. The Horde of Thangorodrim
5. Ancient Depths of Utumno
6. Hail Morgoth!
Ocena: +6/10
